Rydwany ruszyły. Nie jechały zbyt szybko, idealnie, bym mogła rozeznać się w mojej sytuacji na tle innych trybutów. Nie jest niespodzianką, że najbardziej w oczy rzucali się zawodowcy. To było widać już na początku, kolorowe stroje, niezachwianie pozy i miny, wyrażające pogardę do innych. No, oczywiście oprócz sponsorów, do nich to oni uśmiechali się bardzo często. Rozpoznawałam już trybutów z Dystryktu Czwartego, moich największych wrogów. Chłopak nie był zbyt napakowany, ale wyglądał na silnego. Na pewno miał wprawę w skręcaniu karków. Miał krótko ścięte czarne włosy, pasujące do oliwkowej cery. Wszyscy tam takie mieli. Z kolei dziewczyna, ubrana w strój bliźniaczo podobny do chłopaka, wyglądała jak jego żeńska kopia. Miała dłuższe włosy, związane w warkocze. Oboje dzierżyli w rękach trójzęby. Wyglądali groźnie, ale najwidoczniej tylko dla mnie. Uśmiechali się do publiczności, obserwując szalejący tłum.
Ja chwyciłam się mojej pozy jak tonący brzytwy, byłam pokazywana na ekranie zdecydowanie zbyt często. W końcu rzadko zdarza się ochotnik z Dziesiątki. Bez wątpienia byłam jedną z bardziej interesujących postaci. Trudno było mnie rozgryźć. Myślę jednak że dobrze odegrałam swoją rolę, mimo, że Liam przy mnie wypadał zaskakująco dobrze - szczerzył się jak jakiś idiota, machając do wszystkiego, na czym zawiesiły się jego oczy. Ja po prostu stałam, od czasu do czasu patrząc na ekrany i pokazujących się na nich trybutów. Moją uwagę przyciągnął jeszcze ten mały chłopak z Dwunastki. Uśmiechał się, ale był to uśmiech przez łzy. W końcu kto by się cieszył na jego miejscu?
Przemówienie Snow'a było nudne. Zawsze mówił to samo, ubierając to w inne słowa. Nie zauważyłam, żeby zasady się zmieniły, więc po prostu zajęłam się podziwianiem kreacji innych zawodników. Bardzo ładna dziewczyna z Ósemki ubrana była w różową sukienkę. Byłam pewna, że to jedna z tych słodkich idiotek. Przynajmniej ona miała jakieś szanse na sponsorów, ja nie za bardzo. Wszystko zależało od wywiadów i pokazów umiejętności, nie widziałam dla siebie większych szans, jeżeli chodzi o elokwencję.
Kiedy tylko pozwolono mi zejść z rydwanu, Presscott pokazał mi wyciągnięty kciuk, na znak aprobaty, ale nie podzielałam jego zdania. Przez tą całą maskę pogardy nie widziałam dla siebie szans, jeśli chodzi o sponsorów. Nie wiedziałam co on knuje, ale przez głowę przesunęła mi się myśl, że może umówił się z jakimiś innymi mentorami, chcąc mnie pogrążyć. Z zamyśleń wyrwał mnie Erick.
- Co to miało być? - Zapytał ze złością.
Westchnęłam. Kolejna zbyt długa rozmowa.
- No przecież taki był plan - powiedziałam z wyrzutem. - Miałam się nie uśmiechać...
- Nie o to mi chodzi - przerwał mi. - Finnick Odair jest jedną z najpopularniejszych postaci Igrzysk. Nie można tak do niego wyskakiwać, przecież nic ci nie zrobił!
Przeczesałam palcami włosy. Zawsze tak robiłam, kiedy byłam zdenerwowana.
- A co ty możesz o tym wiedzieć? - Zapytałam spokojnym głosem, przerywając na chwilę przed trzecim słowem. - Nie znasz mnie.
- Nie dałaś mi siebie poznać - odpowiedział spokojniej. - Ale nie podoba mi się to, Emily! Widziałaś tych z Czwórki? To maszyny do zabijania! Nie masz z nimi szans.
Weszliśmy do windy, byłam zła, nie zamierzałam odpowiadać na te wyrzuty. Robiłam to co chciałam i nie obchodziło mnie, że on ma w tym względzie inne zdanie.
- I co, będziesz udawać obrażoną, czy pozwolisz mi sobie pomóc? - Znowu podjął temat. Ja już od jakiegoś czasu miałam dość.
- Nie jestem obrażona - w moim głosie można było wyczuć rozdrażnienie. - Po prostu mogę robić co chcę i ty nie masz na to wpływu. Oni i tak będą próbowali mnie zabić, jeżeli Finnick - na tym słowie przerwałam, to imię ledwo przeszło mi przez gardło. - Karze im mnie zabić, to umrę szybciej. Po prostu.
Nie odpowiedział. Weszłam na schody i zatrzymałam się przed drzwiami mojego pokoju. Otworzyłam je do połowy i odwróciłam się w jego stronę.
- Nie możesz mi pomóc - powiedziałam i zamknęłam drzwi.
***
Następnego dnia zdecydowałam się jednak przyjść na śniadanie. Lora i Liam szepnęli coś w rodzaju "cześć", a ja kiwnęłam głową w odpowiedzi. Erick zignorował moje wejście, skupiając się na sałatce, stojącej w misce przed nim. Usiadłam koło Lory i zaczęłam jeść. Zadowoliłam się jabłkiem, wolałam trenować z pustym żołądkiem.
- Może jakieś rady? - Zaproponowała Lora Erick'owi.
- Emily nie potrzebuje moich rad - powiedział po chwili, nadal nie podnosząc na mnie wzroku.
- Musisz być taki dziecinny? - Zapytałam ze złością. Ale fakt, rzeczywiście nie potrzebowałam jego rad.
Westchnął.
- Trzymajcie się z dala od tego, w czym jesteście dobrzy. I starajcie się nie wchodzić w drogę zawodowcom.
Miałam zamiar podziękować mu za te genialne rady, ale wolałam już nie podgrzewać atmosfery.
- Trybuci z Czwórki są najgroźniejsi - powiedziała Lora. - To rodzeństwo, Travis i Gabrielle. Trenują od dziecka, ich starszy brat wygrał Igrzyska kilka lat temu.
- Zgłosili się? - Zapytałam. Nie mieściło mi się w głowie, że są w stanie się pozabijać.
- Tak - powiedziała Lora, najwyraźniej też tego nie rozumiejąc.
Na tym urwała się rozmowa. Otrzymałam tylko wskazówki co do godziny i miejsca, w którym powinnam znaleźć ośrodek treningowy. Miałam kilka godzin wolnego.
***
Dotarłam na miejsce jako jedna z ostatnich i rozejrzałam się po sali. Tak jak myślałam, grupa zawodowców już się ukształtowała. Oczywiście na ich przedzie stali trybuci z Czwórki, Travis i Gabrielle. Oprócz nich były jeszcze cztery osoby z Dwójki i Jedynki. No, i jeszcze jedna osoba...
Nie spodziewałam się, że tam go ujrzę. Ale fakt faktem, Liam stał wśród nich, wymieniając zabawne uwagi, najwyraźniej doskonale się czując w ich towarzystwie. Cudnie, kolejny powód, by go zabić. Nie wysłuchałam nawet ciemnoskórej kobiety omawiającej zasady ośrodka szkoleniowego, taka byłam zła. Rzuciłam mu wściekłe spojrzenie, ale on się tym nie przejął. Nic dziwnego, robiłam tak ostatnie kilka dni.
Przełknęłam jakoś fakt, że grupa zawodowców najwyraźniej upatrzyła sobie mnie na pierwszą ofiarę i zajęłam się treningiem. Podeszłam do stoiska z włóczniami, pamiętając, by unikać dziedzin, w których jestem dobra. A włóczni w zasadzie nigdy w ręce nie miałam, nie czułam potrzeby miotania nimi we wszystkie strony, były mało poręczne.
Wzięłam jedną i rzuciłam przed siebie. Ze zdziwieniem zaobserwowałam, że wpadła w środek maty, a przynajmniej mniej więcej. No cóż, głupi zawsze ma szczęście. Następnymi pięcioma powtórzyłam sukces pierwszej. Talent? Uśmiechnęłam się do siebie, widząc zdziwione twarze zawodowców.
Czym miałam się teraz zająć? To było zagadnienie warte uwagi. Spojrzałam w stronę stanowiska z mieczami. Stając na polu, ze wszystkich stron wyskakiwały manekiny, które trzeba było przebić. Było ono jednak zajęte. Zajęte przez chłopaczka z Dwunastki. Musiałam przyznać, ze nieźle sobie z nimi radził.
- Spadaj młody - usłyszałam głos Travisa. Obrzucił groźnym spojrzeniem chłopaczka, który nie zareagował.
Zdenerwowałam się. Jak ten cham mógł, jeszcze nie byliśmy na arenie.
- Może nie tak ostro? - Zaproponowałam mimowolnie. Mój głos miał w tamtej chwili lekko zachrypniętą barwę.
- Nie będziesz mi rozkazywać, frajerko - odpowiedział zbliżając się do mnie.
- Nie mogłeś wymyślić lepszej riposty? - Zapytałam nie cofając się ani o krok. - Czy może jesteś po prostu zbyt tępy, żeby jakąś wymyślić?
To nie był dobry ruch. Zdecydowanie. Nasza rozmowa przyciągnęła oczy wszystkich zgromadzonych w ośrodku. Nie musiałam długo czekać, żeby wyparowała ku mnie jego pięść. Może był silny, ale niezbyt celny i szybki. Uniknęłam ciosu, już myśląc nad moim prezentem dla niego, ale powstrzymali mnie kapitolińscy pracownicy, odciągając mnie od chłopaka.
- Pogadamy na arenie - usłyszałam jego głos. Również był skrępowany.
Dopiero po kilkudziesięciu minutach mogłam tam wrócić. Tym razem zajęłam się czymś mniej konfliktowym. Rozpalaniem ognia, maskowaniem, wiązaniem węzłów. Lepsze rzeczy wolałam zostawić na koniec. Wiedziałam, że kiedy wrócę czeka mnie piekło.
Bardzo dziękuję za miły komentarz u siebie. Czytelnicy to dla mnie bardzo ważna sprawa. I dzięki temu, że napisałaś "i nie, nie musisz czytać", weszłam na Twojego bloga. Tematyka Igrzysk - na pewno zaraz zacznę czytać. Poza tym widzę, że po prawej stronie masz dużo podobnych blogów. Fajnie, do tej pory znalazłam same zamieszone. No więc zabieram się za czytanie!
OdpowiedzUsuńTEN ROZDZIAŁ MNIE POWALIŁ.
OdpowiedzUsuńZa pewne dlatego, że działo się dużo. Emily z każdym rozdziałem podoba mi się coraz bardziej. Ma charakterek. I to jest to co lubię.
Intryguje mnie chłopiec z dwunastki i boli mnie, bo zapewne zginie. DLACZEGO PRZYWIĄZUJĘ SIĘ DO POSTACI FIKCYJNYCH, DLACZEGO. Trybuci z 4. Tak ich przedstawiłaś, że miałam ciary na plecach. Będzie mord, krew i płacz, prawda?
Pozdrawiam, Faith.
http://trybuci-dystryktu-czwartego.blogspot.com/