Od czasu "wystąpienia" Katniss Everdeen wszystkie przepisy w Panem uległy znaczącej zmianie, żeby nie powiedzieć - zaostrzeniu. Najwyraźniej wychodziłam z domu za rzadko, by to zauważyć. Ale rzeczywiście, od wyjścia z pociągu wszędzie byłam eskortowana przez Strażników Pokoju. Poruszaliśmy się po części Kapitolu, której nie znałam. Może jakiś bunkier, może baza. Nie chciałam nawet myśleć o konsekwencji tutejszych działań.
Strażnicy nie tylko pilnowali, żebym nie uciekła. Robili również wszystko, żebym się nie rozglądała. Oczywiście jak na życzenie zaczęłam to robić coraz częściej. Zbyt dużo się nie naoglądałam, dotarliśmy do celu. Strażnicy wprowadzili mnie do pokoju obitego ciemnoczerwoną tkaniną. Nie było tam żadnych obrazów, żadnych artystycznych dodatków. Tylko długi, czarny stół, na nim wyłączony hologram i dwa obite skórą fotele. Panował półmrok, tak charakterystyczny dla większości kapitolińskich biur.
- Witaj Emily - powiedział starszy mężczyzna o siwych włosach. Można powiedzieć - statystyczny mieszkaniec Kapitolu o wysokim stanowisku.
- Cześć - odparłam, nie czekając na pozwolenie by siąść. Z reguły już nie bawiłam się w zwroty grzecznościowe w stosunku do Kapitolińczyków.
Zbiło go to trochę z tropu, zapadła cisza. Ja wolałam załatwić sprawę jak najszybciej.
- Więc o co chodzi? - Zapytałam.
Plutarch nachylił się nad biurkiem i zrobił z palców tzw. piramidkę. Trick psychologiczny mający za zadanie przekonać mnie, że ma rację. Znałam już wszystkie sztuczki Kapitolińczyków, wszystkie ich starania wydawały mi się takie śmieszne.
- Pewnie wiesz, że jestem nowym Organizatorem Igrzysk? A wiesz, dlaczego się zgłosiłem? Bo tylko tak możemy coś zmienić w Panem.
Zmienić w Panem. Nie słyszałam jeszcze z ust nikogo z nich, że "chcą coś zmienić". Wszyscy zawsze zaznaczali, że Panem działa jak najlepszy zegarek, a system polityczny jest idealny.
- Co dokładnie?
Plutarch odpalił hologram. Zobaczyłam na nim tą małą Katniss z jagodami, potem przerzucił na zamieszki w Dystryktach. Zamieszki. Czyli musiała dać komuś do myślenia, ludzie chcą walczyć. W Dziesiątce jednak nic się nie działo, nie zauważyłam żadnych odstępstw od normy. No, ale może nie chciałam ich zauważyć.
- Aha, i pan chce zdusić te zamieszki czy jak? I co mi do tego? - Nie rozumiałam.
- Nie, Emily - nie lubiłam, kiedy wypowiadał moje imię. - Chcę pomóc powstańcom.
Nie mieściło mi się to w głowie. Jak pomóc? On? Dlaczego? A nawet jeśli... To jakie oni mają szanse?
- Co? - Potrafiłam tylko wydusić. - Pomóc?
- Tak. Podjąłem już wstępne rozmowy z Trzynastem Dystryktem.
Trzynasty Dystrykt. To dopiero wymyślił.
- Przecież on nie istnieje.
W odpowiedzi pokazał mi hologram Trzynastki. Jej przekrój. Podziemne korytarze, ludzi... Nie wierzyłam. Myślałam, że tylko mnie wrabia.
- Niemożliwe - wyszeptałam, nie mogąc oderwać wzroku.
- On istnieje. Ale nie może nic zrobić. I nie będzie mógł, jeśli nam nie pomożesz.
A w czym ja mogłabym pomóc?
- Nic nie zrobimy bez niej - ciągnął dalej, przerzucając obraz na Katniss. - Ona jest Kosogłosem powstańców, ona daje nadzieję. Ale nic nie zrobi, jeśli Kapitol nadal będzie cenzurował jej nagrania. Dlatego trzeba ją przenieść do Trzynastki, dopiero tam będziemy mogli zacząć propagandę i, co za tym idzie, powstanie.
Powstanie. Dźwięk tego słowa był piękny. Niczego więcej nie mogłabym chcieć. Znowu walczyć. Znowu, ale przeciwko Kapitolowi, prawdziwemu wrogowi.
- Wiesz jak to zrobić? - Zapytałam, teraz z żywym zainteresowaniem.
- Tak. Musi znowu wziąć udział w Igrzyskach.
Na samo słowo "Igrzyska", wzdrygnęłam się.
- Przecież to wbrew zasadom...
- To nie są zwykłe Igrzyska. To Igrzyska Ćwierćwiecza, dlatego... Możemy zmienić zasady.
- Jak zmienić? - Nie potrafiłam połączyć faktów.
- Wezmą w nich udział dotychczasowi zwycięzcy.
Czułam, jak serce zaczyna mi bić jak oszalałe. Wracam na arenę. Na pewno mnie wybiorą. Znowu muszę walczyć. Słyszałam już moje imię, wywoływane na Dożynkach. Nie. Nie chciałam tego.
- Nie! - Nie wiedziałam czy krzyknęłam, czy to było tylko w mojej głowie.
- Emily, nie tylko ty jesteś wtajemniczona. Inni zwycięzcy już na to przystali, Beetee, Johanna, Fin... - przerwał.
- Finnick - wydukałam. - Finnick. I co? Mam szansę wrócić na arenę, i jedynym argumentem, który za tym przemawia jest fakt, że mogłabym zabić jego. A tu co się okazuje? Że prawdopodobnie nie będę go mogła nawet zabić, bo jest sojusznikiem. Jasne.
- Macie za zadanie tylko chronić Kosogłosa przed tymi trybutami, którzy nie będą chcieli współpracować. A raczej, którym nawet nie damy takiej szansy. Katniss Everdeen ma przeżyć, co do reszty - wszytsko zależy od was.
- I co z tego że wygra Igrzyska? Co to jej da? - Zapytałam.
- Nie wygra. Wy też nie umrzecie. Nie wszyscy. Beetee ma plan, jak zniszczyć zabezpieczenia areny od środka. Wtedy ewakuujemy was poduszkowcem.
To wszystko wymagało gruntownego przemyślenia, ale on nie dał mi czasu.
- To co, jesteś w stanie poświęcić nawet własne życie, żeby ją ratować?
Spojrzałam na Katniss, wyciągającą jagody.
- Tak, jestem.
***
- Doskonale - powiedział Plutarch, wyciągając z kieszeni skrawek papieru. - Więc mam jeszcze jedną prośbę. Po powrocie wyjdziesz poza teren Dystryktu i przekażesz ten dokument człowiekowi z Trzynastki.
- Nie możemy wychodzić poza teren Dystryktu - powiedziałam szkolnym tonem z poważną miną, ale długo jej nie utrzymałam. - Dobra, przekaże to. Ale dlaczego akurat ja?
- Bo tak jest najbezpieczniej - powiedział Plutarch. - Gdybym go wysłał, na pewno przejąłby go Kapitol, a jest naprawdę bardzo ważny. A dlaczego ty? Zastanów się. Masz coś do stracenia?
No niby tak, zbyt dużo stracić nie mogłam. Podniosłam się i skierowałam do drzwi.
- Emily - zatrzymał mnie jeszcze Plutarch. - Snow dał Strażnikom Pokoju rozkaz, by was chronić. Was - zwycięzców. Nie chce żadnych samobójstw, wszyscy macie umrzeć na ekranie. W praktyce oznacza to też, że nie mogą was zabić do Dożynek.
I to akurat była przydatna informacja.
***
Kiedy tylko wyszłam z pociągu, skierowałam się w stronę lasu. Jeśli gdziekolwiek mógł być ten człowiek z Trzynastki, to tylko tam. Chciałam nie przechodzić przez główny plac, ale wszędzie indziej aż roiło się od Strażników Pokoju. Aż dziwne, że w najważniejszym miejscu było ich tylko kilku. No ale w sumie było to logiczne, nikt się tam nie zapuszczał. Nikt w ogóle nie wychodził z domu.
Na samym środku tego kamiennego placu stała szubienica, pręgierz i wiele innych przyrządów tortur, których nazw nie znałam. Strażnicy widzieli mnie, ale na szczęście nie przyszło im do głowy iść za mną. Czułam się taka nietykalna. Fajne uczucie.
Jak żyję, nigdy przy ogrodzeniu nie stali żadni Strażnicy. Nawet na placu rzadko ich widywaliśmy. Dopiero po moich Igrzyskach Snow to wszystko zaostrzył, wcześniej z nikim z mojego Dystryktu nie było problemów.
Przynajmniej trzech Strażników stało przy samym ogrodzeniu, a ja nie miałam żadnego planu. Tak jest najbezpieczniej. Sraty taty. Obawiałam się, że moje wyjście poza teren Dystryktu będzie wymagało paru ofiar. Wbrew pozorom Igrzyska nie zniszczyły mi psychiki do tego stopnia, żebym nie była już w stanie więcej nikogo zabić, wręcz przeciwnie. Zabijanie stało się jakby czynnością na porządku dziennym. Żadnych emocji, żadnych wyrzutów sumienia.
Schowałam się za kępką krzaków i zaczęłam myśleć. Ale jedyny pomysł jaki przychodził mi do głowy, to szybkie zabicie wszystkich trzech Strażników. Na to akurat plan bym miała, ale nie. Chyba trzeba to było inaczej rozwiązać.
Zaczęłam szeleścić gałęziami, robić duży hałas. Chciałam, żeby Strażnik podszedł bliżej.
- Muszę coś sprawdzić Shaun - usłyszałam jego głos.
Schowałam się głębiej w gałęzie tak, żeby nie mógł mnie zobaczyć na pierwszy rzut oka.
Strażnik schylił się, zarzucając broń plecy. Zły ruch. Wyskoczyłam z krzaków i przystawiłam mu nóż do gardła, drugą ręką zakrywając usta.
- Wszystko w porządku? - Zawołał drugi Strażnik.
- Powiedz "tak", a może cię nie zabiję - wyszeptałam i otworzyłam mu usta.
- Tak, w porządku - powiedział posłusznie.
- Doskonale - odpowiedziałam. - A teraz wybacz.
Wbrew wszelkim domysłom, wcale go nie zabiłam. Ogłuszyłam go tylko prawym sierpowym i schowałam pod gałęzie, szybko ściągając z niego strój. Założyłam hełm i jak najszybciej wyszłam zza krzaków. Już teraz widziałam nieścisłości w moim postępowaniu, ale nie miałam zbyt dużej dowolności.
- Już myślałem, że nigdy stamtąd nie wyjdziesz - odezwał się Shaun.
Nie odpowiedziałam. Mój głos mógłby mnie zdradzić. Zaczęłam chodzić tak samo jak wszyscy pozostali Strażnicy, żeby nie budzić podejrzeń. Było już naprawdę ciemno.
Nie miałam absolutnie żadnego pomysłu jak to rozegrać. Na szczęście odpowiedź przyszła sama.
- A teraz młody jak zawsze - odezwał się po kilkudziesięciu minutach Shaun, prawdopodobnie do mnie. - My z kolegą chwilkę się zregenerujemy, a ty nasz budzisz, gdyby sierżant przyszedł, tak?
- Tak - wyszeptałam nieprawdopodobnie szczęśliwa.
***
Szybko zasnęli i mogłam wejść do lasu. Nie wiedziałam gdzie był ten gość, albo... kobieta. Nie wiedziałam nawet jak wygląda. Dlatego mogłam najwyżej chodzić po lesie i mieć nadzieję, że w końcu to on mnie znajdzie. I... znalazł. Nagle poczułam ciężar na moich plecach, ale próbowałam utrzymać się na nogach. Bezskutecznie. Poczułam się jak na arenie. Jakby mój umysł znowu włączył tryb "co teraz zrobić". Odwróciłam się na plecy, zanim zdążył mnie przygwoździć (a był to na pewno mężczyzna) i podciągnęłam nogi do siebie. Zdążył niestety złapać moją stopę, wtedy z drugiej prawie dostał w twarz. Prawie. Bo niestety złapał ją, zanim zakończyła ruch na jego czaszce. Wtedy złapałam go za ubranie i pociągnęłam do siebie, niestety zapomniałam, że w miejscu w którym wtedy się znajdowaliśmy było też znaczne obniżenie terenu.
- Zostaw mnie - krzyknęłam, nie rozumiejąc dlaczego mnie atakuje.
- Nie mam litości dla Kapitolińczyków - odpowiedział, a wtedy zaczęliśmy toczyć się w dół.
Nie pierwszy raz znajdowałam się w takiej sytuacji, spadałam w tą dolinę wielokrotnie. Zdążyło mi tylko przemknąć przez myśl, że rzeczywiście miałam na sobie strój Strażnika Pokoju, i że pewnie to wszystko przez to.
Kiedy teren się spłaszczył oboje jak na sygnał podnieśliśmy się i skierowaliśmy w siebie lufy naszych pistoletów.
- Ty jesteś dziewczyną - powiedział zdziwiony mężczyzna.
Nawet nie zauważyłam kiedy spadł mi hełm.
- No raczej - odłożyłam pistolet. - I nie jestem Strażnikiem.
Dopiero teraz mogłam zwrócić uwagę na to jak wygląda. Ostro zarysowane kości twarzy, krótkie czarne włosy, kilkudniowy zarost. Był mniej więcej w moim wieku. Wyglądał na silnego, ale wiadomo. Nie pierwszy silny, który ze mną walczył.
- Jeśli jesteś tym, kim myślę, że jesteś, to miałam ci to przekazać - powiedziałam wyciągając papier.
Przyjął go, nie odrywając ode mnie oczu.
- James - przedstawił się, nie wyciągając jednak ręki.
- Emily - odpowiedziałam. W sumie nie dziwne, że mnie nie poznawał. W Trzynastym Dystrykcie raczej nie przejmowali się Igrzyskami.
- Przepraszam że cię poturbowałem, ale rozumiesz. Poza tym... Mówili, że przyślą kogoś dobrego...
- Dobrego? - Zapytałam. - Dobrego, ach tak. Więc ja nie jestem wystarczająco dobra?
- To znaczy... - Zawahał się. - Nie wyglądasz niebezpiecznie.
Mimowolnie zaczęłam się śmiać.
- Ok, nie wyglądam niebezpiecznie, nie jestem niebezpieczna, masz rację. A myślisz, że ten strój jak zdobyłam, poprosiłam?
- No, nie zdziwiłbym się - odpowiedział z ironicznym uśmieszkiem. - Pewnie dlatego tyle to trwało.
- Posłuchaj, James - powiedziałam cichym, ale jadowitym tonem. - Wielu było takich, co to mnie oceniali mnie nie znając. I wiedz, że wszyscy skończyli tak samo źle. Dlatego lepiej mnie nie wkurzaj i wracaj do tej swojej Trzynastki.
Aż zdziwiło mnie ile mam w sobie spokoju.
- Już się boję - odpowiedział, nie zdejmując z ust uśmiechu. - Chociaż w sumie wolałbym zostać, gdybyś przypadkiem potrzebowała pomo...
- Idź już - warknęłam i zaczęłam z powrotem wchodzić pod górę. Usłyszałam tylko jego śmiech. Nie wiedziałam o co mu chodziło.
- Słodko się wkurzasz - zawołał jeszcze i chyba wreszcie spełnił moje życzenie. Poszedł sobie.
Dupek. Pomyślałam i udałam się w stronę domu.
______________
Wesołych Mikołajek! :D Miałam opublikować dokładnie 6 grudnia, ale jakoś chyba się nie doczekam. A że Mikołaj przynosi prezenty w nocy, to można powiedzieć - już jest noc. Dziękuję Wam wszystkim za tyle ciepłych słów w komentarzach, one dają takiego kopa do pracy, że sobie nawet nie wyobrażacie ;) A poza tym nie miałam pojęcia, że ktoś czekał na mnie prawie rok, to naprawdę bardzo miłe :D Kocham Was <3
______________
Wesołych Mikołajek! :D Miałam opublikować dokładnie 6 grudnia, ale jakoś chyba się nie doczekam. A że Mikołaj przynosi prezenty w nocy, to można powiedzieć - już jest noc. Dziękuję Wam wszystkim za tyle ciepłych słów w komentarzach, one dają takiego kopa do pracy, że sobie nawet nie wyobrażacie ;) A poza tym nie miałam pojęcia, że ktoś czekał na mnie prawie rok, to naprawdę bardzo miłe :D Kocham Was <3
Jak zwykle cudowny rozdział <3 ten James... Wyczuwam wątek miłosnyy :-D
OdpowiedzUsuń:3 Łiiiii!!! Jaki fajny rozdział (^_^) James... Czyżby Emily miała się zakochać? Wooow :3
OdpowiedzUsuńWeny!
Jak szybko kolejny rozdział ^_^
OdpowiedzUsuńByłabym chyba bardziej nieufna na miejscu Emily. Nie wiem, czy uwierzyłabym od razu w to, że Kapitoliński organizator Igrzysk chce pomóc rebeliantom, czy to nie jest żadna sztuczka czy podstęp :p
Świetnie załatwiła sprawę Strażników
Już polubiłam Jamesa :D
Rozdział świetny i czekam na następny
Weny! c:
W sumie racja, nie pomyślałam o tym xD Muszę chyba zacząć ogarniać :P
UsuńFajny rozdział i tak szybko dodany<3
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na Dożynki, na arenę i naszą Emily - jak sobie z tym poradzi. Mam nadzieję, że ją wylosują - chyba jestem bez serca...
Weny!
~Grace
Kocham ciebie i twoje rozdziały. Każdy jest coraz lepszy i bardziej wciąga. Każdy wydaje się coraz krótszy, mimo iż jest na odwrót. Jestem niesamowicie wdzięczna, że zaobserwowałaś mojego bloga nim cokolwiek napisałam xd :D
OdpowiedzUsuńLove you xoxo czekam z niecierpliwością na nexta :*
WOAH
OdpowiedzUsuńzajebioza omg
Jak ja za tym tęskniłam, geeez
Dawno nic nie dodawałaś, a dzisiaj wbijam na bloggera i widzę nowy rozdział w obserwowanych blogach, omnomnom *-*
Nie mam słów na opisanie tego, ale spróbuję XD
james jest fajny, hyhyhy :D
bezbłędna scena ze strażnikami, yolo, emily dandżeros XD
btw, mam przeczucie że:
a) emily jednak nie trafi na arenę
b) umrze
albo
c) zmienisz trochę i z areny wydostanie się 7 zwycięzców XD
czekam na następne, mam nadzieję że będą jak najszybciej <3
and may be odds be ever in your favor ^^
Fajowski rozdział. Super, że masz nowe pomysły. Pisz dalej. ^^
OdpowiedzUsuńDobrze, nadrobiłam zaległości, teraz czas na opinie.
OdpowiedzUsuńTa pora roku to taki sezon na powroty. Ja także miałam przerwę w recenzjach, ale na mnie nie czekało tyle fanów, co na Ciebie. :)
Dwa nowe rozdziały są świetne, a ten pomysł z kradzieżą stroju Strażnika był genialny. Ty to masz głowę do tego. I ten James z 13 dystryktu... Ciekawe jak to się potoczy.
Ahh, no i ciekawi mnie Twoja wersja 75. Głodowych Igrzysk. Coś czuję, że będzie ostro, gdy Emily będzie musiała współpracować z Finnickiem. ^^
Pozdrawiam i życzę weny.
Dzisiaj przeczytałam wszystkie rozdziały Twojej powieści, straciłam pełno czasu i przyznam szczerze - wcale nie żałuję! ;) Piszesz świetnie, miło się to czyta. Twoje pomysły są genialne, nie wiem skąd je bierzesz, jak je wymyślesz, ale dobre to :D Teraz i ja będę czekała nawet rok na kolejny rozdział ;p Pisz szybko i weny życzę ^^
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak się cieszę, że zaczęłaś pisać. ;)
OdpowiedzUsuńDla odświeżenia przeczytałam wszystkie opublikowane rozdziały. I w jednym zdaniu powiem, że po prostu świetnie piszesz. Nic dodać, nic odjąć. ;)
Ten rozdział należy chyba do moich ulubionych. Pojawił się James, będzie fajne. ;D
Nie będę już przedłużać. ;)
Czekam na następny rozdział i życzę duużo weny.
Przy okazji zapraszam do mnie - http://aria-force-igrzyska.blogspot.com/
Kocham twojego bloga! <3 Myślałam, że już nigdy nic nie napiszesz, a tu prosze- taka niespodzianka :D Genialny rozdział <3
OdpowiedzUsuńChyba się na Ciebie obrażę..
OdpowiedzUsuńŻartuję, ale dlaczego dopiero wczoraj mnie poinformowałaś?! Czuję się urażona. xd
Dosyć często sprawdzałam, czy pojawiła się tutaj kolejna notka i zaczęłam myśleć, że już tutaj nie wrócisz. Nadrobiłam te dwa rozdziały i mi się strasznie spodobały.
Jestem ciekawa jak Emily i Katniss się będą dogadywać.
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział. ;*
Kochana, zadziorna Emily.
OdpowiedzUsuńI w końcu wszystko się rozkręca. Alleluja.
Przepraszam, ale dzisiaj już nie dam rady nic napisać, śpię na siedząco. Jutro nadrobię resztę. Pozdrawiam, Faith.
trybuci-dystryktu-czwartego.blogspot.com