Oddaliliśmy się w najbezpieczniejszym, jak się nam wydawało, kierunku, nie odzywając się ani słowem. Albo przeżywaliśmy śmierć Wiress, albo po prostu udawaliśmy, że zrobiła ona na nas większe wrażenie. Ja byłam przyzwyczajona, że ludzie, z którymi obcuję, mogą w każdej chwili odejść, a z Wiress nie byłam zbyt związana emocjonalnie. Za to Katniss musiała bardzo to przeżyć. Szybko przywiązywała się do ludzi. Do tego do ludzi słabych, a więc najbardziej narażonych na niebezpieczeństwo. Peeta jest idealnym przykładem. Niby silny, inteligentny i sprytny, a nieporadny jak dziecko (przynajmniej z tego, co mówiła Johanna, która wściekła się o śmierć Mags). Próbuje ratować Katniss bo bardzo ją kocha, ale od dłuższego czasu miałam wrażenie, że łatwiej by jej było bez niego. Co nie zmienia faktu, że bardzo się stara. Ale czy na arenie staranie się ma jakiekolwiek znaczenie?
Układałam broń na piasku, kiedy Katniss postanowiła uzupełnić zapasy wody. Peeta bardzo chciał ją osłaniać, ale ostatecznie poszła z Finnickiem. W ich oczach było widać, jak bardzo nie chcą się rozstać i jak bardzo nam nie ufają... Mądrze. Może naprawdę ta ich cała miłość, a nawet ta ciąża, to wcale nie jest kłamstwo? Może naprawdę się kochają? Nie byłam już pewna. Wiedziałam jedno, rozpaczliwie chcieli się chronić i każde było w stanie oddać swoje życie za to drugie.
Nie wiem dlaczego w pewnym momencie poczułam nieodparte pragnienie pójścia w ich stronę, do lasu. Na początku wydawało mi się, że słyszę szelest, jakby ktoś mnie obserwował. Już chciałam oświecić sojuszników, że chcę coś sprawdzić w lesie, ale spojrzałam na Peetę porządkującego zapasy jedzenia i wiedziałam, że raczej nie wyraziłby na to zgody. Pewnie bałby się, że chcę zabić Katniss. Dlatego wzięłam nóż i niepostrzeżenie wskoczyłam w gęstwinę. Miałam przy sobie tylko jeden, tak na wszelki wypadek. Szybkim ruchem, ściskając broń, odsunęłam gałąź, z której wydawało mi się, ów szelest pochodził. Spodziewałam się czego innego, niż małego ptaszka... A konkretnie - głoskułki.
W tym samym momencie do moich uszu dobiegł krzyk Finnicka:
- Annie!
No co mu się uroiło? Przecież jej tu nie ma.
I nagle wszystko zrozumiałam. Kiedy głoskułka zaczęła wydawać z siebie krzyk. Krzyk Nathana.
***
"On nie żyje" - powtarzałam sobie w myślach, "nie żyje", to tylko wymysł Kapitolu, kolejna tortura, która miała uprzykrzyć nam tą końcówkę życia. Nathan - nie mogli mu już nic zrobić, nie mogli torturować, on już od dawna był w tym lepszym świecie.
- Prim! - Tym razem krzyczała Katniss.
Naśladują głos tego, na kim nam zależy. Smutna prawda doszła do mnie po pewnym czasie. Nathan, przeciwnie do Annie i Prim, nie żyje. Mój mały, bezbronny braciszek zginął na moich Igrzyskach.
Nawet nie zauważyłam, kiedy mój nóż odciął głoskułce łebek. Chciałam tym przerwać jego cierpienie, nie będąc świadoma, że on już nie cierpi. Martwi nie mają uczuć. I wtedy wiele innych głoskułek zleciało się i obsiadły drzewa wokół mnie ze wszystkich stron, katując mnie tym krzykiem. Aż w końcu się zmienił. Część z ptaków naśladowało krzyk Patricka.
Odgłosy raniły moje serce. Wbijały się jak nóż i tkwiły w nim nie ustępując. Biegłam w stronę plaży, myślałam, że tam się to skończy. Niestety. Natknęłam się na szklaną ścianę.
Znowu zmiana. Tym razem była to moja mama. Skąd mieli jej głos? Czy Strażnicy Pokoju ją zabili? Torturowali? Jak zginęła? Cierpiała? Próbowałam zatkać uszy, skulić się jak najbardziej mogłam. A może wydawało mi się z tą matką? Może krzyki Nathana i Patricka zlewały się i dlatego wydawało mi się, że ją słyszę? Może sama zaczynam już wariować?
Ciężko oddychałam, czułam się, jakby od natężenia dźwięku miały za chwilę pęknąć mi uszy, a zaraz po nich serce. Dawno nic mnie tak nie zraniło.
- Oni nie żyją! - Krzyczałam. - Wszystkich zabiłeś! Nie jesteś w stanie zdobyć głosu kogoś żywego!?
Ale prawda była straszna. Nie żył już nikt, kogo mogłam darzyć jakimkolwiek uczuciem.
- To tylko godzina - tym razem szeptałam. Chociaż mogłam mówić na głos, i tak nikt by mnie nie usłyszał.
***
Kiedy tylko szklana zapora znikła, a ja odzyskałam zmysły, zaczęłam się zastanawiać, dlaczego krzyki Nathana wstrząsnęły mną bardziej, niż krzyki Patricka. Przecież to jego kochałam. Znaczy Nathana też, ale w trochę inny sposób... I to Patricka znałam dłużej. Dla niego się zgłosiłam. Nie mogłam bez niego żyć... Czy to się zmieniło? Czy byłam w stanie nadal kochać?
W końcu z jakiegoś powodu nienawidziłam Finnicka. Niestety w miarę upływu czasu zapominałam jaki jest prawdziwa przyczyna wszystkich kłótni, tak po prostu było i tyle. Zresztą nie chciałam tego zmieniać. Poprzysięgłam sobie, że go zabiję i nie miałam zamiaru z tego rezygnować.
Katniss już się trochę uspokoiła, czego nie można powiedzieć o Finnicku.
- Nie maż się - mruknęłam, przechodząc obok niego. - Ona przynajmniej jeszcze żyje.
Nie wiem dlaczego miałam wrażenie, że zdanie, w którym słowo "jeszcze" miało go w jakiś sposób zranić, tak naprawdę podniosło go na duchu. No trudno, liczą się intencję.
Potem wszyscy zajęli się zwykłymi czynnościami, czyli wszystkim co miało odciągnąć ich myśli od faktu, że znajdujemy się na arenie, z której prawdopodobnie w jednym kawałku wydostanie się tylko jedna osoba. No, chyba, że ten boski plan Plutarcha zadziała, ale szczerze mówiąc zaczynałam już tracić nadzieję...
***
Następnego dnia Beetee przedstawił nam plan zabicia pozostałych zawodowców, czyli "po co mu ten kawałek drutu". Między dwunastą w południe, a w nocy, mieliśmy rozciągnąć drut od "piorunowego drzewa" do plaży, by zabić prądem zawodowców, którzy na pewno udadzą się tam, kiedy my się stąd zbierzemy. Plan prosty, ale całkiem logiczny i miał szansę wypalić.
Bardzo szybko się zebraliśmy i ruszyliśmy w drogę. Katniss szła na przedzie, bo podobno "potrafi usłyszeć osłonę zrekonstruowanym uchem". Nie wiedziałam ile w tym prawdy, ale nie chciałam się kłócić. Osłona nie wydawała żadnych, nawet najcichszych głosów. O tym też wiedziałam od Seneki.
Burzowe drzewo poznawałam już nawet po pniu. Miejsce pierwszego obozu i zarazem miejsce, w którym Wiress zwariowała. Arena w tym roku była bardzo mała. Ale to dobrze, mniej czasu zajmie połączenie drzewa z morzem.
Beetee rozłożył sprzęt i zaczął rozdzielać zadania. Oczywiście Katniss i Peeta znowu nie chcieli się rozdzielić i dopiero po kilku minutach tłumaczenia doszło do nich, że Peeta jest zbyt powolny by rozwinąć drut w tak krótkim czasie. Dlatego został ze mną i Finnickiem, by osłaniać Beeteego.
Miałam dziwne uczucie, że stanie się coś złego. Mimo tego starałam się nic nie mówić, wolałam nie stwarzać więcej problemów. Atmosfera była bardzo napięta. Wszyscy śledziliśmy wzrokiem Beeteego, który dokładnie montował drut. Jak dla mnie cała ta akcje była trochę bez sensu - nie oszukujmy się, jest nas więcej, zawodowców można zabić normalnie, a nie liczyć na to, że znajdą się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie.
- Szybko, rozwijajcie drut - krzyknął Beetee do Katniss i Johanny.
Byłam ciekawa jak to się skończy. Oczywiście, żeby podbudować atmosferę, organizatorzy sprawili, że słońce zniknęło za horyzontem i stało się zupełnie ciemno. Peeta zaczął kręcić się nerwowo, musiał się strasznie martwić o Katniss. Nie dziwiłam się. Coraz bardziej wątpiłam w powodzenie planu. Moje przeczucia okazały się sprawdzone, kiedy drugi koniec drutu, wrócił do nas i wbił się w ziemię. Został przecięty. Popatrzyliśmy się na siebie i w jednej sekundzie rozpętało się piekło.
Peeta pognał do lasu, a ja z Finnickiem... Nie wiem kto zaczął. W jednej sekundzie rzuciliśmy się na siebie. Doszło do nas, że to już koniec, chyba każdy to czuł. Dostałam pięścią w twarz, nie zdążyłam zrobić uniku. Na szczęście utrzymałam się na nogach i oddałam cios. Później równocześnie zaatakowaliśmy się nożami i tak samo równo uniknęliśmy ostrzy, rzucając się na ziemię. Chwilę się szamotaliśmy, pogubiliśmy całą broń, ale żadne nie wydawało się mieć takiej przewagi, by wygrać. Nie zauważyliśmy, że zmierzamy w stronę urwiska. Ostatnie co pamiętam to mój krzyk i... błyskawica.
Bardzo szybko się zebraliśmy i ruszyliśmy w drogę. Katniss szła na przedzie, bo podobno "potrafi usłyszeć osłonę zrekonstruowanym uchem". Nie wiedziałam ile w tym prawdy, ale nie chciałam się kłócić. Osłona nie wydawała żadnych, nawet najcichszych głosów. O tym też wiedziałam od Seneki.
Burzowe drzewo poznawałam już nawet po pniu. Miejsce pierwszego obozu i zarazem miejsce, w którym Wiress zwariowała. Arena w tym roku była bardzo mała. Ale to dobrze, mniej czasu zajmie połączenie drzewa z morzem.
Beetee rozłożył sprzęt i zaczął rozdzielać zadania. Oczywiście Katniss i Peeta znowu nie chcieli się rozdzielić i dopiero po kilku minutach tłumaczenia doszło do nich, że Peeta jest zbyt powolny by rozwinąć drut w tak krótkim czasie. Dlatego został ze mną i Finnickiem, by osłaniać Beeteego.
Miałam dziwne uczucie, że stanie się coś złego. Mimo tego starałam się nic nie mówić, wolałam nie stwarzać więcej problemów. Atmosfera była bardzo napięta. Wszyscy śledziliśmy wzrokiem Beeteego, który dokładnie montował drut. Jak dla mnie cała ta akcje była trochę bez sensu - nie oszukujmy się, jest nas więcej, zawodowców można zabić normalnie, a nie liczyć na to, że znajdą się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie.
- Szybko, rozwijajcie drut - krzyknął Beetee do Katniss i Johanny.
Byłam ciekawa jak to się skończy. Oczywiście, żeby podbudować atmosferę, organizatorzy sprawili, że słońce zniknęło za horyzontem i stało się zupełnie ciemno. Peeta zaczął kręcić się nerwowo, musiał się strasznie martwić o Katniss. Nie dziwiłam się. Coraz bardziej wątpiłam w powodzenie planu. Moje przeczucia okazały się sprawdzone, kiedy drugi koniec drutu, wrócił do nas i wbił się w ziemię. Został przecięty. Popatrzyliśmy się na siebie i w jednej sekundzie rozpętało się piekło.
Peeta pognał do lasu, a ja z Finnickiem... Nie wiem kto zaczął. W jednej sekundzie rzuciliśmy się na siebie. Doszło do nas, że to już koniec, chyba każdy to czuł. Dostałam pięścią w twarz, nie zdążyłam zrobić uniku. Na szczęście utrzymałam się na nogach i oddałam cios. Później równocześnie zaatakowaliśmy się nożami i tak samo równo uniknęliśmy ostrzy, rzucając się na ziemię. Chwilę się szamotaliśmy, pogubiliśmy całą broń, ale żadne nie wydawało się mieć takiej przewagi, by wygrać. Nie zauważyliśmy, że zmierzamy w stronę urwiska. Ostatnie co pamiętam to mój krzyk i... błyskawica.
KONIEC CZĘŚCI DRUGIEJ
__________
W końcu dodałam :) Przepraszam, że tak późno, bo miałam naprawdę zawalony miesiąc, a teraz nie będzie lepiej... No i, że krótki, ale po prostu zawarłam tu wszystko, co według mnie jest ważne i co chciałam przekazać. Tym rozdziałem zakończyłam wszystko, o czym niezbyt chciałam pisać i mam nadzieję, że Część Trzecia będzie naprawdę dobra. Pozdrawiam :)
Idealne... Zaraz wrócę i skomentuję! :X
OdpowiedzUsuńDziękuję i czekam :)
UsuńKocham, kocham, kocham! <3 Nie wiem co innego mogę tutaj napisać. :3
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie <3
Usuńświetny jak zawsze, szczególnie wzmianka o Nathanie przypadła mi do gustu, a trzecia część brzmi obiecująco :D pozdrawiam i życzę weny!
OdpowiedzUsuńZ tym Nathanem nie byłam pewna, ale cieszę się, że w końcu wykorzystałam jego. Dziękuję :>
UsuńAch.... To co dobre szybko się kończy i szybko się skończyła część druga. Bardzo podoba mi się wzmianka o Nathanie i matce Emily, bo Patrick był aż nader oczywisty ;) Duży '+' . Liczę na dość obszerny opis wydarzeń w następnej części i mam nadzieję, że nie okaleczysz Emily bardzo :) . A Finnick ma żyć! Zrozumiano?! :D Dziękuję za te wieczory spędzone wspólnie z tym Blogiem.
OdpowiedzUsuńNie mam się do czego przyczepić, może poza brakiem Chaffa :P
Kocham i czekam
♥
Kuburdek
Tak, część druga się zakończyła i jestem dumna, że tego dokonałam :) Obszerny opis będzie na pewno, już się zabieram za pisanie. Z Emily zobaczymy, Finnicka na razie oszczędzę, a Chaffa nie wykorzystałam, bo nie bardzo miałam jak :/
UsuńDziękuję za przeczytanie <3
Pozdrawiam
Wspaniałe *_* Ale nie trzymaj znowu tak długo w niepewności, co będzie dalej :D Chociaż, żeby nie było, ja Cię nie poganiam, bo sama chciałam zacząc coś pisac, ale czasu nie mam, bo dużo lekcji itd... To nie zmienia faktu, że będę czekała na kolejny rozdział z niecierpliwością ;)
OdpowiedzUsuńKażdą wolną chwilę będę poświęcać na pisanie :) I polecam zacząć, bo można naprawdę nieźle spędzać czas. Dziękuję i pozdrawiam <3
UsuńPerfect! KOCHAM CIĘ!
OdpowiedzUsuńO, tak bardzo miło ;___; Dziękuję <3
UsuńTo ja już wiem jak będzie, poduszjowiec znajdzie Finnicka, a więc i Emily. Ale będzie...
OdpowiedzUsuńA to wcale nie jest takie oczywiste ;) Pozdrawiam :)
UsuńBłagam niech będzie w 13:D
UsuńNo. Dobra. To tak. Zacznę od tego, że spodziewałam się dłuższego, ale cieszę się, że i to jest, bo długo czekałam :3 Zaczynamy!
OdpowiedzUsuńAleż mnie ciekawość zżerała, czy Emily usłyszy głoskułki, i, co ważniejsze, kogo usłyszy! I finałowy efekt wyszedł świetnie, przyznać trzeba. Spodziewałam się Patrica, ale nie Nathana, to be honest... tym mnie pozytywnie zaskoczyłaś.
Scena przy drzewie! Uh! Tak coś czułam, że zostawianie Finnicka i Emily razem, wcale się dobrze nie skończy. I dobrze czułam! Tylko mnie interesuje, co się stanie w trzeciej części, jak to się potoczy, bo jakoś nie widzę tego sojuszu między tymi dwoma. No, ale zobaczymy, w jaki sposób nas wryjesz w siedzenia tym razem.
xoxo, Loks.
~lilybird-everdeen.blogspot.com
Też chciałam napisać dłuższe, ale chyba byłoby zbyt nudne... Czasem tak jest lepiej. Z głoskułkami dużo myślałam, ale w końcu napisałam tak i jestem zadowolona. Dziękuję za śledzenia bloga i mam nadzieję, że niedługo nadrobię zaległości na twoim. Jak tylko będę miała chwilkę czasu wpadnę :)
UsuńPozdrawiam <3
JEJCIU! JEJCIU! POWIEDZ, ŻE FINNICK PRZEŻYJE? NIE ON MUSI ŻYĆ!! Rozdziałjak zwykle genialny, Emily świetna, scena z głoskułkami geniusz :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny
Paulla K
Ps. zapraszam do mnie 69-igrzyska-glodowe.blogspot.com
Jak na razie z pewnością przeżyje, tyle mogę powiedzieć :) Dziękuję bardzo za opinię *.* Na bloga zaglądnę jak tylko będę miała czas.
UsuńŚwietny rozdział. Według mnie najlepszy z drugiej części. Nie mogę się doczekać trzeciej.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, już myślę nad tą trzecią częścią, tylko się nie mogę weny doczekać :/
UsuńJaka jest charakterystyczna cecha autorki bloga o Emili Saws? -LUBI TORTUROWAĆ SWOICH CZYTELNIKÓW NIE DODAWANIEM NOWYCH ROZDZIAŁÓW:D
OdpowiedzUsuńBłagam o Nexra:*
Przepraszam, ale jakoś nie mam weny :c Serio, lepiej dłużej czekać na dobry rozdział, niż mam odwalić jakieś GUNWO. Serio c:
UsuńPozdrawiam ^^
Juhu! Nareszcie nowy rozdział. Zacznę od fragmentu z głoskułkami. Nie spodziewałam się ,że Emily usłyszy Natchana. W ogóle nie spodziewałam się, że usłyszy kogokolwiek. O ile dobrze pamiętam Johanna powiedziała ,że nie pozostał jej nikt kogo by kochała czy coś takiego, więc mogła bezpiecznie przejść koło głoskułek. To samo było z Emily. Kapitol zabił jej wszystkich. Więc dlaczego ona usłyszała głosy martwych osób a Johanna nie? No, ale to tylko taki drobny szczególik który mi przeszkadzał :)
OdpowiedzUsuńReszta bardzo mi się podobała. Jestem ciekawa czy Emily trafi do kapitolu czy do trzynastki? Mam nadzieję, że do trzynastki i rozwiniesz jakoś wątek z tym Jackiem czy Jamesem (skleroza) którego Emily spotkała w lesie. Podsumowując rozdział był super
Nie mogę się doczekać następnego,
Gall Anonim
PS:Sorry, że się tak rozpisałam, ale jak dostanę słowotoku to po prostu nie mogę przestać
Też mam wrażeni, że coś będzie z tym chłopakiem z 13:D
UsuńDziękuję bardzo, co do chłopaka z 13 to będziecie musieli trochę poczekać. Jak wena wróci to skończę ten rozdział obiecuję, ale jak na razie weny nie widać :/
UsuńPozdrawiam :D
Mogę powiedzieć tylko tyle że bardzo mi się spodobał twój blog . Przeczytałam cały w jeden dzień dlatego też nie komentowałam wcześniej . Czekam na następną notkę . Jestem bardzo ciekawa i jednocześnie wkurzona że Emily ma takie zdanie o moim mężu ! Dziecko ?! Dobra niech ci będzie ale ja bd się upierać przy swoim . Weny !!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale nie mogłabym czcić Peety, bo to by było nieoryginalne. Emily nie lubi większości zajebistych postaci (patrz: Finnick) ;)
UsuńPozdrawiam :>