wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział XII

- Gdzie byliście? - Spytał James, kiedy wróciliśmy.
- Finnick chciał mi pokazać Czwarty Dystrykt - odparłam bez zastanowienia.
- W środku nocy? - Nie chciał uwierzyć.
- Wschody słońca są najlepsze - wzruszył rękami Finnick.
- I co tam robiliście?
     Mimowolnie się uśmiechnęłam. Czyżby był zazdrosny? I to o kogo? O Finnicika?
- Świętowaliśmy dobrą nowinę - powiedziałam. - Finnick będzie tatusiem.
James chyba się rozchmurzył.
- No to gratulacje - poklepał go po plecach.
- Finnick, Emily, macie może czas? - Zapytał znienacka Buks.
     Skinęliśmy głową.
- Musicie się udać pod ten adres - podał nam karteczkę.
- Po co? - Zapytałam.
- W zasadzie to nie wiem... Ale żadnego zabijania, krwi ani wybuchów, więc co to dla was?
- James może iść z nami? - Zapytałam, bo wiedziałam co się będzie działo jeżeli znowu zniknę gdzieś z Finnickiem.
- Jasne. I... powodzenia.
- Dzięki - odparłam, nie mając pojęci na czym polega nasze zadanie.
*****
- Emily Saws i Finnick Odair! - Zawołała dość kapitolińsko wyglądająca kobieta, otwierając drzwi. 
Od razu zaczęłam się zastanawiać czy to na pewno ten adres.
- Wy jesteście przyjaciółmi Plutarcha! - Dodała jeszcze podekscytowana.
- Tak, przyjaciółmi... - Mruknęłam z ironią, a Finnick dźgnął mnie łokciem. 
- Mój bratanek właśnie spełnił moje największe marzenie - kontynuowała z uśmiechem na ustach.
- Jakie? - Zapytałam, nadal nie wiele z tego rozumiejąc.
- Spotkać was - odparła, jakby to było oczywiste.
- Czyli pani jest ciotką Plutarcha? - Wyciągnął wnioski Finnick.
- Tak - potwierdziła. - Selene Heavensbee.
     Spojrzeliśmy po sobie. To miało być to zadanie? Mieliśmy siedzieć z jakąś podstarzałą panią, która do tego ma wspólne geny z tym dupkiem i rozmawiać przy...
- Kawy? - Zapytała.
     No świetnie, a do tego miała kawę. I nie tylko. Całe wyposażenie bogatego mieszkańca Kapitolu.
- Jesteście moimi ulubionymi zwycięzcami, ale chyba już się domyśliliście i to... Widać.
Faktycznie, wszędzie były nasze plakaty, wyrwane z kapitolińskich pisemek. Mało tego, miała też ramkę multimedialną, która na okrągło wyświetlała propagitę z naszym pogodzeniem.
- Piękna sprawa - powiedziała ze łzami w oczach łapiąc nas za ramiona. - Tacy wrogowie, a w obliczu... Ach...
     Odwróciła się i zalała filiżanki.
- To może ja jednak wyjdę - odezwał się James po chwili.
- Nie - złapałam go za rękaw. - Chciałeś, to teraz masz tu zostać.
- A ty jesteś?
- James Benson - przedstawił się. 
- Ty jesteś... - Spojrzała na moją rękę, nadal trzymającą jego rękaw. - A no tak, oczywiście. Tak się cieszę Emily, że wreszcie ułożyłaś sobie życie.
     Strasznie irytująca kobieta. 
- Przepraszam, ale mam pytanie. Jakim cudem... Jak pani się tu właściwie znalazła?
- Plutarch kazał mi się tu wyprowadzić w obawie przed konsekwencjami ze strony Kapitolu. 
- Do Czwórki? - Zdziwił się James. - Bezpieczniej jest przecież w Trzynastce.
- No tak, ale... Przywykłam do pewnych standardów. Pijam kawę trzy razy dziennie, a w Trzynastym Dystrykcie nie byli w stanie zapewnić mi nawet tego - wyglądała na oburzoną.
- To straszne - powiedziałam z poważną miną, wywołując uśmiech na twarzach chłopaków, ale ona sama chyba nie wyłapała sarkazmu.
- No cóż, tu też nie jest idealnie, no ale... Wojna wymaga ofiar.
     Tak, stara ruro pomyślałam o ciałach poległych powstańców. To oni byli prawdziwymi ofiarami tej wojny, a nie jej zmniejszenie standardów. Niemniej jednak przebywałam już z ludźmi z Kapitolu na tyle długo by wiedzieć, że nie jest się w stanie im wpoić prawdziwej hierarchii wartości. Przez coroczne oglądanie Igrzysk stracili jakiekolwiek poszanowanie dla ludzkiego życia.
- To może obejrzymy wasze Igrzyska? - Zaproponowała. - Co prawda oglądałam jej już z milion razy, ale co ja zrobię... One mi się nigdy nie znudzą.
     Finnick chciał zaprotestować, ale ja pokiwałam głową przecząco. Musieliśmy to znieść niczym... Tortury w Kapitolu... A mi osobiście pomagało wyobrażanie sobie twarzy Plutarcha i mentalne uderzanie jej z każdej możliwej strony.
     Posadziła nas na różowej kanapie przed wielkim ekranem i schyliła się, by znaleźć płyty z naszymi igrzyskami. 
- Od których mam zacząć? - Zapytała z entuzjazmem.
- Może nie oglądajmy moich? - Zaproponował Finnick. - Wiesz, Selene - nachylił się do niej i najprawdopodobniej zrobił te swoje "słodkie oczka". - Ona dopiero mi wybaczyła...
     Przewróciłam oczami..
- No dobrze - zgodziła się, ale widać było, że bardzo jej ciężko. - Ale za to obejrzymy jakieś inne. Nie mogę was stąd tak szybko wypuścić...
     Wypuścić to było dobre słowo. Siedzieliśmy tu jak więźniowie, którzy odsiadują karę za straszne przewinienia. Chociaż tu było jeszcze gorzej. Tu nie mogłam skręcić karku Strażnikowi, zabrać mu kluczy i uciec niezauważona. Ta sytuacja była bez wyjścia.
- Na przykład te. Mało kto o nich pamięta, a były przełomowe - włożyła płytę do odtwarzacza.
     Zadrżałam, kiedy zobaczyłam tytuł. 60. Głodowe Igrzyska. 
- Na pewno to pamiętasz Emily. Rzadko wygrywał ktoś z twojego Dystryktu. 
Igrzyska Ericka. Usiłowałam sobie przypomnieć co się wtedy stało, jak wygrał. Miałam pustkę w głowie. Pamiętałam tylko wszystkie złe chwile związane z jego osobą. Nienawiść do niego sprawiła, że zapomniałam o jego przeszłości. Pamiętałam jedynie, że kiedy wygrał był bardzo młody.
     Dożynki. Erick ma trzynaście lat. Został wylosowany razem z jakąś czarnowłosą czternastolatką. Komentatorzy już na wstępie nie dają im żadnych szans. W końcu to dzieci. 
      Dziewczynka nazywa się Suzanne Michels, nie wyróżnia się niczym. W pokazie umiejętności on dostaje siedem, ona sześć, co jest dobrym wynikiem, ale nie aż tak wysokim, by zwrócić uwagę zawodowców. 
     Nie tylko oni byli tak młodzi. Snow chyba chciał się pobawić, bo na arenę nie trafił żaden osiemnastolatek, a siedemnastolatka była jedna, do tego z Jedenastki. Piętnastoletni zawodowcy nie mieli dużych problemów z zabiciem tłumu dwunastolatków na bagnistej arenie. Kiedy znudziło im się zwykłe przebijanie nożami, topili je, skręcali kark, podduszali. W tym samym czasie Erick w towarzystwie Suzanne uciekali jak najdalej od epicentrum walk, szukali wody. Mądrze.Wydawało się, że naprawdę się lubią, a może nawet jest między nimi coś więcej. Erick pewnego dnia postanowił prosić o sojusz z zawodowcami. Wytłumaczył jej, że sprawi, że mu zaufają, a następnie zabije i wróci po nią. 
     Suzanne się zgadza. Zawodowcy również... Pod warunkiem, że zaprowadzi ich do niej. Gdybym go nie znała miałabym nadzieję, że coś wymyśli, by ją uratować. Że zrobi wszystko, byle tylko ona przeżyła. Ale wiem jaka jest prawda. Wydaje ją na pewną śmierć. Zawodowcy rozszarpują jej ciało swoimi nożami. 
     Po kilku dniach, kiedy zawodowcy naprawdę mu ufają i pozwalają objąć samodzielną wartę, zabija ich wszystkich we śnie. Dobicie wszystkich pozostałych przy życiu nie zajmuje mu zbyt wiele czasu.
     To tak gwoli przypomnienia, jakby ktoś się zastanawiał dlaczego nie pałałam do niego sympatią. Zasłużył na śmierć, jaką mu zafundowałam na Igrzyskach Ćwierćwiecza. I jeżeli był jakikolwiek sens ich organizacji, to właśnie taki.
- Sprytny chłopak - zachwycała się Selene. - Widowiskowe Igrzyska, podobały mi się. 
     Westchnęłam. Nie było sensu wyprowadzać jej z błędu.
- Ale nie tak jak twoje, Emily.
     Nie chciałam, żeby to zrobiła. Ale nie byłam w stanie wydusić ani słowa, kiedy wkładała płytę z moimi Igrzyskami do odtwarzacza.
- Chcę być trybutem.
Z jaką łatwością to powiedziałam! Jak bardzo nie wiedziałam w co się pakuję. Po kilku chwilach dołączył do mnie Liam. Jaki on się wydawał słaby przy mnie! Sama nie pamiętałam czy zupełnie się nie bałam, czy tak świetnie udawałam. 
     Potem wszystko poszło szybko. W rydwanie nie specjalnie się wyróżniałam, ale kamerzyści pokazywali mnie często z uwagi na to, że się zgłosiłam. Potem dwanaście z prezentacji - wtedy już komentatorzy całkiem poważnie wspominali o mojej wygranej. Najciekawsze i tak były wywiady. Kiedy to powiedziałam o tym dlaczego się zgłosiłam i o mojej nienawiści do Finnicka. Chyba właśnie wtedy James objął mnie mocniej.
- Jeśli wygram, zrobię to dla niego.
Dla Patricka. Tak mocno go kochałam. Poczułam bolesne ukłucie na myśl o tym, że tak łatwo o nim zapomniałam... Dla niego przecież chciałam umrzeć, taka miłość przecież powinna trwać wiecznie...
     Nigdy wcześniej nie oglądałam moich Igrzysk tak dokładnie. Zwracałam uwagę na każdy szczegół. I po raz pierwszy stwierdziłam, że rzeczywiście coś było w moim sposobie walki, tak bardzo instynktownym, że aż w pewnym sensie niezwykłym. Jakaś gracja, jakaś zawziętość... Trudno powiedzieć. Parę ofiar na początku, potem grupa zawodowców...
     Ale zachowywałam się jak skończona idiotka. Jakbym nigdy nie była w lesie. Cały czas gdzieś biegłam, gubiłam coś, zasypiałam byle gdzie... Byłam aż tak głupia czy po prostu chciałam umrzeć? I dlaczego udało mi się przeżyć?
     A potem Nathan. Już na samym początku mój umysł przeszył jego krzyk. Krzyk, który usłyszałam na Igrzyskach Ćwierćwiecza. Przez głoskułki. On nie żyje. Usłyszałam jeszcze mój własny głos. To wtedy powiedziałam. To krzyczałam, zakrywając uszy i zwijając się z bólu. Minęło tak wiele czasu... Umiałam przestać kochać Patricka, zapomnieć o nim. Ale nie mogłam zrobić tego z Nathanem...
     Nie płakałam kiedy odchodził na ekranie. Dostatecznie dużo łez wylałam, kiedy to się stało.  Teraz po prostu siedziałam otępiała. Obserwowałam jak podnoszę się i krzyczę do kamer:

- Tak, wy wszyscy! Wy, którzy nas zabijacie i traktujecie nas jak jakąś grę! To nie jest gra! Nie dla nas!
Wtedy sygnał zanika, a na ekranie widzimy tylko czarną plamę. Dopiero po kilkudziesięciu sekundach sygnał wraca. Kiedy zabijam Liama, a komentator mówi:

- Gratulujemy Emily Saws, zwyciężczyni 69 Głodowych Igrzysk z Dziesiątego Dystryktu!
     Selene, Finnick i James patrzą na mnie. Na mnie z teraźniejszości, nie tej na ekranie. Obserwują moją reakcję. Ale ja nie daję po sobie poznać, jak bardzo boli mnie to przypomnienie. 
- Co powiedziałaś w momencie, kiedy Kapitol wyłączył sygnał? - Zapytała Selene.
- Nie pamiętam - odparłam, ale zrobiłam to tylko dlatego, że nie chciało mi się już o tym gadać. - W każdym razie nic, co spodobało się Prezydentowi.
- Domyślam się - odparła. - Co ci za to zrobił?
     Co mi zrobił? Ciekawe pytanie. Torturował, zabił wszystkich, których znałam... Coś jeszcze? W zasadzie nie jest tak źle. Nadal jednak nie mogłam jej odpowiedzieć.
- Coś strasznego? - Drążyła dalej Selene.
Skinęłam głową i zdecydowałam się odpowiedzieć:
- Pozostawił mnie przy życiu.
*****
- To mój dom - Finnick wskazał niewielki, ale za to bardzo schludnie wyglądający budynek niedaleko brzegu morza.
     Nieprędko wyrwaliśmy się od Selene, ale kiedy już się to nam udało, pojawiło się pytanie: co dalej? Nie chciałam wracać do Pałacu Sprawiedliwości. Kojarzył mi się teraz wyłącznie z krwią i śmiercią. Dlatego właśnie nalegałam, by Finnick pokazał mi miejsce swojego dzieciństwa.
     W porównaniu do Dystryktów, które widziałam do tej pory, Czwórka była niezwykle bogata. Najlepszym przykładem był właśnie ten dom. Co mnie najbardziej zdziwiło, oprócz przedmiotów codziennego użytku, było w nim dużo dekoracji, obrazów, figurek... Ludzie w biedniejszych Dystryktach przeważnie ledwo wiązali koniec z końcem, nie myśleli o takich pierdółkach.
     Rozglądałam się po niebieskiej kuchni i zielonym salonie. Wszystko było idealnie dopasowane do siebie, poukładane. 
- Nie byłem tu odkąd wygrałem Igrzyska - powiedział Finnick. - Przepraszam za bałagan.
- Daj spokój - mruknęłam, zastanawiając się jakim cudem to wszystko jeszcze tu jest. W Dziesiątce od razu wszystko zostałoby rozkradzione. - Tak naprawdę myślałam, że zaprowadzisz nas do domu w Wiosce Zwycięzców.
- Nie, w Wiosce Zwycięzców stoi tylko budynek. A ty przecież chciałaś zobaczyć mój DOM.
     Kątem okaz zauważyłam, jak James trzyma w rękach ramkę ze zdjęciem. Była na nim niezwykle piękna kobieta i przystojny mężczyzna, trzymający na rękach małego Finnicka.
- To twoi rodzice? - Zapytał.
- Tak. Moja mama Marceline i ojciec Alfred. Kochałem ich najbardziej na świecie.
- Co się z nimi stało? 
Finnick zamilkł.
Ja nie musiałabym o to pytać. Zwycięzcy doskonale wiedzieli co się dzieje ze wszystkimi bliskimi osobami po Igrzyskach.
- Ja też, podobnie jak Emily, nie chciałem być sprzedawany. Ale w końcu... Kapitol postawił na swoim. To miało być ostrzeżenie. Chcieli to samo zrobić z Annie. 
     Wiedziałam jak to boli. Dlatego postanowiłam na chwilę zostawić Finnicka samego i razem z Jamesem weszliśmy na pierwsze piętro. Jego pokój... Tapeta w ośmiornice, kilka zabawek... Przecież był dzieckiem. Tak samo jak Erick czy choćby ja. Wszyscy byliśmy dziećmi, kiedy to się stało. I musieliśmy zachować się jak dorośli, albo zginąć. Mimo wszystkich złych chwil, pełnych bólu i cierpienia, byliśmy silniejsi. Wygrywaliśmy z potężnym Kapitolem. Zwykli rybacy dzielnie stawiali opór Strażnikom Pokoju. Byłam pewna, że gdyby nie wykształcona armia, gdyby do boju mieli stanąć tylko mieszkańcy Kapitolu i mieszkańcy Dystryktów, Kapitol nie miałby szans. 
     Z okna pokoju Finnicka było widać szalejące morze. Nie znałam się na tym zbyt dobrze, ale niebo wróżyło sztorm. Coś było w tych szalejących falach, były takie niebezpieczne, takie... potężne. To było to. POTĘGA. To mi się zawsze w ludziach podobało. Potęga, którą budzi się w innych strach. Ale taka wypływająca z umiejętności walki lub bystrości umysłu.
- O czym myślisz? - Spytał James, obejmując mnie w talii.
- O morzu - nie skłamałam. Mimowolnie pomyślałam o wczorajszej halucynacji. O tym, jak umierał, jak opadał w głębiny... Nie mogłam go stracić.
- Kocham cię - odwróciłam się i go przytuliłam. Nie wiedziałam dlaczego to robię. Przynajmniej w pierwszej chwili. Potem odpowiedź pojawiła się sama. Przez jego ramię ujrzałam zegar. Czas. Mi już się kończył.
- Wow, mówisz mi to już drugi raz w życiu, nie za dużo tej czułości? - Uśmiechnął się i przesunął palcami po moich włosach. Nic nie wiedział. Nawet się nie domyślał. I tak miało być.
     W tej chwili do pokoju wszedł Finnick.
- Chyba mój Dystrykt pożegna was dość... burzliwie. Dlatego proponuję zostać tu na noc i chociaż odrobinę wyluzować. To może być ostatni taki dzień...
     Przystaliśmy na jego propozycję. Rozpaliliśmy ogień w kominku i gadaliśmy całą noc. Za oknem szalały pioruny i wiatr. Po raz pierwszy czułam się bezpieczna. W końcu to nie ja byłam w centrum całego zamieszania. Leżałam z Jamesem na kocu, a moją twarz delikatnie smyrał ogień. Nie było już wojny, nie było Igrzysk. Byliśmy wolnymi ludźmi. Przynajmniej tą jedną noc.
_________________________________________
Dla wszystkich tych, którzy wróżyli coś złego w tym rozdziale. Pełen chillout, sielaneczka. Rozkoszujcie się tym, bo tak bezpieczny rozdział chyba się już nie powtórzy. Wiem, że trochę pieprzenie o dupie Maryny i zero akcji, ale trzeba zwolnić tempo. Jest historia Ericka dla Kuburdka, bo chciał bardzo i w końcu się wywiązuję (pozdrawiam <3).
Igrzysk Finnicka nie pozwoliłam włączyć z uwagi, że nie przeczytałam jeszcze bloga o pewnej bohaterce, którą bym chciała wpleść tutaj, a która to była z FInnickiem na Igrzyskach. Także poczeka sobie. 
Pewnie błędy i krótki, ale nie chciałam mieś takich dużych zaległości, wiec musiałam COŚ w końcu wrzucić. 
A zaległości na waszych blogach nadrobię jak najszybciej będę mogła, ale nie dziś, bo już padam. 
Pozdrawiam wszystkich i dziękuję <3

31 komentarzy:

  1. Olz nie uśiercaj Finnicka!!!!
    Rozdział bardzio fajny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prośba jak zawsze musi być.
      Okej, może się zgodzę ;3
      Dziękuję i pozdrawiam <3

      Usuń
  2. Świetny pomysł o ciotce Plutchaira :) ona jest genialna!

    Wszystkie Twoje opisy związane z 4 sprawiają, że kocham ten dystrykt i morze jeszcze bardziej ( o ile to możliwe ).

    Błędy o.O jakie błędy? Pytam serio: Jakie błędy?

    Co do igrzysk Ericka...niezły z niego suk****n...

    Wiem, powtarzam się, ale:
    Nie zabijaj Finnicka i Em!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem kiedy kolejny rozdział, właśnie wróciłam i jeszcze nie zaczęłam pisać nowego, więc naprawdę trudno powiedzieć :/

      Nie wiem czy błędy były, przeprosiłam na wszelki wypadek. CO do Ericka się zgadzam, a ostatnia prośba... Chyba już gdzieś ją widziałam :P

      Dziękuję i pozdrawiam :>

      Usuń
    2. Tak poza tym, to u mnie na 65IG pojawiło się parę rozdziałów :)

      Usuń
    3. Ogarnę jak tylko będę mogła ;)

      Usuń
  3. Fajny, spokojny i pełen wspomnień. Podoba mi się ogromnie.
    Igrzyska Ericka. Co za dupek, śmierć mu się należała! Po co oni byli u tej starej baby? Żeby Emily musiała jeszcze raz to wszystko przechodzić? Dobry Finniś, nie pozwolił oglądać śmierci Patricka. Chwała mu!
    Kocham ostatni akapit. Ostatnie zdanie. Ahhh, rozmarzyłam się.
    Życzę weny i sił na pisanie!
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Erick z zamysłu nie miał być taki zły, no ale cóż, tak wyszło. I może to dobrze.
      Emily przechodzi przez Igrzyska już ostatni raz, teraz postaram się ograniczyć wspomnienia z areny. Zbliżamy się do końca.
      Tak, kochany Finniś <3
      Dziękuję i pozdrawiam również <3

      Usuń
  4. Po kolei:
    1. Plutarch i wszyscy w jego rodzinie do dupki;_;
    2. James jest taki uroczy*-*
    3. Igrzyska Ericka, mi się bardzo podobały. Tych zawodowców mu popuszczę, ale tą czternastolatkę... Sukinkot z niego. Dobrze, że nie żyje;D
    4. Pokój Finnicka w ośmiorniczki-,- TEŻ TAKI CHCE;D
    5. Jakie błędy? -,-
    Dobrze, że mamy chwile odpoczynku od tych ciężkich wydarzeń. Podobał mi się ten rozdział, po prostu;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Racja.
      2. Bardzo racja <3
      3. Bardzo bardzo racja :D
      4. Też moje marzenie *____*
      5. Na wszelki wypadek napisałam, nie czytałam tego.
      Dziękuję i pozdrawiam :>

      Usuń
  5. Awww <3 Oni są tacy słodcy. Jeśli oni nie będą razem, a Em umrze to ja się po prostu załamię.To przecież nie może się tak skończyć....
    Czekam na następny rozdział i kocham cięe strasznie za tą ''sielankę'' która widnieje powyżej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniec jest jak na razie na etapie kształtowania się w mojej głowie, więc jak będzie jeszcze nie wiem, a nawet jak bym wiedziała, to bym nie powiedziała ;)
      Dziękuję i pozdrawiam <3

      Usuń
  6. Jaka miła sielanka, aż bym chciała im towarzyszyć ;) Bardzo podobał mi się akapit o ludziach i ich potędze, mistrzowski. Zaczynam za bardo przywiązywać się do Twojego pisania, co ja ze sobą zrobię jak skończysz tą opowieść ;P
    Weny życzę i miłej reszty wakacji :D
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co ja ze sobą zrobię, jak skończę powieść? :P Nadal się zastanawiam, najgorszy problem jak na razie.
      Dziękuję bardzo i miłych wakacji również :3

      Usuń
  7. Boooski rozdział <3 Nie zabijaj Emily <3 Ona i James so sweet <3 Kooocham <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże, nawet nie wiesz, jak mi głupio! Ominęłam z kilka rozdziałów i nie skomentowałam ani jednego, ani jednego!

    Rozdział jest wypchany sielanką po brzegi - oczywiście to bardzo dobrze, ale z drugiej strony jest przekleństwem, bo czuję, że w następnym rozdziale będą się działy straszne rzeczy. ;-;

    Ale to może być tylko mój głupi wymysł, więc... Lepiej mnie nie słuchać. :D
    Plutarach to egoistyczny dupek i tyle, przynajmniej ja tak uważam, a świadczy o tym sam fakt, że gdy aktor Hoffman (?) zmarł, ja przejęłam się bardziej 'Kosogłosem' niż jego śmiercią. ;)

    Strasznie podobała mi się sytuacja w domku Finnicka... Moje serce krwawiło. To było smutne, cholernie smutne.

    Błędów interpunkcyjnych nie zauważyłam, tym bardziej ortograficznych.
    Cóż, mogę więcej? Weny i siły, by pisać.

    Ten rozdział zostawił po sobie wielki niedosyt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. WIDZIAŁAŚ ZWIASTUN KOSOGŁOSA?!

      Usuń
    2. First, w następnym rozdziale... Chociaż w sumie to nie wiem co w następnym rozdziale. Może jej tak nie dowalę? Zobaczy się.

      Drugie primo, fajnie, że skomentowałaś, bo brakowało mi Ciebie :P

      Po trzecie też nie lubię Plutarcha, co chyba bardzo widać, chociaż aktora szkoda, nie wiem jak ten Kosogłos się odbędzie bez niego... A zwiastun oglądałam. Taki jakiś mało... Igrzyskowy. Mam nadzieję, że filmu nie zniszczą, do kina i tak pójdę jakikolwiek by on nie był.
      Dzięki i pozdrawiam :3

      Usuń
  9. Ems, Ems, Ems. Cóż ja mogę powiedzieć o tym rozdziale?
    Nawet nie wiesz jak bardzo odetchnęłam z ulgą pod koniec. Nikt nie zginął. Nikt nie płakał. Było... normalnie. Wow! Pozytywy aż się sypią lawinami!
    No, ale od początku.

    Zazdrosny James. BOŻE, ZAZDROSNY JAMES. Nawet nie wiesz, jak szeroko uśmiechałam się do ekranu czytając tą krótką scenkę i ponowne wspomnienie o Finnicku i Annie, no i ich synku. Boli mnie to, jak cholera, bo mi przypomina o książce, ale to taki dobry ból. Na tym chyba właśnie polega DOBRE pisanie.

    Plutarch to się chyba chciał do końca wyżyć na biednej Ems, że wysłał ją do swojej ciotki, bo na Zeusa, ta kobieta to jakaś masakra. Racja, tak, jak napisałaś - mieszkańcy Kapitolu to zapatrzone w siebie bufony, które z trudem mogą przeżyć brak dostaw owoców morza. Coś mi to przypomina, tylko nie wiem, co (nie zwracaj uwagi, mój konik historyczny się odzywa - jestem po prostu wielką "fanką" okresu II wojny światowej. Moim zdaniem to jest najciekawszy okres historii i Igrzyska po prostu krzyczą: WOJNA! HITLER I STALIN! Jestem chyba chora na umyśle, że cię tym zamęczam, no ale... mam nadzieję, że wybaczysz, bo zwykle mi wybaczasz.).

    Zainteresował mnie za to opis Igrzysk Erica. Facet nie był głupi. Był wredny i nienawidziłam go, ale nie był głupi. No błagam, każdy Zwycięzca musiał mieć coś, dzięki czemu przeżył, a Eric był po prostu podstępny. I, w sumie, na dobre mu to wyszło - do czasu. Bo pojawiła się Emily, no nie? Nasza kochana Emily...
    I teraz, zanim zapomnę - FINNICK I JEGO IGRZYSKA.
    "Igrzysk Finnicka nie pozwoliłam włączyć z uwagi, że nie przeczytałam jeszcze bloga o pewnej bohaterce, którą bym chciała wpleść tutaj, a która to była z FInnickiem na Igrzyskach. Także poczeka sobie." PRZYSIĘGAM NA BOGÓW STARYCH I NOWYCH, JEŻELI MÓWISZ O TRYBUTACH DYSTRYKTU CZWARTEGO AUTORSTWA FAITH, STAWIAM CI OŁTARZYK W POKOJU.

    Bosz, ten rozdział jest pełen Finnicka. Te ostatnie sceny w jego domu tak jakoś mnie poruszyły, że prawie się rozpłakałam. Nie rób mi tak. Ta postać to jeden z moich ulubionych bohaterów i jak zaczęłam czytać o jego "domu" to zapiszczałam i musiałam na chwilę odejść od komputera. JA SIĘ W TO WSZYSTKO ZA BARDZO WCZUWAM, NO. I mnie to boli. Ech. Co ja dzisiaj taka nieogarnięta...
    Słowem, znowu, ten komentarz nie ma najmniejszego sensu. Ale wypadało go napisać, bo na niego tak cholernie zasłużyłaś...
    xoxo, Loks.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, pozytywnie jak nie ja. Ale skąd pomysł, że JA miałabym wszystkich zabijać i robić im źle? Jak tak naprawdę osobą dobrą i delikatną jestem, ej.

      Co do Ericka, zgodzę się. Chociaż zamysł jego postaci był trochę inny, zrobiłam jak zrobiłam, i chyba dobrze.
      Tak, chodziło mi o Faith i właśnie tego bloga, biorąc pod uwagę, że jestem czasowo tak dużo dalej od was, to chyba jedyne co mogę zrobić, żeby to jakoś połączyć. Chociaż... Co do twojego bloga też mam pomysł, ale nic nie powiem ;)

      Komentarz dla mnie ma sens, nie pieprz głupot. Dziękuję bardzo za niego i pozdrawiam <3

      Usuń
  10. Piękny rozdział. Kocham ten dystrykt. Erick był wredny. Kocham Emily ,Jamesa i Finnicka. Proszę nie zabijaj nikogo z nich.
    Tapeta w ośmiorniczki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tapeta love love love <3
      Dziękuję i pozdrawiam :)

      Usuń
  11. Bardzo Ci dziękuję za Igrzyska Ericka... Szkoda tylko, że tak bezprecedensowo obdarłaś go z resztek zszarganego honoru, o ile jakikolwiek miał... Ten rozdział jest cudowny, taka krótka przerwa w akcji, która była na pewno bardzo potrzebna. Nie przerwała wartkości a dała po prostu na chwilę odpocząć.
    Dziękuję bardzo za ten rozdział, za pozdrowienia i historię Ericka. Cieplutko mi się na sercu zrobiło, czytając opis ;)
    Pozdrawiam
    Kuburdek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż *westchnienie* tak trzeba robić z niektórymi ludźmi, żadnej litości.
      Przerwa była potrzebna, to na pewno. Już sama się męczę tą śmiercią i zabijaniem. To nie takie łatwe ;)
      Prośbę spełniłam, czuję się lekko.
      Dziękuję i pozdrawiam również <3

      Usuń
  12. Zaraz tego nie wytrzymam!!!!! Już drugi raz usunął mi się komentarz...Uh... Piszę go ostatni raz i jak coś mi się zepsuję to oszaleję.
    Najpierw powiem, że bardzo podobał mi się ten rozdział. Był taki nastrojowy. A ja już myślałam o zaparzeniu całego garnka herbaty na uspokojenie przed przeczytaniem tego rozdziału. Spodziewałam się jakiejś masakry. No, ale masakry nie było. I całe szczęście :)

    Druga rzecz to wizyta u ciotki Plutarcha wszyscy wyzłośliwiają się na jej temat, ale chyba muszę ją usprawiedliwić. Wychowywano ją w miejscu w którym nigdy niczego jej nie brakowało i ludziom dookoła zresztą też nie. Z igrzyskami była oswajana od zawsze i nałykała się tyle propagandy kapitolu, że przydałby się tu jakiś psychiatra. W każdym razie to po części nie jej wina.

    Dalsza część rozdziału jest taka sielankowa, że w sumie mi się podobała. Dom Finnicka, morze, burza, James, ogień w kominku. No po prostu świetnie. :)

    Nie wiem czy błędy są czy nie bo czytam tak szybko, że nawet nie zwracam na nie uwagi. W oczy rzuciło mi się tylko jedno słowo- SMYRAŁ. Kurczę, jak jedno słowo potrafi zmienić romantyzm i nastrojowość sceny w komedię. Naprawdę. Nie pamiętam już jak brzmiała ta końcówka, ale było tam coś o tym, że Ems gadała z Finnem i Jamesem potem leżeli sobie na kocu w ciepłym domku a na zewnątrz szalała burza. A ty mi tu nagle dowalasz jakieś kurde SMYRANIE. Wtedy nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem, ale dobra to tylko takie moje zdanie.
    Czekam na następny rozdział i mam do ciebie jedno pytanko. Czy zamierzasz zrobić rozdział o ślubie Finnicka i Annie? Błagam, powiedz, że tak
    Gall Anonim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, SMYRANIE.
      Sorki, w moim środowisku używa się tego słowa nader często i po prostu już nie rozróżniam sytuacji, używam go kiedy tylko mogę. Tutaj tak jakoś wyszło, przepraszam jeśli zrujnowałam Ci rozdział :P

      Też często mam problemy z tymi komentarzami, rozumiem ból. I współczuję. I rozumiem. I w ogóle.

      Ślub FInnicka i Annie był już w którymś rozdziale chyba wspomniany, wtedy, kiedy spotkała Sama (który zresztą tę ceremonię prowadził). Potem stało się coś chyba ważnego, ale już nie pamiętam. Ehh, powinnam nazywać te rozdziały.
      Dziękuję i pozdrawiam ;)

      Usuń
  13. Mmmm... rozdział mi się podobał :D
    Sielanka była pięknie napisana. :)
    I James ^^ Ten gościu mnie zauroczył. Mówisz, że nie umiesz pisać wątków miłosnych, ale ten między Em, a Jamesem moim zdaniem jest bombowy. Taki delikatny. Są razem, wspierają się, ale zbyt dużo czułości nie ma. Piękne.
    Przeraziła mnie wzmianka o kończącym jej się czasie. Więc lecę czytać nexta. xd
    Postanowiłam nie marnować czasu i zaczęłam od twojego bloga nadrabianie zaległości. Choć trochę przeraża mnie prędkość mojego internetu. Zdecydowanie za wolno chodzi, ale musiałam tutaj wpaść :P
    Pozdrawiam! ;3

    OdpowiedzUsuń
  14. Marceline.
    Kobieto, jestem zaginioną matką Finnick'a!
    Moja reakcja po przeczytaniu rozdziału? Uśmiech i radocha do ekranu.
    Super jak zwykle. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :3 Zaginiona matka? W końcu Cię znalazłam :D Cieszę się, że komuś się to podoba.
      Pozdrawiam :>

      Usuń