poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział XI

     Siedziałam z Jamesem przez całą noc, trzymałam jego rękę. Nie mogłam zasnąć i jednocześnie uwierzyć w to, co się stało. Mogłam sobie tu tak po prostu siedzieć, patrzeć na niego, całować go i nikt się nie dziwił. Nie musiałam już kłamać. No, prawie. Została tylko jedna sprawa...
- Idź spać - powiedział, unosząc powieki. Dopiero obudził się z prowizorycznej narkozy. W końcu grzebali mu w dość głębokiej ranie, nie mogło to być przyjemne.
- Nie jestem zmęczona - skłamałam. Za nic nie chciałam go teraz zostawiać.
- Ach tak? - Uśmiechnął się. - To może jak się położysz będzie ci łatwiej.
- Wyganiasz mnie? - Przyjęłam inną taktykę.
- Nie mówię, że masz wyjść. Połóż się przy mnie.
- Przecież jesteś ranny, kretynie - mruknęłam, unosząc brew.
- W drugie ramię mnie nie postrzelili. No chodź.
     Pospieraliśmy się jeszcze trochę, ale w końcu przystałam na jego propozycję. W Czwórce w tej chwili zapewne i tak nie było wygodniejszej opcji. James leżał tam, gdzie inni ranni. Oni mieli chociaż koce. Inni żołnierze nie mieli tego szczęścia... Choć czy bycie rannym można nazwać szczęściem?
     Biło od niego niesamowite ciepło. Dopiero wtedy zauważyłam, jak bardzo byłam wychłodzona. Objął mnie zdrowym ramieniem, choć widziałam, że w jego stanie nie było to takie łatwe.
- Jak się czujesz? - Spytał po kilku przemilczanych minutach.
- Mnie się pytasz? - Zdziwiłam się. - Jak to na wojnie...
- Nie, ja się pytam jak się czujesz teraz. W tej chwili.
Zawahałam się. Wiedziałam o co mu chodzi.
- Dobrze - dlaczego to słowo tak trudno przeszło mi przez gardło?
Uśmiechnął się.
- A jesteś już w stanie powiedzieć mi dlaczego mnie odpychałaś tak długo?
To było dobre pytanie. Miałam ochotę zamknąć mu usta. I zamknąć usta  to było słowo klucz.
Pocałowałam go.
- A czy to takie ważne? - Spytałam.
- Nie. Jeśli obiecasz, że już zawsze tak będzie.
- Zawsze - obiecałam, a w myślach dodałam jeszcze aż do śmierci.
*****
     Obudziły mnie odgłosy strzałów. Nie mogłam w to uwierzyć, nie minęło nawet kilka godzin od przejęcia Pałacu Sprawiedliwości... Na początku myślałam, że mi się wydawało, jednak szybko zostałam pozbawiona złudzeń.
- Żołnierzu Saws, atakują nas! - Krzyknął Buks potrząsając moim ramieniem.
Od razu zerwałam się na nogi. Zauważyłam, że James również próbuje wstać.
- Nawet o tym nie myśl - wysyczałam.
- Muszę pomóc...
- James, do cholery! Nawet nie podniesiesz broni!
     Wybiegłam i kazałam zamknąć drzwi do szpitala. Wzięłam karabin i rzuciłam się do okna. To co tam zobaczyłam było przerażające.
     Po prostu fala białych mundurów, nie wiedziałam, że Kapitol w ogóle tylu posiada. Zaczęłam strzelać z automatu, ale zabijając ich czułam, jakbym odcinała głowę Hydrze i tym samym przyczyniała się do wyrastania trzech kolejnych. Było ich coraz więcej.
- Zastawić wszystkie wejścia! - Rozkazałam, choć wiedziałam, że nie na wiele się to zda. W końcu musieli je wyważyć.
- Cody, skontaktuj się z Trzynastką, niech się pośpieszą!
     Szczerze wątpiłam, że na horyzoncie pojawi się Coin z milionową armią Trzynastki, która wyciągnie nas z tego bagna. Ale nadzieję miałam, tylko ona została.
     Powoli kończyły mi się naboje, zresztą, nie tylko mi. Strażnicy Pokoju jakby specjalnie nie strzelali, żeby zacząć dopiero wtedy, kiedy my będziemy na wykończeniu. Ale i to nie było potrzebne, zabijali nas samą przewagą psychiczną.
- Nie jest ich tak dużo - s, zbiegając z piętra. Skończyły mi się pociski.
- Nie poddawajcie się! - Krzyknęłam jeszcze, ale ucichłam, widząc ich przerażone twarze.
- Kobiety i dzieci do piwnicy - powiedział Finnick przytomnie. Mieliśmy nadzieję, że chociaż ich oszczędzą.
     Pamiętam, jak w napięciu obserwowaliśmy podskakujące wrota Pałacu. Z każdym uderzeniem trzymały się coraz słabiej. Zastanawialiśmy się ile czasu nam zostało, czy to uderzenie będzie już ostatnim. Z jednej strony się bałam, a z drugiej byłam podekscytowana tym, co się wydarzy. Przynajmniej zginę w walce, tak, jak chciałam. 
     Drzwi w końcu się poddały, a na nas wylała się fala Strażników Pokoju. Wyjęłam moje noże i rzuciłam się w wir walki. Sama byłam zdumiona, że tak długo utrzymałam się bez żadnych ran, nikt nie mógł mnie trafić. Fakt, czasem dostawałam z pięści, ale nie odczuwałam bólu. Spod mojej ręki padali jak mrówki.
     Kątem oka zauważyłam, że ktoś właśnie ma zamiar postrzelić stojącego obok mnie Finnicka. Szybko pociągnęłam go w dół, uniknął pocisku.
- Dzięki - szepnął.
- 1:1 - odparłam mając na uwadze, że i on wcześniej uratował mi życie.
     Oddaliliśmy się trochę od tej części sali, w której krew leciała jak z wodospadu, a ciała rannych i martwych utworzyły prawie mur. Zauważyłam poduszkowiec Strażników, stojący przed Pałacem. Tam musieli być dowódcy...
     O wiele łatwiej podejmuje się decyzje, kiedy się wie, że nie ma się nic do stracenia. Powiedziałabym nawet, że żołnierze, którzy są na coś śmiertelnie chorzy, są jednocześnie bardziej wydajni o jakieś dwieście procent. Dlatego właśnie zadecydowałam, że nie wiem co zrobię, ale zrobię coś, żeby puścić z dymem ten poduszkowiec. Nie wiedziałam jeszcze co zrobię, ale miałam jeszcze jakieś dwieście metrów biegu do przemyśleń.
     Tym razem zabijałam tylko w ostateczności, starałam się, żeby nikt mnie nie zauważył. Niestety szczęścia nie mogło być za wiele. Dostałam czymś ciężkim w tył głowy i upadłam na ziemię.
     Albo Strażnik, który mi to zrobił był w typie Greysona i chciał się nade mną poznęcać, albo po prostu ktoś wydał rozkaz, żeby mnie nie zabijać, bo nie dostałam od razu kulki w łeb. Ale chyba to pierwsze, bo owinął dłonie wokół mojej szyi i zaczął ją ściskać.
     Zaczęłam się szamotać w bezsilności. Nie miałam nawet noża w ręce, nie mogłam nic zrobić. Zupełnie nie myślałam, czułam, że koniec już blisko... Więc odpuściłam. Przestałam się ruszać. Wtedy on nieco rozluźnił uścisk, a ja zrobiłam to samo, co kiedyś na arenie z Travisem. Podcięłam mu nogi i uderzyłam pięścią w twarz.
     Nie zauważyłam, że pokiereszowali mnie tak bardzo, że nie mogłam wstać. Każdy ruch był wyzwaniem, a ja byłam już zbyt daleko, by móc cokolwiek zrobić. Leżałam przy kominku w głównej sali, a płomienie były tak blisko mojej twarzy... A gdyby tu tak zostać i po prostu pozwolić sobie umrzeć?
NIE.
    Musiałam wstać. Jęknęłam z bólu, przeszukując moje ubranie. Z kieszeni kurtki wyciągnęłam nóż i podręczną apteczkę. Opatrunek nasączyłam spirytusem i przywiązałam do noża, który potem podpaliłam. Lekko podniosłam się i objęłam mocniej rękojeść. Jeden rzut, musiałam trafić. Wiedziałam gdzie jest bak z paliwem. Widziałam go.
     Proszę pomyślałam jeszcze i rzuciłam. Nie był to doskonały rzut, ale chyba celny, bo fala uderzeniowa odrzuciła mnie na drugą stronę sali, a przestrzeń za wrotami wyglądała jak piekło. Wszędzie płomienie. Ja też się paliłam, ogień objął całe moje ciało. Popatrzyłam na moje trzęsące się, zakrwawione palce, które znikły, ustępując miejsca ciemności.
*****
- Jak się czujesz? - Usłyszałam głos Jamesa, kiedy otworzyłam oczy. Tym razem to ja leżałam, a on wyglądał na prawie zdrowego.
- W porządku - lekko kołatało mi w głowie, ale poza tym było nawet nieźle. - A ty... Szybko ci się zagoiło.
Zaśmiał się.
- Długo spałaś.
- Ja? - Zdziwiłam się. - Przecież dopiero co...
Przerwałam, bo zauważyłam, że sala szpitalna została dobrze wyposażona. Leżałam w prawdziwym łóżku, a wokół mnie uwijali się prawdziwi lekarze. A do tego wszystko było takie... radosne.
- Gdzie jesteśmy? - Zapytałam.
- W Czwórce. Tym razem naszej - uśmiechnął się.
- Jak to? Jakim cudem?
- Eksplozja zabiła większość Strażników, Trzynastka prawie nie miała czego dobijać.
     Rozejrzałam się po sali, strasznie chciało mi się śmiać. Kolory były bardziej intensywne niż zawsze. Nie wiem dlaczego wyobraziłam sobie, jakby wyglądał mój lekarz gdyby jego dziurki w nosie były jego oczami i zaczęłam się śmiać. Dopiero po kilkunastu sekundach doszły do mnie słowa Jamesa: Eksplozja zabiła większość Strażników.
- Serio? - Zdziwiłam się, ale czułam dumę. - Ostatnio eksplozje dobrze mi wychodzą. Powinnam się nazywać Wybuchowa Emily - powiedziałam całkiem poważnie, wbijając wzrok w dal. - Dziewczyna, która Igra z Ogniem i Wybuchowa Emily... Nie, źle brzmi. Lepiej... Dziewczyna, która Igra z Ogniem i Wybuchowa Dziewczyna, mniej oficjalnie.
    Oczywiście wszyscy się śmiali, a ja nadal mało ogarniałam, jakbym dopiero co się urodziła.
- Może Dziewczyna Detonator? Jeszcze lepiej - śmiał się Finnick.
- O, jesteś tutaj? - Zdziwiłam się. Nie zwróciłam uwagi.
- Tak, ty też.
- Naprawdę? - Spytałam całkiem poważnie, dopiero po chwili orientując się, że przecież to bez sensu.
- Daliście jej chyba za dużo morfiny - mruknął James, a ja spojrzałam na jego twarz.
- Ale jesteś przystojny - powiedziałam obserwując jego wydatne kości policzkowe i dwudniowy zarost. A poza tym bił od niego taki jakiś blask... Tylko... Dlaczego właściwie ja to powiedziałam?
      Finnick zaczął się śmiać.
- Racja. Chyba Emily pod wpływem narkotyków mówi prawdę - wydawał się być bardzo rozbawiony. - Em, lubisz mnie?
     Ukrywając twarz w dłoniach wydałam z siebie dźwięki przypominające mruczenie dręczonego kociaka i położyłam się z powrotem na łóżko. 
- Odejdźcie - powiedziałam poważnie, ale nawet w takim stanie jakim byłam doszło do mnie, że mój głos jest śmiesznie wysoki.
- Okej, okej - przedrzeźniał mnie Finnick, ale chyba w końcu sobie poszedł. Nie pamiętam. Znowu zasnęłam.
*****
     Poczułam, jak ktoś potrząsa moim ramieniem.
- Chodź, Emily - znowu Finnick.
- Co, dlaczego? - Nadal byłam zaspana, ale już chyba myślałam trzeźwo.
- Po prostu chodź - wyszeptał. 
      Zwlekłam się z łóżka. Był środek nocy, gdzie on mnie chciał zaprowadzić?
     Miałam dość duży problem z chodzeniem, ale w zasadzie nic mnie już nie bolało. Wziął mnie za rękę i tylnym wyjściem wyprowadził za Pałac Sprawiedliwości.
- O co ci chodzi? - Spytałam po raz kolejny.
- Zaraz będziesz miała atak - odrzekł, a ja przestałam zadawać pytania. Nie chciałam tego. Jeszcze halucynacje... To za dużo.
     Nie potrafiłabym powtórzyć drogi, którą mnie prowadził, ale jej cel odgadłam zanim doszliśmy. Usłyszałam szum. Szum morza.
     W zasadzie nigdy nie słyszałam czegoś takiego, ale mogłam się domyślić. Przecież tyle się tego nasłuchałam, kiedyś, u Sama. Każdy z nas marzył, żeby znaleźć się w Czwartym Dystrykcie chociaż przez chwilę. 
      Fale, do których się zbliżałam, zaczęła zasłaniać mgła. 
Znowu płonęłam. Widziałam moje ręce w Pałacu Sprawiedliwości. Ten nóż, którym zniszczyłam poduszkowiec... Zaraz. Przecież nic nie zrobiłam. Poduszkowiec balansował na morzu. Musiałam to zrobić jeszcze raz. Przecież potrafiłam. Nie mogłam pozwolić, żeby Strażnicy Pokoju wygrali. Znowu wykonałam świetny rzut, w sam bak. Ale nie spowodowałam eksplozji. Nie ona była odpowiedzią. Odpowiedzią był krzyk. Krzyk Jamesa. 
Przerażona wbiegłam do morza, na którego powierzchni dryfowało jego martwe ciało. Krzyknęłam.
- Nie! Żyjesz? Proszę, nie wiedziałam! Nie!
Ale on tylko otworzył oczy i martwym głosem powiedział:
- Zabijasz mnie.
Z moich oczu polały się łzy, wpadłam w histerię. Nie chciałam już żyć. Złapałam go za rękę i zanurzałam się tak długo, aż mój krzyk zamienił się w bulgot, a potem nastąpiła cisza.
*****
     Byłam cała mokra, podobnie jak Finnick, który był pochylony nade mną.
- Gdybym wiedział, że masz aż takie zapędy samobójcze, pewnie zabrałbym cię w inne miejsce.
Zakrztusiłam się, wypluwając trochę wody. 
- Skąd ten wybór?
- Stosunkowo mało rzeczy, którymi można sobie podciąć żyły czy coś... Na szczęście miałaś inny pomysł. Co widziałaś?
- Jamesa.
- Tak myślałem. To nie jest czasem tak, że halucynacje dostosowują się do tego, czego najbardziej się boisz w danej chwili, albo... za czym tęsknisz?
- Nie wiem, coś w tym pewnie jest - zgodziłam się. - Ale co mi to da. Ja... Nie myślę trzeźwo. Nie potrafię z tym walczyć. I chyba nawet już nie muszę. 
     Finnick nic nie odpowiedział. Zdecydował się zabrać głos po dłuższej chwili.
- Chodziliśmy tu z Annie. Nauczyłem ją pływać.
- Mówiła. Kiedy byłyśmy razem w celi. 
- Musiało być ciekawie. Wy razem - uśmiechnął się.
- Z nią nie miałam takiego problemu jak z tobą.
- Nie da się jej nie lubić.
- Racja. Jest taka... Delikatna i niewinna.
- Tak. Za wszelką cenę chciałem ją uratować. Całowałem ją na pożegnanie, a potem jechałem do Kapitolu do tych wszystkich kobiet i udawałem, że kocham je chociaż w połowie tak jak ją.
- A one wierzyły?
- Czasem tak, czasem... Czy to ważne? Interesowało je raczej moje ciało. Kupowały mnie jak przedmiot. A potem wracałem i obiecywałem jej, że wszystko będzie dobrze. Ale jak wysłali ją na Igrzyska... Myślałem, że ją stracę. Oszukali mnie. Najbardziej się bałem, że ty będziesz chciała ją zabić. Ale mimo, że twój trybut był mocny... Oszczędził ją. Zgodziłaś się, kiedy do ciebie przyszedłem, mimo, że tak mnie nienawidziłaś. Dlaczego?
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami. - Pewnie to twój słynny urok osobisty...
- Jasne - zaśmiał się. - Na ciebie działał najmocniej.
- Dobrze się stało, w każdym razie. Przeżyła.
- Nie to co Patrick - dodał Finnick i skulił głowę.
- Nie mówmy o tym - powiedziałam. - Musiałeś to zrobić. Twoje życie, za jego. Zrozumiałam to dopiero na Igrzyskach, kiedy... To ja zabijałam cudzych Patricków. Ale wtedy było już za późno, żeby przestać cię nienawidzić. 
- Rozumiem - powiedział.
- Nie. Ale teraz musimy skupić się na tych, którzy przeżyli i tych... Którzy jeszcze żyją. Jeżeli rozumiesz różnicę.
Skinął głową.
- Annie jest w ciąży - wypalił po chwili, konkretnie zmieniając temat.
No to mnie zaskoczył...
- To świetnie - powiedziałam z uśmiechem, ale w tamtej chwili nie było mi jakoś specjalnie do śmiechu. - Gratulacje. 
I wtedy z całą mocą doszło do mnie, że ja nigdy nie będę w ciąży, nie wyjdę za mąż. A nawet nie zobaczę dziecka Finnicka. Nie, żeby tego było mi najbardziej żal, ale jednak. 
     Zapadła cisza. Wbiłam wzrok we wschodzące słońce. Było czerwone, dzięki czemu rozświetlało niebo na różowo. Był to jeden z najpiękniejszych widoków w moim życiu.
- Miałeś rację. Ten Dystrykt rzeczywiście jest piękny Aż żal...
- Co żal?
- Odchodzić - z oczu prawie popłynęły mi łzy. Prawie. Powstrzymałam się, ale było naprawdę ciężko.
_____________________________________
Po pierwsze dziękuję za 40 tyś. wejść (nawet nie potrafię sobie wyobrazić takiej liczby), 60 obserwatorów i prawie tysiąc komentarzy <3 Wszystkie z wyżej wymienionych naprawdę motywują mnie do działania i dziękuję za każde wejście i każdy komentarz z osobna, kocham Was *.*
Rozdział napisałam w sumie naraz, więc nie wiem jak wyszło. Nie będę mówić co o nim myślę, bo zawsze Wy myślicie coś innego ;) Ale to chyba dobrze.
Pozdrawiam :)
P.S. Wyjeżdżam teraz i nie wiem czy będę miała opcję pisać, wracam 10 sierpnia. 
I ta żeby trochę urozmaicić ankieta (teraz będę zadawać pytania, a co? :P) - kto jest waszym ulubionym bohaterem? ;)

41 komentarzy:

  1. Nie wiem co napisać poza tym, że:
    1. Fajne.
    2. NIE ZABIJAJ FINNICKA
    3. Nie zabijaj Em!

    Finnick <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno nic nie komentowałam, ale to dlatego, że byłam nad jeziorem i nie miałam internetu :( Ostatnie 3 rozdziały w skrócie były mega boskie <3 No w końcu powiedziała, że kocha James'a :D Awwwwwwwwwww *.* Ona nie może umrzec, płaczem :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, tak słodko, love story i wgl <3
      Zobaczymy jak to się ułoży, nic nie zdradzę.
      Dziękuję i pozdrawiam <3

      Usuń
  3. Rozdział świetny <3 A co do tych wejść i komentarzy to gratuluję, oby tak dalej! :D
    Moim ulubionym bohaterem jest Emily xD Ta dziewczyna jest po prostu niesamowita xd Nie dość, że tyle przeszła przed igrzyskami, strata Patricka, rodzina, a potem same igrzyska, Kapitol, posyłanie dzieci na rzeź, kolejne igrzyska i wiele innych przykrych rzeczy przydarzyły jej się w życiu, a ona się nie poddała. Normalnie człowiek popełniłby już dawno samobójstwo po tak licznych stratach i w ogóle, a ona stała na nogach. Przeciwstawiła się okrutnemu Snowowi i Kapitolowi. Podziwiam ją. I chylę czoła, Tobie Emily, za wymyślenie całego jej charakteru i sposobu bycia. Jest niesamowita ;3
    Dobra... co do rozdziału....
    James! <3 Uwielbiam go... scena początkowa fajna xd
    ale potem ta akcja to dopiero... :P
    Jaka ta Em jest bystra xd Nigdy nie wymyśliłabym tak szybko jak zniszczyć ten poduszkowiec, a ona rzuciła się bez wahania na pomoc, opracowując plan w biegu... szczerze? Myślałam, że ten gościu zabije Emily... był blisko, skubany ;/
    Finnick... jednak dotrzymał umowy i powiadamiał Emily o tej jej atakach... ten miała przerażający... biedna Em... myślała, że James nie żyje... ;c
    Poruszyły mnie te słowa... bardzo poruszyły... "I wtedy z całą mocą doszło do mnie, że ja nigdy nie będę w ciąży, nie wyjdę za mąż. A nawet nie zobaczę dziecka Finnicka. Nie, żeby tego było mi najbardziej żal, ale jednak. " ;-; Uratuj ją... proszę ;-;
    Czwórka niby ładna... to jeden z moich ulubionych dystryktów, ale jednak ja jestem z Siódemki <3 Zawsze mnie ciągnęło do tego Dystryktu xd Ale zaraz po Siódemce w moim sercu jest piękna Czwórka i biedna Dwunastka, ale tam bo Haymitch! ;3
    Nie mogę się doczekać nexta xD Życzę przyjemnego wyjazdu! :D
    Pozdrawiam i wenę dla Ciebie wymodlę ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię Jamesa, ale wielu czytelników ma z nim problem, co mnie w sumie nie dziwi, bo nie jest to jedna z tych postaci, które lubi się bezwzględnie (jak Finnick na przykład).
      Ta akcja moim zdaniem jest strasznie nie pozbierana, ale powiedzmy, że wyszło. DO zaakaceptowania ;)
      Czy ją uratuję, zobaczymy. Nadal biję się z myślami i zapewne nie będę pewna aż do końca. Ale kilka rozdziałów jeszcze zostało wiec może coś wymyślę.
      Dziękuję i pozdrawiam :)

      Usuń
  4. I jak ja mam się nie zachwycać tym rozdziałem? Nie da się tego nie robić! Uwielbiam rozmowy Em z Finnickiem, pozwalają poznać tą delikatną stronę Emily, tak dobrze uzupełniającą jej wolę walki do końca. Ach to Twoje komediowe zacięcie ;) -scena z morfiną jest zarąbista, uwielbiam takie momenty.
    Myślę, że dobrze, że nie powiedziała Jamesowi o chorobie, jeszcze by próbował zrobić coś bardzo głupiego, żeby ją wyleczyć, a i tak wystarczająco się o nią martwi podczas walki-zresztą jak tu się nie martwić jak co chwilę coś przy niej eksploduje ;P
    Czekam z niecierpliwością na następny świetny rozdział! Miłych wakacji i weny życzę!!!
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Em i Finnick to chyba jeden z najlepszych wątków, naprawdę lubię o nich pisać.
      Komediowe zacięcie? Podziękować :D Cieszę się, że jednak mi się czasem udaje rozśmieszyć. Tak miało być ;)
      Nie powiedziała o chorobie i chyba szybko nie powie, chociaż.... Nadal nie wiem. Muszę o tym pomyśleć.
      Dziękuję i pozdrawiam :3

      Usuń
  5. Kocham jak Em rozmawia z Finnickiem,kocham ten rozdział,kocham tego bloga!Proszęęę nie zabijaj tej biednej Emily!Czekam na następny rozdział <3
    Pozdrawiam i życzę weny!
    PS.Em,Finnick i James są the best :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS 2. Gratulacje tych wyświetleń i obserwatorów <3

      Usuń
    2. Dziękuję i pozdrawiam <3

      Usuń
  6. Rozdzał jak zwykle cudowny!I to wyznanie uczuć James'owi. Moment o dziecku Finnicka i chwile walki. Emocjonujący rozdział.
    Muszę zwrócić uwagę na jedną rzecze, którą sobie uświadomiłam. Historia Emily się powoli kończy;_; I póki co nie wygląda na to, że się dobrze skończy. Toż to szok! Naprawdę teraz zauważyłam jak się przywiązałam do twojego bloga. Przy epilogu będę ryczeć, ale rób co chcesz. To twoja historia i moim zdaniem jest piękna. Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ankieta:
      W twoich opowiadaniach: Em i Haymitch
      W książce: Haymitch, Coin, Effie

      Usuń
    2. Tak, powoli zbliżamy się do końca. Też bym chciała to jakoś zatrzymać, ale nic nie mogę zrobić. Czasem po prostu trzeba zakończyć, nie przeciągać. W odpowiednim momencie.
      Dziękuję i pozdrawiam <3

      Usuń
  7. Ah! Nareszcie rozkwitł romans! Mów co chcesz, ale ja tam uwielbiam związek Emily i Jamesa! Nie jest przesadzony, a przynajmniej mnie się tak wydaje.
    "- Zawsze - obiecałam, a w myślach dodałam jeszcze aż do śmierci." Płakać mi się zachciało, bo "Always" kojarzy mi się z Harrym Potterem i cudną miłością Snape'a do Lily. Więc zabolało. Ale zabolało też, bo skojarzyłam to z przysięgą małżeńską "aż do śmierci" i KURCZĘ EMS CZEMU TY MI TO ROBISZ.

    Ale moje prawdziwe, najważniejsze pytanie brzmi: CZY MASZ ZAMIAR ZABIJAĆ FINNICKA? No bo niby wiem, że wiele osób prosi cię, abyś tego nie robiła, ale w sumie... (też go kocham, nie zrozum mnie źle, wyłam jak debil na jego śmierci i nigdy tego nie wybaczę Collins) w sumie wiesz, co? Ja lubię zabijać postacie, ale nie o tym mowa... mowa o tym, że to byłby kolejny cios dla Ems, no i wiesz... dobra, nakręciłam sama sobie, sama już nie wiem, zignoruj to. Pozostaje to pytanie, czy go zabijasz.
    I czy Emily tego dożyje.

    Już ci wspomniałam, że uwielbiam, kiedy opisujesz sceny walki! Masz do tego talent moim zdaniem i świetnie ci to wychodzi. Romansidło to nie twoja działka. Ty się znasz na walce. I to dobrze! Bo nie wszyscy mają do tego smykałkę, to jest rzadkość. A tobie doskonale i z łatwością przychodzi opisywanie takich scen... też bym tak chciała >:

    Emily na haju. To dopiero było. W końcu trochę śmiechu i szczęścia w tym wszystkim! U mnie się ostatnio można było pośmiać, teraz u ciebie - widzisz, ale z doświadczenia wiem, że jeżeli jest wesoło, to zaraz potem wyrwą mi serce i brutalnie je zdepczą, więc oczekuję najgorszego.
    "- Dziewczyna, która Igra z Ogniem i Wybuchowa Emily... Nie, źle brzmi. Lepiej... Dziewczyna, która Igra z Ogniem i Wybuchowa Dziewczyna, mniej oficjalnie.
    - Może Dziewczyna Detonator?" Ta rozmowa z Finnickiem wygrała życie, amen, najlepszy tekst tego rozdziału.

    No i ostatnie sceny. Wizja Emily mnie tak nie poruszyła jak jej ostatnie słowa. Bo jeżeli zabijesz Finnicka, to to by się odnosiło także do niego, i jak tylko o tym pomyślałam, to pękło mi serce. O tym, że obydwoje mogą już nigdy nie zobaczyć Dystryktu Czwartego.
    I wiesz, co?
    Zabija mnie to.
    Namąciłam, wszystko jest bez ładu i składu, ale mam nadzieję, że wybaczysz.
    xoxo, Loks.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No własnie to też mi się skojarzyło z Harrym, chciałam uniknąć wszelkich podobieństw, ale cóż, niech tak będzie ;___; Może Rowling mi to kiedyś wybaczy...

      Zgadzam się, że romansidło to nie moja bajka. Nawet nie dlatego, że nie umiem pisać wątków romantycznych (chociaż to pewnie też :D) ja nie chcę tego robić mojej twardej, zadziornej EM. To ma być baba z jajami, a nie! ;D

      Sceny walki tak po prostu płynął, nie wiem jak ja to robię, że zawsze wydaje mi się, że jest do dupy, a jednak wychodzi. *takbardzonieobiektywna* AJ :<<

      Haj musi być. Dobra faza musi być. Ale dlaczego teraz masz się bać? Będzie git, ej. Nie jestem taka zua, żeby cały czas jej czymś dowalać, ja nie z tych, naprawdę ;) Chociaż... Moze rzeczywiście rozwalę połowę Panem, może mnie przekonałaś? :>

      Jasne że wybaczam i pozdrawiam <3

      Usuń
  8. Nigdy nie wiem co napisać w komentarzu. Po przeczytaniu każdego rozdziału myślę o nim cały dzień, a kiedy próbuję coś napisać wychodzi bez sensu. Napiszę tylko, że uwielbiam Emily i chcę żebyś nigdy nie przestawała pisać. Wiem, że to niemożliwe, ale nie wiem co zrobię kiedy skończysz. Myślę, że masz ogromny talent. Świetnie to opisujesz. Twój blog to jedyny, który czytam regularnie. Wszystkie inne po jakimś czasie mi się znudziły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, cieszę się, że Ci się podoba. A co do pisania, to znajdź taki pomysł, który będzie w tobie na dłużej i dopiero wtedy pisz. Zawsze pisanie ma sens, niezależnie od tego czy potrafisz to robić, czy nie.
      Pozdrawiam <3

      Usuń
  9. Rozdział mega. Najbardziej podobał mi się chyba moment z morfina;-) Nie wiem dlaczego? Po prostu był super.

    Nie mogę się już doczekać Kapitolu!

    Pro po śmierci Emili to sama nie wiem. Znudziły mi się już szczęśliwe zakończenia, ale jakoś tak nie mogę sobie wyobrazić że tak historia zakończy się jej śmiercią. Mimo wszystko wiem że mnie nie zawiedziesz i wszystko będzie super.

    Ulubiony bohater?

    To proste pytanie, zawsze uwielbiałam Haymitch i to się pewnie już nie zmieni. Twoja Emili jest na drugim miejscu, bo są bardzo podobni ale on mnie rozśmiesza;-)

    Gratuluje statystyk, życzę weny i udanego wyjazdu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Happy Endu zobaczymy. Może tak, może nie, może rzucę monetą? Sposobów jest wiele. Myślałam nawet o dwóch alternatywnych zakończeniach. Póki co mamy jeszcze kilka rozdziałów do końca.
      Dziękuję i pozdrawiam <3

      Usuń
  10. Co do komentarzy mamy umowę ;)

    Moją ulubioną postacią była swego czasu Lora i Emily :)
    Teraz z braku Lory, tylko Emily :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten rozdział był taki radosny, że aż się boję następnego. Ciekawe jak tym razem dowalisz Emily....Nie! nie! nie! Wróć. Ten rozdział był taki radosny że aż nie mogę doczekać się następnego. Oczywiście związek Jamesa i Emily jest super! To wszystko nie jest przesadzone, Emily nie ma nudnych miłosnych wynurzeń, a James nie zachowuje się jak matka kwoka jak to bywa w większości romansów. :D Teraz jak Finnick wspomniał o tym dziecku to mi się przypomniało, że jego syn nigdy nie spotka swojego ojca... :(((( A przynajmniej tak to napisała Collins, ale błagam nie zabijaj go bo drugi raz tego nie przeżyję. Cała ta scena z morfiną była boska! Hahahah. Jeden z najlepszych wątków w tym rozdziale. Mam tylko wątpliwości co do tego momentu kiedy Ems wysadza poduszkowiec. Nie wiem, ja tam się nie znam, ale czy jeden płonący nóż może tak od razu wysadzić ogromniasty poduszkowiec nawet jeśli trafi w bak z benzyna?. I jak to możliwe że Emily zobaczyła bak pełen paliwa? Zawsze myślałam, że to znajduję się w środku samolotu, ale dobra, jak już mówiłam nie znam się. A nawet jeśli mam rację to tak i tak rozdział jest wspaniały.
    Pozdrawiam i jak zawsze czekam
    Gall anonim
    Ps: Prawie zapomniałam o tym ulubionym bohaterze. Oczywiście moją ulubioną bohaterką jest prezydent Coin. Jest silna i walczy o swoje, a po za tym pod tą maska twardej kobiety na pewno kryją się ciepłe uczucia. I wiem, że wcale nie stałaby się drugim tyranem na tronie kapitolu tylko....hahaha! Żartowałam! Coin jest jedną z tych postaci których nie cierpię najbardziej. Ciężko mi wybrać jedną ulubioną. Lubię oczywiście Haymitcha i tego z prawdziwej książki i tego twojego, kocham Finnicka i lubię tez Emily. No i oczywiście Jamesa. Bardzo polubiłam też Beetiego ale w twoim opowiadaniu nie było go wiele więc nie wiem czy to się liczy.
    Teraz już naprawdę kończę
    Gall Anonim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, nie jestem taka zła. Nie będę ich cały czas zabijać i dowalać, no bo przecież nie bardzo jest już czym. Ona i tak już umiera, to co można jej jeszcze zrobić?

      Ja też mam wątpliwości co do tego poduszkowca. Tak naprawdę nie posiadam zbyt dużej wiedzy na temat poduszkowców, więc wymyśliłam takie coś. W pisaniu jest fajne to, że w zasadzie można sobie wiele rzeczy domówić, niekoniecznie muszą być one zgodne z rzeczywistością. Dlatego po prostu załóżmy, że tak było ;)

      A z tą Coin, to prawie uwierzyłam ;))
      Dziękuję i pozdrawiam <3

      Usuń
  12. Omomom~!
    Takj gimbusowaty kom, ale zbyt dużo eemocji mną targa, by napisać coś inteligentniejszego ;-;
    Po prostu... cudo.
    A co do ankiety - Finnick i Emily <3
    Weny ;3

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeju rozdział genialny!
    PLZ NIE ZABIJAJ FINNICKA, PO RAZ KOLEJNY TEGO NIE PRZEŻYJE XD
    Co do ankiety - Finnick i Annie zdecydowanie
    Jeju jak ty bosko piszesz, czekam na next
    Plz nie zabijaj też Emily
    Pozdrawiam i życzę weny
    Paulla K

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na razie żyje, nie martw się na zapas! :D
      Dziękuję i pozdrawiam <3

      Usuń
  14. Boski rozdział ♥
    Moim ulubionym bohaterem jest Finnick :3
    Ani mi się waż kiedykolwiek go zabijać! Emily z resztą też. Beetee na pewno znajdzie dla niej lekarstwo w Kapitolu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy z Finniśiem, zobaczymy. Niczego obiecać nie mogę.
      Dziękuję <3

      Usuń
  15. Super rozdział! szczególnie podobała mi się rozmowa z Finnickiem nad morzem oraz halucynacja. No i cała reszta była świetna, ale te dwa fragmenty mnie wzruszyły. Strasznie jestem ciekawa jej Dystryktu i tego co się tam stanie. Poza tym perspektywa wielu strażników w tej notce była cudna! Wiesz, że ja lubię walki i takie tam. Czekam z niecierpliwością na nn! Życzę dużo weny i gratuluję tylu komentarzy i wyświetleń!
    PS. Moją ulubioną postacią jest Emily i Twój Finnick.
    Zapraszam do mnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach te rozmowy z Finnickiem, takie piękne <3 Aż żal, że niedługo skończę bloga. Dziesiątka mam nadzieję będzie tym miejsce, gdzie dużo ciekawych rzeczy się stanie. Jeszcze nie wiem jakich, ale zrobię to dobrze ;)
      Dziękuję, pozdrawiam i wpadnę :)

      Usuń
  16. Jezu umieram ;_;
    Nie umiem wytrzymać do 10 sierpnia.
    ZABRANIAM CI SKRZYWDZIĆ FINNICKA! Haha x
    PS: pojawił się prolog. Liczę na komentarz :)
    http://letsdietogether-hungergames.blogspot.com/2014/08/prolog_1.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, postaram się wpaść jak tylko zrobię milion innych rzeczy, z którymi zalegam od wyjazdu.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  17. Awww <3 Świetny rozdział (jak zwykle). W sumie to nie wiem kto jest moim ulubionym bohaterem, lubię wszystkich ale chyba najbardziej Em, Finnicka i Jamesa

    OdpowiedzUsuń
  18. Em plose sybko o nową notke bo zdycham0-0 Tęsknie za Emily;_;

    OdpowiedzUsuń
  19. Czytam Twojego bloga już całkiem długo, ale dopiero teraz komentuję xD Piszesz naprawdę ciekawie :) Życzę Weny! ;) Zostałaś również nominowana prze ze mnie :) Więcej szczegółów na moim blogu: http://niesamowita-historia-jennifer.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń