poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Prolog

     Obudziła mnie zimna woda na moim ciele. Wydawała się być najgorszym, co może mnie spotkać. A jednak. Od razu dostałam batem w twarz.
      Jęknęłam z bólu. Nie chciałam otwierać oczu, jakby ciemność miała ochronić mnie przed światem.
- Mówiłem, że pożałujesz - usłyszałam głos Greysona.
     Otworzyłam oczy. Biała sala. Białe światło. Kat. Kapitol.
     Nie mogłam w to uwierzyć. Co się stało? Byłam przecież na arenie, a teraz? Dlaczego jestem w Kapitolu i to sama?
- Dlaczego tu jestem? - Odważyłam się spytać i osłoniłam twarz przed uderzeniem bata. Z nadgarstka prysnęła krew i zalała białą podłogę. Krzyknęłam. Mimo to nie dawałam się ignorować. - Umiesz coś poza machaniem batem?
     Tym razem dostałam w plecy. Mimowolnie się skuliłam, obejmując kolana, ale starałam się nie krzyczeć. 
- No więc? - Wyszeptałam cienkim głosem.
- Poduszkowiec z Trzynastki zabrał kilku trybutów... W każdym razie nie ciebie.
Zamarłam. Więc to się udało? Cały plan Plutarcha? Przecież to nie miało szansy... A jednak. I co, nie zabrali tylko mnie? Dlaczego?
- Kończ, Greyson - usłyszałam mechaniczny głos, który zawsze zwiastował zakończenie tortur.
- To było tak lekko, na powitanie - powiedział. - Jeszcze cię wykończę.
***
     Nie spodziewałam się dzielić celi z Annie. Na początku jej nie poznałam, strasznie się zmieniła od swoich Igrzysk. Siedziała w kącie obejmując własne kolana i kołysała się powoli. Kiedy Strażnik brutalnie wrzucił mnie do celi, zaczęła płakać. Tak po prostu. Po chwili płacz zamienił się w głośny krzyk. 
- Zamknij się - syknęłam i położyłam się na "łóżku", próbując choć trochę opatrzyć zakrwawione ciało. Nie rany jednak były najgorsze. Najgorsza była świadomość, że to dopiero początek. Że okaleczą mnie gorzej.
     Jak się okazało, nie tylko mnie pominięto. Nie zabrali jeszcze Peety i Johanny. Ale Finnicka tak... Byłam prawie pewna, że po tym, jak stoczyliśmy się z urwiska, leżeliśmy na tyle blisko siebie, by mogli zabrać nas oboje. Ale zabrali tylko jego. Okłamali mnie drugi raz.
     Dopiero po pewnym czasie doszła do mnie ta cała sytuacja. Była beznadziejna i straszna zarazem. Chyba powinnam zachowywać się jak Annie, płakać, krzyczeć... Ale nie potrafiłam. Jakaś cząstka mnie była po prostu przyzwyczajona do tego bólu, do Kapitolu. To była trudna, ale mimo wszystko normalna sytuacja.
   ***
- Emily Saws - powiedział Strażnik i szarpnięciem wyciągnął mnie z celi.
Co jakiś czas ktoś przychodził, żeby wziąć jedno z nas na tortury. Co ciekawe, moje imię pojawiało się wyjątkowo często. Tylko czasem była to Johanna. Nikt inny.
     Zupełnie nie miałam poczucia czasu, dnie wypełniało mi światło świetlówek, odbijające się od błyszczącej podłogi. Często z Johanną próbowałyśmy się porozumiewać, byłyśmy za kratkami, ale na przeciwko siebie. Niestety Strażnicy wszystko zauważali i kazali nam przestać pod groźbą bicza. Na początku próbowałyśmy protestować, ale szybko zrozumiałyśmy, że każde nadprogramowe tortury mogą zakończyć się naszą śmiercią. Ja sama nie wiem, czy bardziej było wykończone moje ciało, czy może psychika. Z całego serca nienawidziłam Greysona. Traktował mnie jak królika doświadczalnego, na którym mógł próbować swoich nowych pomysłów na wywołanie bólu. 
     Co mnie najbardziej zastanowiło, nikt nas o nic nie pytał. Jakby już wszystko wiedzieli, a męczenie nas traktowali raczej jak rozrywkę. Nie chodziło im o żadne informacje, raczej o złamanie nas. Żebyśmy się poddali, zaczęli cierpieć, błagali o litość. To mój spokój wywoływał tą złość u Greysona. I wiedziałam, że póki żyję będę się skupiać tylko na tym, by ten stan rzeczy się nie zmienił.
***
     Rzadko udawało mi się tak po prostu zasnąć. Ale jeśli już tak się działo, to było to w nocy, w której Annie miała swój kolejny koszmarny sen i musiała budzić się z wrzaskiem. 
- Przestań się drzeć! - Krzyknęłam ze złością, ale to tylko spotęgowało wrzask.
Westchnęłam i wstałam z łóżka, a następnie zatkałam jej usta. Po kilku sekundach puściłam. Rzeczywiście się uspokoiła.
- Topiłam się - powiedziała. Rzadko z jej ust można było usłyszeć coś sensownego, ale tym razem naprawdę się na takie coś zanosiło. - Miałam wtedy dwanaście lat, nie umiałam pływać. Tylko on mnie zauważył. Bardzo szybko pływa. W kilka sekund był obok mnie, żeby mnie uratować.
Nie trzeba być geniuszem, żeby domyśleć się o kim mówi. Finnick. Pewnie tak się poznali.
- Potem nauczył mnie pływać - kontynuowała. - Powiedział, że będzie mnie zawsze chronił. Że zawsze będzie przy mnie.
     Gdybym była normalnym człowiekiem, w normalnej sytuacji, uznałabym, że to słodkie. Ale ja, senna i obolała byłam w stanie powiedzieć tylko jedno.
- Teraz nie przypłynie i cię nie uratuje.
Dopiero gdy to powiedziałam, doszło do mnie, że mam stuprocentową rację. Gdyby planowali nas w ogóle uratować, na pewno zabraliby nas z areny. Mamy zdychać w tym więzieniu i w najlepszym razie być męczennikami rebelii.
***
      Czułam, jakbym siedziała w tej celi już co najmniej kilka lat. Wariowałam. Miałam ochotę wstać, pobiegać, zrobić cokolwiek. Czułam się, jakby powietrze mnie zabijało, bardzo powoli i boleśnie. Z każdą minutą miałam w sobie mniej życia, a jedyną miarą czasu było moje imię powtarzane przez Strażników.
- Wylosowali go na Dożynkach - powiedziała znowu Annie. - Strasznie się bałam, ale on obiecał, że wróci. I zrobił to. Teraz też to zrobi.
Ona czekała. Czekała na pomoc, na Finnicka. Nie dała sobie wmówić, że pomoc nie nadejdzie. A i mi znudziło się szczucie jej prawdą.
- Z pewnością - mruknęłam i wróciłam do bardzo interesującego zajęcia, jakim było licznie blizn na moich rękach.
- A potem wylosowali mnie, a on obiecał, że mi pomoże. I pomógł. Przeżyłam.
- Przeżyłaś - potwierdziłam. Wszyscy wiedzą dlaczego, Finnick błagał organizatorów o jej życie. Trzeba było przyznać, że mu się udało.
- Kocham go. Boję się, że coś mu się stało, dlatego nie przychodzi.
Była jak dziecko. Cały czas przeżywała i bała się. To o siebie, to o Finnicka. 
- Mogę ci zagwarantować, że nic mu nie jest - powiedziałam. - My jesteśmy w znacznie gorszej sytuacji.
- Więc przyjdzie - powiedziała z pewnością. - Nie zostawi mnie.
Nie chciałam już nawet potwierdzać. Z jednej strony jej gadanie mnie denerwowało, a z drugiej było jakimś urozmaiceniem. 
- A ty? - Zapytała w końcu. - Ciebie ktoś uratuje?
Hahahaha. Przejrzałam szybko w głowie listę osób, którym naprawdę może na mnie zależeć. A nawet bardzo szybko, bo lista ta jest całkowicie pusta. 
- Raczej nikt tego nie zrobi - odpowiedziałam spokojnie. 
- Jest zajęty?
- Można tak powiedzieć. Nie ma szans, żeby tu po mnie przyszedł.
- Jeśli cię kocha, to na pewno ci pomoże.
      Nie mogła zrozumieć, że może być tak, że człowiek nie ma nikogo kto mógłby mu pomóc. Że można tak po prostu sobie istnieć bez miłości i liczyć tylko na siebie.
- Nie ma nikogo takiego - powiedziałam twardo i wbiłam wzrok w ziemię.
    Podeszła do mnie i zaczęła mi czesać włosy palcami. Zdziwiłam się, ale jakoś nie mogłam jej odepchnąć. 
- Nie wierzę, że tak jest - powiedziała, robiąc mi warkocza. 
Sama umiałam zrobić jedynie kucyka, czasem koka. Przesunęłam palcami po włosach. Całkiem niezły, gdyby nie był tak sklejony krwią, to może nawet ładnie by wyglądał.
- Jesteś ładna - spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. - Na pewno będziesz miała kogoś takiego.
- Ktoś taki już chyba był - szepnęłam. - Ale już go nie ma. 
     Zasmuciła się i odeszła z powrotem na swoje łóżko. Była na pewno najdziwniejszą osobą, jaką spotkałam. Kochała Finnicka z wzajemnością, na pewno nie była całkowicie zdrowa psychicznie i miała w sobie niesamowitą nadzieję. A on? On mógł mieć każdą kobietę. A wybrał właśnie ją. Zwykłą Annie z Czwartego Dystryktu.
     I myślałam, że jej nie potrzebuję. Że nawet łatwiej by mi było, gdyby to nie ona dzieliła ze mną celę. Aż do momentu, kiedy wszedł Strażnik i powiedział:
- Annie Cresta.
      Nie spodziewałam się, że tak zareaguję. A jednak.
- Nie możesz jej wziąć - wstałam z łóżka. - Nie możesz, ona jest za słaba!
- Takie mam polecenie, nie wtrącaj się!
- Nie, ona tego nie przeżyje! - Krzyknęłam i próbowałam wyrzucić Strażnika z celi. Oczywiście byłam za słaba  żeby w ogóle utrzymać się na nogach. Strażnik już zamachnął się, żeby uderzyć mnie w twarz, a ja odruchowo zamknęłam oczy, kiedy usłyszałam uderzenie. Nic mnie jednak nie zabolało. Bo to nie ja dostałam. To Annie, która rzuciła się między nas. Zaczęła płakać, łapiąc się za swój zakrwawiony nos.
- Ja pójdę za nią - powiedziałam do Strażnika. - Przecież to mnie chcecie, nie jej. 
- Zgódź się - usłyszałam głos Greysona, który nie wiem kiedy wszedł do celi. - Tym razem mam dla Emily naprawdę coś ekstra.
__________________________________
I jest, taki krótki prolog. Długo czekaliście. Wiem, że nie do końca tego chcieliście, ale tak miało być i koniec. Mam mieszane uczucia co do tego prologu, ale jak na początek chyba może być. Nie zmęczę was długością, ale nie mam na tyle weny, żeby się jakoś rozpisywać :/ W pierwszym rozdziale już się więcej wyjaśni. I dziękuję wam wszystkim za przeczytanie + z góry przepraszam za błędy, ale ostatnio mam naprawdę mało czasu i wszystko piszę w biegu :c Następny rozdział napiszę na świętach, więc mam nadzieję będzie naprawdę dobry. Pozdrawiam :)

30 komentarzy:

  1. Jeeeej pierwsza ! ;)
    Wstałam, poszłam na durne rekolekcje i pomyślałam, że może już coś napisałaś. Wchodzę , patrzę i jest! :)
    Nie wiem co powiedzieć... TO JEST GENIALNE !
    Już nie mogę się doczekać co będzie dalej, ale proszę nie zabij Annie. :c
    Życzę weny ! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, cieszę się, że rozdział jest do przeczytania :P
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  2. Jesteś geniuszem.
    Koniec.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, dziękuję bardzo, choć myślę, że nie zasłużyłam :C

      Usuń
  3. Wspaniałe!
    Sądze, że Emily zobaczy torturowaną Johannę oraz Peetę, hę?
    Z Twoimi rozdziałami, twórczością, jest tak jak z Kosogłosem... Było wiele, niewyspanych nocy...
    Aczkolwiek się zastanawiam się, czy Emily w ogóle przeżyje, że epilog napiszesz w narracji trzecioosobowej.
    A mogłabyś zrobić tak, aby Finnick był wdzięczny za coś głównej bohaterce? Taka sielanka! ;D Dzień pojednania!

    Nieśmiało zapraszam do mnie!
    http://igrzyska-smierci-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym "czymś ekstra" tak od razu się nie okaże. Zresztą, sama zobaczysz :) A co do Finnicka to nadal się zastanawiam jak to rozwiązać... Zobaczę. Dziękuję, na bloga zajrzę jak będę miała czas. Pozdrawiam :D

      Usuń
  4. Cudowny, piękny i zaskakujący rozdział! Każde zakończenie każdego z fragmentów jest iście zabójczo napisane. Annie z Emily z celi - super pomysł. Znowu Patrick <3 Mam nadzieję, że Emily przeżyje. Mam nowy cel w życiu - chcę żeby teraz Greyson dostał za swoje !!! A poza tym to się zdziwiłam, bo myślałam że już ich ratują a to tylko (a może aż) Annie rzuciła się pomiędzy Emily a strażnika. Nie sądziłam, że potrafi... Chcę więcej.!
    A i mam taką małą prośbę - wyłączysz już ten śnieg? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Greysona też nie lubię. I rzeczywiście, śnieg XD Już sama zupełnie zapomniałam, że go mam. Wyłączam grzecznie ^^
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  5. Świetne!!!
    Czekam na pierwszy rozdział :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialne! Płakałam. Uwielbiam Annie i Emily. Nie mogę się doczekać pierwszego rozdziału. Życzę ci dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, cieszę się, że w kimś to budzi emocje. Aż takie emocje. Dziękuję, i pozdrawiam ^^

      Usuń
  7. Mogę być osobą , która zabije Greysona?..
    Annie i Emily w jednej celi - BOSKIE!
    Jestem bardzo ciekawa dalszej części *.* Najbardziej kolejnej tortury.. Życzę dużo weny i czasu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanowię się C: Dziękuję, co do czasu i weny to bardzo się przyda... Pozdrawiam :)

      Usuń
  8. O LOL! Capitol:D Super!
    Muszę powiedzieć, że pod względem fabuły i formy, wyszło ci to niesamowicie. Czekam na nexta:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ja uważam, że zawsze mogło być lepiej, także bez przesady. A następny postaram się dodać... jak tylko napiszę ;)
      Pozdrawiaam :3

      Usuń
  9. Wspaniałe *.*
    Mam tylko jedną prośbę. Nie uśmiercaj później Finnicka... Proszę... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. To też jest trudna sprawa, z tym Finnickiem. Nadal nie wiem... No ale zobaczy się.
      Pozdrawiam :>

      Usuń
  10. No hej!
    Wspaniale przedstawiłaś nam Annie, a wyłapałem, nie wiem, czy dobrze, pewne przebudzenie z emocjonalnego snu Emy, jakby z powrotem zaczynała kochać? Trochę mi jej szkoda, ale to dziwne, że skoro Finnick spadł razem z nią, to znaczy, że Plutarch celowo jej nie uratował? ;) Prolog jest supcio, a jedyna uwaga co do literków: 'hahahaha' - nie zbyt infantylne? Zostawiam pod twoją ocenę.
    Mile mnie zaskoczyłaś, bo od dawna moi ulubieni blogerzy nic nie dodają, a tu taka rewelacja! Gratuluję umiejętności pisania dorodnych opisów akcji i łaczenia wątków książki z Twoimi własnymi.
    Uratuj Annie...
    Proszę...
    Nie pogub się w fabule ! (zamiast 'Weny!' :D )

    Kuburdek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, na pewno zbyt infantylne. Ale jak już tak napisałam, to niech tak zostanie, rada na przyszłość :) Annie będzie bezpieczna, akurat jak niewielu rzeczy jestem pewna, to to wiem na pewno.
      Sama się trochę boję, że to zniszczę, jakoś źle opisze. Serio, taki stres przed dodaniem :P Ale myślę, że mniej więcej projekt jest i będzie dobrze...
      Dziękuję i pozdrawiam :>

      Usuń
  11. Przysięgam, przeczytałam zaraz po premierze, ale nie miałam siły skomentować, bo miałam nawał roboty.
    Ale teraz nareszcie jestem! I zaczynam moją bardzo chaotyczną wypowiedź.
    Na pierwszy ogień idzie ogół. Czo. Chwila. Nie. Daj mi sekundę. Czo ty zrobiłaś? CZO? Nie, moment, mój mózg nie zarejestrował, soł spróbuję przeczytać jeszcze raz.
    Ponownie: CZO?! Plutarch, ty mały, podstępny...
    No ludzie! Jak mogłaś? Znaczy kocham Cię za ten rozdział, ale poważnie, jak mogłaś? Kurczę, wbiło mnie w fotel. Nie uratowali jej? Jak mogli jej nie uratować?! Bez niej cały plan dałby w łeb, do cholery!
    Nienawidzę Cię. Kocham Cię. Twój geniusz mnie osłabia.
    Drugie, Annie. Kuźwa, no nie. No pobolało, wiesz? Annie jest taka delikatna, taka niewinna - Bóg jeden wie, że nawet ja nie potrafiłabym patrzeć, jak ktoś taki cierpi. To po prostu zgroza.
    Ale, taki jest Kapitol, nie rozpisuję się na ten temat.
    Dobra. Mam nadzieję, że coś z tego ogarnęłaś. Weny! Dużo! Wiesz, co mi pomaga? Obejrzenie filmów. Jak je oglądam ponownie, to zawsze wskoczy mi jakiś pomysł.
    xoxo, Loks.
    ~lilybird-everdeen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Geniusz... Daj spokój. Tego byłam pewna od początku, że nie mogą jej uratować. Potrzebowałam tych tortur, żeby pociągnąć dalszą część. Niedługo przekonasz się dlaczego. Też nie lubię jej męczyć, no ale cóż... Czasem trzeba ;)
      I film chyba muszę obejrzeć, bo za następny rozdział się jakoś nie mogę zabrać.
      Dziękuję i pozdrawiam :)

      Usuń
  12. Hej! Nominowałam cię do Libster Blog Award.
    Więcej szczegółów na: http://miasto-upadlych.blogspot.com/2014/04/libster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak zwykle świetny rozdział! Spodziewałam się, że skoro Finnick leżał koło niej to raczej powinni ją zabrać do trzynastki ale jak zwykle mnie zaskoczyłaś .Po za tym najwięcej dzieje się właśnie w trzynastce a nie w kapitolu gdzie tylko ich torturują. Może Finnick jakoś zmajstrował z Plutarchem że jej nie zabrali? Mam nadzieję, że jak nasza Emily się z nim zobaczy to mocno mu przywali. :) Fajnie by było jakby jakoś udało jej się uciec. W każdym razie genialny pomysł żeby wsadzić ją do celi razem z Annie. Może się zaprzyjaźnią i Finnick będzie musiał ją zaakceptować? Greyson zaczyna mnie wkurzać. To trochę dziwne, że meczy tylko ją ale może potem jakoś to się wytłumaczy. Jestem ciekawa czy Em spotka się z Peetą albo prezydentem Snow' em i kiedy postanowisz włączyć ją do rebelii.

    Życzę weny i czekam na następny rozdział,
    Gall Anonim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Musiała trafić do Kapitolu. O przywalenie się nie martw, jakieś będzie na pewno ^^ Z Annie wyszło w sumie nie dawno, na początku chciałam ją dać z Peetą. No, ale chyba tak jest lepiej. Greyson męczy tylko ją, bo się na nią uwziął. Taki człowiek.
      Raczej włączę ją szybko, nie ma po co przeciągać tego więzienia.
      Pozdrawiam C:

      Usuń
  14. No wreszcie i na dodatek taki wspaniały. Też chciałabym tak pisac :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, ale nie przesadzajmy =.=
      Pozdrawiam <3

      Usuń
  15. Jejku... świetny <3
    Biedna Annie :c Podziwiam Emily za to, że poszła za nią. To było wspaniałe :D
    Chciało mi się płakać, kiedy one rozmawiały. Kiedy Emily mówiła, że nie ma takiego kogoś, kto by przyszedł po nią. to takie smutne :( Chyba ktoś po nią przyjdzie, prawda? ;_;
    Mam nadzieję, że to coś ekstra, o czym mówił Greyson, nie będzie aż takie straszne....
    Cudowny prolog.. Trochę straszny... z tymi torturami i w ogóle... xD
    Pozdrawiam i życzę weny :3
    Ps Ogólnie cudowny blog... uwielbiam twoje opowiadanie, a znalazłam je dopiero chyba w tym tygodniu, a przeczytałam wszystko z wielkim apetytem ^^ Świetne <3
    Zapraszam do mnie: http://aniol-ktory-chce-byc-kochany.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3 Trochę straszny rzeczywiście, ale niedługo to się skończy. Myślę, że z jeszcze jeden rozdział taki, a potem lecimy z resztą. Nie wiem jak się w tym odnajdę, ale mam nadzieję, że się spodoba.
      Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam :>

      Usuń