niedziela, 9 marca 2014

Rozdział X

Nie wiedziałam jak Finnick patrzy na ten cały sojusz. I to było najgorsze. Bardzo chciałam go zabić, ale nie mogłam. Musiał już w jakiś sposób zaskarbić sobie sympatię Katniss i Peety. Z jednej strony wyższe dobro, z drugiej strony nóż wręcz pchający się do ręki. 
- Johanna! - Odkrzyknął i ją przytulił.
Nie wyobrażałam sobie tego sojuszu. Ja i Finnick mieliśmy walczyć ramię w ramię? Najchętniej wzięłabym miecz i podcięła mu gardło. Wpatrywałam się w niego i nie mogłam zrobić kroku naprzód. Pchnęła mnie dopiero myśl o ludziach w Dystryktach, którzy w tej chwili umierają za wyższe dobro. A ja w imię powstania nie potrafię przebywać kilka dni z jakimś palantem?
   Kiedy byłam już wystarczająco blisko Finnick zmienił wyraz twarzy i zrobił to, czego się spodziewałam.
Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Wziął ten swój trójząb, który oczywiście leżał dość blisko niego i machnął nim w moją stronę, celując w nogi. W tej chwili podskoczyłam w górę i opadłam na broń dobijając ją do ziemi w taki sposób, by nie mógł jej wyciągnąć z powrotem. Następnie szybko skoczyłam w jego stronę z nożem, i przewróciłam go nie dając mu szans na poruszenie się w jakikolwiek sposób. 
- Musimy ją chronić! - Wyszeptałam ze złością, dla pewności przystawiając mu nóż do gardła.
To nie było łatwe. Nadal pamiętałam, że był moim POWODEM. Kimś, przez kogo ostatecznie się tu znalazłam. A w tej chwili jego życie balansowało na ostrzu mojego noża...
Trudno opisać jego minę. Zdziwienie pomieszane ze złością. Ale chyba zrozumiał.
Westchnęłam.
- Nie zabiję go - powiedziałam głównie do Katniss. - Przynajmniej na razie.
Pokazałam bransoletkę z Kosogłosem.
Katniss była w lekkim szoku. Nie miała o niczym pojęcia. Patrzyła tak na mnie dobry moment, po czym lekko skinęła głową. Odetchnęłam. Udało się.
Niestety w tym samym czasie Johanna odwaliła coś z Woltem i Pokręt, i Katniss rzuciła się na nią, że ich źle traktuje. Zabawne. Źle traktuje. Gdyby też musiała ich ciągnąć przez las to na pewno traktowałaby ich lepiej...
Johanna oczywiście wkurzyła się i zaczęła coś krzyczeć, Finnick próbował ją uspokoić, podczas gdy Peeta prowadził Beetee'ego do wody, by go umyć. Katniss zupełnie nie wiedziała co się dzieje.
- Macie coś do picia? - Zapytałam. Przez tą błyskawicę, deszcz krwi i chorobę psychiczną Wiress zapomniałam nawet o tym, że chce mi się pić, a woda z plecaka skończyła się ubiegłej nocy.
- Mamy sączek - powiedziała Katniss. - Tu leży.
- Sączek? - Zdziwiłam się. Nigdy o czymś takim nie słyszałam.
- Pokażę ci.
Kiedy oddaliłyśmy się wystarczająco daleko zapytała:
- O co chodziło Johannie? Z tym o wyciągnięciu Beetee'ego i Wiress dla mnie?
Pytanie było trudne, nie wiedziałam ile mogę jej powiedzieć.
- Zależało nam na sojuszu z tobą - odrzekłam. - Tak bardzo, że musiałyśmy się wyrzec... Własnych celów. Przynajmniej na czas tego sojuszu.
- Ale po co? Dlaczego ze mną?
- A dlaczego nie? Kto nie chciałby sojuszu z Kosogłosem?
I tym razem miałam nadzieję, że Kapitol to nagrywa i puszcza na żywo. Niech się przygotują, rebelianckich podtekstów będzie coraz więcej.
Kiedy sączek był już zamontowany i leciała z niego woda (nawiasem mówiąc, świetny wynalazek), nie mogłam przestać pić. Nie zauważyłam tego wcześniej, ale byłam totalnie odwodniona.
Kiedy wróciłyśmy, Johanna podobnie jak ja niedawno wodę, pochłaniała owoce morza. 
- Kończy nam się jedzenie - zauważył Finnick. Na sam dźwięk jego głosu miałam ochotę chwycić jakąś broń. Chyba szybko się nie przyzwyczaję.
- Pójdę zapolować - powiedziałam wyciągając miecz i komplet noży.
Nie spuszczał mnie z oka. Bał się, że to jakiś podstęp. W zasadzie się nie dziwiłam, dla mnie też ta cała sytuacja była chora. Dlatego właśnie polowanie było najlepszym pretekstem, żeby się stamtąd wyrwać choć na chwilę.
***
Nie wiem ile czasu spędziłam czatując w krzakach, ale czułam, jakbym siedziała tam całą wieczność. Nie pamiętam drugiej takiej areny, żeby było tak mało zwierząt. 
Normalnie bym się pewnie poddała, ale honor nie pozwalał mi wrócić do moich nowych sojuszników bez dużej ilości zwierzyny. Niech wiedzą, że potrafię.
Zrezygnowana zaczęłam iść w górę, ale przypomniałam sobie o osłonie, której ofiarą padł Blight. Nie chciałam tak skończyć. Najbardziej bezsensowna śmierć, jaka mogła mnie spotkać.
Już miałam zawrócić, kiedy usłyszałam tupot stóp. Wzięłam dwa miecze do ręki i czekałam. Nie miałam zamiaru uciekać, trzymała mnie adrenalina, to uczucie, które tak bardzo lubiłam.
A kto właśnie zmierzał ku mnie? Lepiej trafić nie mogłam. Erick.
Jakoś zniknął mi przy Rogu Obfitości... A szkoda.
Skoczyłam na niego i zadałam mu ranę w brzuch, zanim w ogóle się zorientował, że wpadł akurat na mnie. Jakby wcale tego nie planował, jakby... Uciekał.
Nie wiem skąd pojawił się Brutus. Rzucił mną o drzewo jakbym nic nie ważyła.
Ból przeszedł przez moje ciało, ale nie wypuściłam mieczy z ręki. 
- Lepiej trafić nie mogłem - odezwał się. - Dzisiaj Dystrykt Dziesiąty straci nie jednego trybuta, ale dwójkę.
Chciał mnie kopnąć w twarz, ale odskoczyłam na bok i szybko wstałam.
- Jeszcze się okaże - wyszeptałam i rzuciłam się do walki.
Trzeba było go na początku pozbawić broni. Miał dwa noże i miecz. Jego uderzenia były silne, ale wolne i mało dokładne. Udałam, że chcę go mocno pchnąć, ale w ostatniej chwili zrobiłam unik i jego miecz trafił w drzewo i mocno się wbił. Brutus nie mógł go wyciągnąć. Kiedy siłował się z drzewem kopnęłam go w kolano. Zawył z bólu. Potem z łokcia walnęłam go w żebra, a na samym końcu, kiedy odwrócił się w końcu w moją stronę, kopnęłam go w twarz z obrotem.  Przeciął jeszcze powietrze na ślepo, a potem rzucił nóż, który wcześniej wyciągnął. Otarł się o moją nogę, ale na szczęście się nie wbił.
Brutus był cały we krwi, nic nie widział. Dźgnęłam go mieczem między żebra. Zazwyczaj trafiałam w serce. Nie pomyliłam się. Usłyszałam wystrzał armatni.
Odetchnęłam, udało się.
Został mi jeszcze tylko Erick. 
- Znana sytuacja - powiedziałam sama do siebie, mając przed oczami Liama. Dobrze pamiętałam jak go zabiłam. Erick przynajmniej nie był w sojuszu z Brutusem, ale nigdy, w żaden sposób mi nie pomógł. A mógł.
- Za to wszystko, za to jak bardzo mi pomagałeś - mówiłam, zbliżając się do niego, przeciągając tą chwilę w nieskończoność. Każda sekunda dłużej, była dla niego koszmarnym bólem. - Nareszcie pożałujesz.
Wystrzał.
***
- A już się bałem, że jeden z tych wystrzałów to ty - powiedział Finnick, kiedy cała we krwi rzuciłam kilka upolowanych wiewiórek na ziemię.
Nie odpowiedziałam. Adrenalina ustąpiła, więc ból pleców dokuczał mi coraz bardziej. Noga też krwawiła, ale na szczęście nóż Brutusa nie uszkodził mięśni.
- Kogo zabiłaś? - Spytała Johanna, z charakterystycznym dla siebie błyskiem w oku.
- Brutusa... Ała! - Syknęłam, kiedy powoli zanurzałam rany w wodzie. - I Ericka.
Rzeczywiście, woda miała chyba dość szczególne właściwości. Na dłuższą metę koiła ból.
- Brutusa? Nieźle - mruknęła Johanna. - A Enobaria?
- Nie było jej z nim - odpowiedziałam.
Nie miałam nawet czasu się nad tym zastanowić. Taka byłam szczęśliwa, że udało mi się wyjść z tej sytuacji zwycięsko.
- A Erick...
- Uciekał. W sumie to jedyne, co potrafił robić.
Kiedy wyszłam z wody, wszyscy wbili we mnie wzrok. Sytuacja była zupełnie inna od tej, z której uciekłam na początku. Wszyscy byli już spokojni i wiedzieli, co mają robić. Nawet Finnick chyba już się pogodził z tym sojuszem, choć nie omieszkał czepiać się mnie przy każdej okazji.
- Coś słabe to polowanie - przerwał ciszę.
- Słabe - powtórzyłam i powoli dochodził do mnie sens jego słów. - Słabe?
Podniosłam z ziemi plecak, w który włożyłam broń i zapasy Brutusa. Otworzyłam go i podeszłam do Finnicka. Wyjęłam topór i rzuciłam w jego stronę, wbił się w ziemie tuż przed jego stopami. Potem to samo zrobiłam z kilkoma nożami i mieczem.
- Słabe! - Prawie krzyczałam. No co za debil! Co on niby zrobił?
Na końcu wysypałam kilka jabłek, suszoną wołowinę, krakersy i dużo innych rzeczy, których nie potrafiłam nawet nazwać.
Tak bardzo chciałam wziąć jeden z tych noży i przebić ostrzem jego klatkę piersiową... Pożałowałaby wszystkiego, oj pożałowałby...
- Tik- tak - odezwała się po chwili Wiress, kiedy w milczeniu wpatrywałam się w Finnicka, nie mogąc nic zrobić. Dwa proste słowa, a potrafią tak ładnie rozładować napięcie...
- Jesteś ranna? - Spytała Katniss.
- Jest w porządku, Brutus trochę mnie drasnął, ale nie zrobił nic poważnego.
- Na pewno?
- Na pewno - próbowałam uśmiechnąć się w odpowiedzi.
***
- Wezmę pierwszą wartę - powiedziałam, kiedy zapadła całkowita ciemność.
- O nie - oczywiście Finnick się nie zgadza. - Ja wezmę pierwszą wartę.
- Naprawdę sądzisz, że byłabym w stanie zabić cię przez sen? To zabiłoby całą frajdę zabijania ciebie.
- Nie będę ryzykować...
- Może oboje trzymajcie wartę? - Zaproponował Beetee. 
No w sumie logiczne. Kilka godzin więcej patrzenia na niego, ale za to pewność, że on nie zabije mnie we śnie.
Siedliśmy na przeciwko siebie z nożami, tak "na wszelki wypadek". Nic nie mówiliśmy i unikaliśmy swojego wzroku. 
- Myślisz, że ile to potrwa? - Zapytał w końcu. - Ten sojusz?
- Ile będzie trzeba - odpowiedziałam, dość zaskoczona pierwszym pytaniem z jego ust, które nie obraża mnie ani nie atakuje. - A co, nie możesz się doczekać, kiedy będziesz mógł w końcu mnie zabić?
- Jakbyś chciała czegoś innego...
- Nie chcę. Ale wiesz, dlaczego tu jesteśmy - miałam nadzieję, że jest w stanie chociaż przez chwilę pomyśleć. 
- Wiem - mruknął i wbił wzrok w wodę.
Wiedzieliśmy. I z każdą chwilą to wszystko stawało się coraz bardziej skomplikowane. 
Nie byłam pewna ile czasu minęło, kiedy Katniss zerwała się na równe nogi i zaczęła krzyczeć:
- Wstawajcie! Wiress ma rację, arena to zegar!
W tym samym czasie piorun uderzył w to samo drzewo, w które uderzył, kiedy poraził Wiress. Oczywiście nie byłam pewna czy to na pewno to samo, ale wiedziałam skąd tu przyszliśmy. A to był na pewno ten kierunek.
Kiedy wszyscy obudzili się już wystarczająco, by móc logicznie myśleć, rozrysowaliśmy mapkę areny. Wpisaliśmy wszystkie zagrożenia na jakie się natknęliśmy, a punktem orientacji było to wielkie drzewo, w które o północy zawsze uderzał piorun. 
- Pójdę się przespać - powiedziałam do Johanny, mając nadzieję, że przypilnuje, żebym obudziła się żywa.
***
- Em, wstawaj, idziemy pod Róg - powiedziała Johanna, skutecznie budząc mnie szturchaniem.
- Po co? 
- Mamy coś lepszego do roboty?
No tak, w zasadzie jesteśmy najliczniejszym sojuszem, czego tu się bać. Uzbroiłam się i ruszyłam za resztą grupy. Dostanie się na wysepkę z Rogiem nie zajęło nam dużo czasu. Nie potrzebowałam broni, więc po prostu stałam z boku z nożami w rękach i osłaniałam resztę. No, najbardziej chodziło mi o Katniss, to chyba oczywiste. 
Nagle zaczęło się robić strasznie cicho.
- Wiress! - Krzyczę, widząc, jak Gloss rozcina jej gardło. Była po drugiej stronie wyspy, nie miałam szansy jej uratować. 
Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, Katniss wypuściła strzałę, która trafiła w skroń przeciwnika. 
- Zabiłaś go - słyszę za sobą krzyk Enobarii.
Skacze na mnie i rzuca mnie na ziemię, a nóż usiłuje wbić w moją głowę, robię unik. Nie wiem jakim cudem podnoszę kolano i kopię ją w brzuch. Spowalnia ją to na tyle, bym mogła wyrwać jej nóż z ręki. Szybko wyciąga następny, a ja blokuje jej ostrze moim. Obie klęczymy opierając się na skrzyżowanych ostrzach z taką siłą, że w pewnym momencie oba odskakują w przeciwne strony. Jesteśmy bez broni. Tym razem ja jestem szybsza. Uderzam ją pięścią w twarz, co sprawia, że zaczyna staczać się z wyspy. Jednak nie zamierzam jej zabić, myślę tylko o Katniss, która na szczęście żyje. 
Nagle wszystko zaczęło wirować, wzięłam do ręki pierwszy lepszy miecz i wbiłam go w ziemię jak najbliżej dziewczyny, szybko złapałam ją za rękę i obiecałam sobie, że za nic nie puszczę. Nie mogło jej się nic stać. Miałam nadzieję, że to się jak najszybciej skończy, traciłam siły. Moje modlitwy na szczęście zostały wysłuchane. Kiedy wyspa przestała się kręcić, padłam na ziemię, starając się jednocześnie wyrównać oddech i wydłubać piasek z ust.  
Organizatorzy pozbawili nas punktów odniesienia. Nie mamy już żadnej przewagi.
_____
Cholera, nie mam pojęcia co z tym rozdziałem. Miałam niby skończyć arenę, ale chyba nie dam rady. Musiałabym to jeszcze bardziej pociąć i przyspieszyć. Dużo się dzieje, nie wiem czy to dobrze. Napiszcie co myślicie. Zmiany czasu są spowodowane chęcią podkreślenia dynamiki walki (to zdanie po polsku? :P) I Brutus... Długo się zastanawiałam czy go zabijać, ale jakoś nie mogłam się oprzeć ;)  Jeżeli rozdział jest beznadziejny to przepraszam :C Aha, i od tej pory będę odpisywać i dziękować za każdy komentarz. Jak dotąd tego nie robiłam, za co przepraszam. Naprawdę każdy komentarz wiele dla mnie znaczy :)

28 komentarzy:

  1. hej, nie jest tak źle! tylko Finnick jest u Ciebie dużo bardziej irytujący niż w książce :D

    podoba mi się postać Emily, choć nie bardzo mogę się przyzwyczaić do dodatkowej osoby w sojuszu. poza tym urzeka mnie kłótnia Finnicka z Emily, jest tak... naturalna :)

    pozdrawiam, i nie mogę się doczekać następnego rozdziału - fascynuje mnie, co wymyśliłaś na "na po arenie" :D

    xoxoxoxoxxo!
    xdemonicole [73-hunger]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kamień z serca, że nie jest tak beznadziejnie jak myślałam ;) Dziękuję, ja też się nie mogę doczekać następnego rozdziału, bo skończenie areny to moje marzenie :P

      Usuń
  2. Nie ma co rozdział genialny. Powiem Ci szczerze, że masz wielki, olbrzymi talent ;D Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością. Mam nadzieję, ze Finnick nie zginie :D
    Pozdrawiam Paulla K

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bez przesady z tym talentem... Po prostu lubię pisać :) A Finnick jest zbyt ciekawą postacią, żeby tak normalnie umrzeć ;>

      Usuń
  3. Podoba mi się nowy rozdział, szczególnie konflikt Emily i Finnick. Fajnie, że Erik i Brutus już nie żyją, myślę jednak, że Wires trochę za szybko umarła. Ale to tylko moje przemyślenia. Czekam na kolejne rozdziały! Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) W przypadku Wiress trzymałam się książki i uśmierciłam ją w tym samym momencie. Z tym że opisuję arenę szybciej niż Collins, więc pewnie dlatego masz takie wrażenie :>

      Usuń
  4. Podoba mi się! Tak, jak powiedziałaś, dużo akcji, ale to dobrze. Rozwaliłaś mnie kłótnią Emily z Finnickiem. Słaby?! O mój Boże, to było genialne. Niech Bóg Cię błogosławi, dziecko, zasłużyłaś na to. Podoba mi się to, jak Emily dba o Katniss. W ogóle, Emily. No co to jest za genialna postać! Ale o tym już raz mówiłam... no, w każdym razie, rozdział bardzo mi się spodobał.
    Ale mówiąc szczerze, moim zdaniem nie musisz bawić się czasami. Skup się na jednym i nim pisz, bo zaczniesz się gubić - tak mi się przynajmniej wydaje, bo swoje opowiadanie piszę w pierwszej osobie i czasie teraźniejszym i to jest jak przełykanie suchara.
    Tak, jak powiedziała xdemonicole, mnie też interesuje, czym nam walniesz a tym okresie po arenie. Aż nie mogę się doczekać "Kosogłosa" w Twojej wersji, ah <3
    xoxo, Loks.
    ~lilybird-everdeen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki <3 Strasznie bałam się o ten rozdział, bo szczerze mówiąc nie wiem już czy to co piszę jest dobre, czy nie. Nie wiem dlaczego, ale to strasznie dziwne... I masz rację co do czasów, miało być łatwiej, a jest trudniej :/

      Usuń
  5. Tak jak w powyższym komentarzu, Emily to jest genialna postać, a kłótnia z Finnickiem no po prostu cuuuudo XD
    Czekam na next ^3^

    OdpowiedzUsuń
  6. Wreszcie Ty zabić Erica!Ja świętować.Jej:-D
    Pozdrawiać ja Cię gorąco
    Iguana

    OdpowiedzUsuń
  7. Z deczka chaotycznie napisany rozdział. Dużo się dzieje i musiałem przeczytać go dwa razy zanim mój zacofany móżdżek wszystko ogarnął. Nie wiem czy to dobrze, czy źle. Brakowało mi może tylko 2 przecinków i to "z łokcia" :) Nie lepiej "łokciem" ? ;) Emily stała się dla mnie już stałą częścią IŚ i gratuluję tak genialnej kreacji. :) A mojej najukochańszej z caluteńkich IŚ Wiress już nie ma :'( ...
    Podsumowując, w rozdziale dużo się dzieje, co nadało mu ogromnie dużo dynamiczności, ale wg mnie lepiej wyglądałoby to wszystko rozbite na mniejsze części, ale to MOJE odczucie :)
    .
    .
    ERIC..... ERIC.... Taki uroczy dupek :'( On miał dojść do nich i błagać Emily o łaskę xD
    JA CHCĘ BONUS - "IGRZYSKA ERICA" :D
    .
    .
    Życzę dużo wolnego, dobrze spożytkowanego czasu, natchnienia, pomysłów i oczywiście czekam na następny rozdział, bo nie mogę sobie wyobrazić okresu PO "WPO".

    Kuburdek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wszystkie uwagi. Igrzyska Ericka pojawią się w jakimś rozdziale, jak tylko będę miała dobry pomysł i wenę, by je opisać. A okres po "WPO" nastąpi po następnym rozdziale :)

      Usuń
  8. Kurczę. Myślałam, że mam Twój blog w obserwowanych, a tu takie zaskoczenie! Rany, jak ja nie lubię takich niespodzianek. Dopiero wejście na komputer i zajrzenie na polecane linki u mnie uświadomiły mnie, że jest coś u Ciebie. ;)
    Na sam początek (bo nie byłabym sobą) - gdzie akapity? Gdzie te seksowne wcięcia talii, które tak wypłakuję u każdej bloggerki. Gdzie one są? ;C
    A teraz idziemy do rozdziału.
    Ciekawe, ile jeszcze razy Emily i Finnick skoczą na siebie, skorzy do krwawej masakry! Ta nienawiść jest tak ogromna, niczym Ziemia razy sto pięć. Aż dziwne, że się powstrzymują, chociaż sojusz z Kosogłosem zobowiązuje.
    Zabicie Brutusa było najlepsze, co mogłaś zrobić. Nie lubiłam go. Taki palantos. Tak samo Eric. Jemu to bym zrobiła Igrzyskową masakrę wszystkim, co popadnie. Ale już nie żyje, to po co się nim zamartwiać?
    Świetnie łączysz fragmenty z książki i ze swojej głowy. Wychodzi ci to bardzo dobrze. ;D Gdyby nie czas przeszły to bym pomyślała, że to panna Collins się tym zaopiekowała, naprawdę. ;)
    I nie. Rozdział nie jest nudny. Jest w sam raz! :D
    To pragnę ci życzyć weny i czekam na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oki, obiecuję od następnego rozdziału robić akapity :) Poprawiłabym ten rozdział, ale chyba nie mam do tego głowy :/ Dzięki za przeczytanie i uwagi ^^

      Usuń
  9. Zawsze czytałam twojego bloga... DOPIERO TERAZ ZAUWAŻYŁAM, ŻE WRÓCIŁAŚ DO PISANIA!
    Super opisujesz relacje między bohaterami.
    Śmierć Brutusa i Erica. Walka, którą skoczyła Emily była genialna.
    Rozdział jest świetny a ja nie mogę się doczekać ataku ataku gloskulek...
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, tak, wróciłam do pisania i wcale nie żałuję :)

      Usuń
  10. Rozdział był naprawdę genialny! Jestem ciekawa kogo usłyszy Emily w segmencie z głoskułkami. Peeta właściwie nic nie mówi. Fajnie by było gdybyś dodała więcej dialogów z nim. Emily to naprawdę fantastyczna postać! Lubię ją zdecydowanie bardziej od Katniss i chyba nawet wolałabym czytać igrzyska gdzie główną bohaterką byłaby właśnie Em. Podoba mi się też, że piszesz w pierwszej osobie czasu przeszłego a nie teraźniejszego jak Collins. To zdecydowanie ciekawiej się czyta i chyba łatwiej pisze.Jestem ciekawa co wydarzy się po zakończeniu igrzysk. Emily zostanie złapana przez kapitol jak Peeta czy razem z Katniss i Finnickiem przetransportowana z areny? Mam nadzieję, że nie zabijesz Finnicka. Bez niego opowiadanie straciłoby swój urok.
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Gall Anonim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Nie, Finnick nie zginie, nawet ja nie mam serca go uśmiercić. O tym co się stanie z Emily przeczytasz już po następnym rozdziale ;) I dialogów z Peetą się jeszcze naczytasz, obiecuję ^^

      Usuń
  11. Och, tak wiele razy podejmowałam się skomentowaniem tego bloga, ale nie potrafiałam...
    Nie umiałam opisać tych uczuć, emocji, które tworzą się we mnie po przeczytaniu twojego rozdziału... Uwielbiam Emily, uwielbiam tę bohaterkę... Trybutka, która z zimną krwią pozbawia życia na aranie... Ach, po prostu... Piękne? Czy mogę nazwać twego dzieła pięknym? Oczywiście, że tak! Ale Głodowych Igrzysk chyba nie mogę nazwać pięknym, cudownym itp, co nie? :D

    Aczkolwiek jestem ciekawa, jaką rolę odegra główna bohaterka w Kosogłosie. Jeżeli jej nie uśmiercisz! :D

    Będe zaszczycona, jeżeli ocenisz: https://www.igrzyska-smierci-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Takie komentarze sprawiają, że chce mi się pisać. Część trzecia już niedługo, wszystkiego się dowiesz :D
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  12. Zgadzam się z moją poprzedniczką. Finnick ma przeżyć!!!!! I to nie tylko te igrzyska, ale też całą rebelię i wyprawę do Kapitolu. Może po tym jak go zaatakują zmiechy i zostawią śmiertelnie rannego, to moją go znaleźć jakieś fanki z Kapitolu i uratować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, jak na razie Finnickowi nic się nie stanie, obiecuję :) A potem... Zastanowimy się ;)

      Usuń
  13. Ja po prostu chcę NEXTA!

    OdpowiedzUsuń
  14. Zostałaś nominowana to Liebster Award. Więcej na swiat--wariatek.blogspot.com :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko będę miała czas to to zamieszczę...

      Usuń
  15. Jak ja tu dawno nie byłam. :< Uważam, że ten rozdział jest super, nawet lepszy od poprzednich. :33 Trochę boli mnie, że ona tak nienawidzi Finnicka, bo ja go kocham, haha. No ale strasznie podoba mi się Twój styl i ogólnie charakter tego jak piszesz. Czekam na następny!

    W wolnym czasie zapraszam do mnie. http://66gi.blogspot.com/ :))

    OdpowiedzUsuń