poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział X

     Ułożyli nas do snu w śpiworach w jednej wielkiej sali, obok siebie. Oczywiście przyszłam jako ostatnia i wszystkie najlepsze miejsca (czyli od tej strony, w której działało ogrzewanie) były zajęte. Zajęłam więc miejsce między Finnickiem a Codym. Kątem oka spojrzałam na Dianę, która umizgiwała się do Jamesa. On chyba tego nie odwzajemniał, ale nie mogłam być pewna. 
- Co jest? - Zapytał Finnick, kiedy tkwiłam z zawieszonym wzrokiem w tej dwójce.
- Co ona tu robi? - Zapytałam szeptem. - Przecież ona się do tego nie nadaje.
- No nie, ale... Co, zazdrosna jesteś? - Uśmiechnął się ironicznie.
- Nie, tylko...
- Jesteś, jesteś, zazdrosna jak cholera. Ale nie przejmuj się. Jemu zależy tylko na tobie, nią... Nie wiem, tylko się bawi.
Może i miał rację. Co nie wyjaśniało, dlaczego wziął właśnie ją. Czy naprawdę nie było jakiś równie ładnych, ale mądrzejszych i silniejszych? Wiele naprawdę nie trzeba...
- Albo już zwątpił, że odwzajemnisz jego uczucia. W zasadzie... To dlaczego nie spróbujesz?
Spojrzałam na niego wzrokiem o nazwie powinieneś to najlepiej wiedzieć, a on po chwili pokiwał smutno głową. 
- A no tak... Prawie zapomniałem, że to się naprawdę dzieje.
Wyciągnęłam karteczkę od Beetee'ego i podałam Finnickowi.
- Tutaj są wszystkie terminy kiedy... to się stanie. Możesz mi to dać, ale chyba lepiej będzie, jak ty to będziesz trzymał... Lepiej operujesz kalendarzem.
Zaśmiał się. 
- No tak. Tak będzie lepiej.
*****
     Nie wiedziałam co mi się śniło, ale był to jeden z tych bardzo męczących snów - takich, po których musisz wstać i przejść się chociaż przez chwilę. Otworzyłam drzwi, podbiegłam do pierwszego lepszego okna i usiadłam na parapecie. Odetchnęłam świeżym powietrzem. Na placu nie było już trupów, a Pałac Sprawiedliwości wyglądał, jakby zapomniał już o bitwie.
- Też nie możesz spać? - Zagadnął mnie James. Musiał tu być od jakiegoś czasu.
- Jak widać.
Podszedł bliżej.
- Świetnie się spisałaś, ale kiedy wtedy wybiegłaś... - przerwał na chwilę. - Myślałem, że już nie wrócisz.
- Taki był plan - mruknęłam. - Zawsze taki jest. A potem jakimś cudem jednak udaje mi się przeżyć.
- Powinnaś bardziej uważać.
- A ty powinieneś lepiej układać plany, bo odwracanie uwagi nie rozwiąże wszystkich problemów.
- No jasne. Jeszcze jakieś rady? - Zapytał lekko zdenerwowany.
- Lepiej dobieraj drużynę.
- O co ci chodzi?
- O Dianę. Nie powinna tu być - powiedziałam poważnym tonem.
- Nie była taka zła...
- Serio? Potrafisz podać chociaż jedną zaletę tej dziewczyny, no, może oprócz urody?
- No, yyy...
- No właśnie. Już nie mówię o szkodach w drużynie, tylko o to, że wysyłasz ją na pewną śmierć. I po co? Może mi powiesz?
Milczał.
- Żebym była zazdrosna? - Odważyłam się zapytać.
- Naprawdę sądzisz, że jesteś taka ważna?
- A nie jestem? - Spojrzałam mu w oczy.
Zaniemówił, ale nie wyglądał tak, jakby nie wiedział co powiedzieć. Wiedział doskonale.
- Jesteś.
Zapadła chwila ciszy.
- A nie powinnam być - odparłam, mimo woli. Tak naprawdę mój głos serca wręcz pchał mnie w jego ramiona. Ale nie, nie mogłam tego zrobić. Więc tylko odwróciłam się w jego stronę i położyłam mu rękę na ramieniu. - Bo ty jesteś generałem i masz się przejmować ważniejszymi rzeczami.
Pokiwał głową.
- To przez tego chłopaka, Patricka, nadal go kochasz?
To mnie naprawdę zdziwiło. 
- Oglądałem twoje Igrzyska, tak z ciekawości. Nie wierzę, że... Że ty do mnie tak po prostu... Nic nie czujesz.
Zaniemówiłam na chwilę. Skłam, przecież potrafisz. Tak. Potrafiłam, ale cholernie nie chciałam. Dlaczego wszystko nie mogło być proste?
- A jednak - w końcu zdecydowałam się powiedzieć.
     Obserwowałam jego reakcję, spodziewałam się wszystkiego, najbardziej czegoś w stylu wybuchu złości. Nie zdziwiłabym się, gdyby tak się zachował. Ale nie, on zachował spokój, jakby spodziewał się takiej odpowiedzi, po czym szybko pocałował mnie w policzek i szepnął:
- Ale ja nie przestanę cię kochać.
*****
     Siedziałam na tym oknie jeszcze długo po jego odejściu. Moje serce wręcz bolało. Ostatni raz czułam coś takiego przy Patricku, fakt. Ale to było bardzo dawno. Teraz nawet nie mogłam dokładnie odtworzyć jego twarzy. Kochałam go, z całą pewnością. A po tylu latach od jego śmierci... Nadal. Ale zupełnie inaczej, był raczej moim najlepszym wspomnieniem. A miłość do niego była tak silna, że zdecydowała o zgłoszeniu na Dożynki. 
     I tak samo jak kiedyś Patricka, kochałam teraz Jamesa. I tej nocy jak nigdy wcześniej byłam pewna, że tak właśnie jest. Najtrudniej było mi to przyznać przed samą sobą. Ale teraz już wiedziałam, że do rychłego końca mojego życia to się nie zmieni. 
     I do tego był tak blisko, tak... osiągalny. Można powiedzieć, że jedyne co nas dzieliło, to moje osaczenie. On się kiedyś o tym dowie i wtedy mnie zrozumie. Ale teraz jeszcze nie, muszę wytrzymać. 
*****
     Świtem wyjechaliśmy z Siódemki. Nie było tam nic więcej do roboty, Dystrykt wyzwolony, a żołnierze z Trzynastki byli już w drodze. W Czwórce było znacznie gorzej. Tym razem nie mieliśmy jasno określonego zadania, chodziło o pomoc w walce, jakąkolwiek taktykę. 
     Siadłam w poduszkowcu obok Cody'ego, który szkicował coś w dużym zeszycie. 
- Co rysujesz? - Zapytałam zaciekawiona.
- Och, nieważne - powiedział zawstydzony, zamykając zeszyt.
Zdziwiłam się.
- A może jednak? - Zachęciłam.
Po kilkunastu sekundach niechętnie otworzył zeszyt, pokazując doskonały szkic pojazdu opancerzonego.
- Genialny - oceniłam, biorąc zeszyt do ręki.
- Takie tam... Marzenia. Nikt w Trzynastce tego nie zrealizuje. Ale powłoka z tytanu, sensory wykrywające wroga, automatyczne sterowanie... 
Byłam pod wrażeniem. Nie sądziłam, że jest w stanie zaprojektować coś takiego.
- Pomagasz Beetee'emu? - Zapytałam.
- Tak... Trochę. Razem tworzymy broń.
- Masz z nim jakiś kontakt?
- Mam. A co?
- Jak pewnie wiesz, wczoraj straciłam mój zielony nóż, a on... No cóż, był ważny. Nie dałoby rady podesłać mi jeszcze jakiegoś?
Cody zrobił obrażoną minę.
- Mogłaś mówić wcześniej, zaprojektowałbym ci taki, którego można by było używać wielokrotnie. Zrobię to teraz...
- Jesteś w stanie?
Prychnął.
- No jasne. Podeślę tylko projekt Trzynastce, a oni go wykonają.
- Dzięki - uśmiechnęłam się.
     Po paru godzinach nieustannego paplania Diany zaczęłam się rozglądać za materiałami na jakiś knebel czy coś takiego. I miałam wrażenie, że nie tylko ja. Zamiast tego oczywiście postanowiłam zagłuszyć ją zadając Finnickowi parę pytań odnośnie Czwórki.
- Czwórka jest piękna - brzmiała odpowiedź na pewne pytanie. - Wszyscy tak mówią, zresztą... Chyba byłaś na Tournee?
Jasne, byłam. Ale nie potrafiłam sobie przypomnieć jak wyglądał ten Dystrykt. W sumie wszystkie dni tego Tournee prawie zlały mi się w jeden. Każdy był taki sam, znowu zniewoleni ludzie, znowu przemowy, znowu moje ofiary i ich wściekłe, pogrążone w żałobie rodziny... Nie lubiłam tego wspominać.
     Na ekranie przed nami pojawił się komunikat nakazujący opuszczenie poduszkowca. Wszyscy od razu zaczęli przygotowywać się do walki.
- Na razie nie będziemy walczyć - do komory wszedł James. - Spotkamy się z powstańcami i rozdzielimy ich między nas. Dowiemy się, jaka jest sytuacja.
- Nie mamy żadnych informacji? - Zdziwił się Gale.
- Nikt z Trzynastki nie może nawiązać kontaktu z Czwórką.
     Prosto z poduszkowca zeszliśmy po drabince do jakiegoś kanału. Nie uśmiechało się to nam, ale i tak było w nim nadzwyczaj czysto. Przeszliśmy w ciemności mniej więcej trzysta metrów, po czym inną drabinką weszliśmy do budynku, będącego miejscem spotkania.
     Kilku mężczyzn pomogło nam wejść, a reszta, niczym powstańcy w Siódemce, biła brawo. Nie wiedziałam po co to robią, ale widocznie widzieli w nas jakąś nadzieję. Było ich znacznie więcej niż w poprzednim Dystrykcie, co rzeczywiście rozbudzało chęć walki.
- Zapraszam do gabinetu, jestem żołnierz Buks - był prawdopodobnie przywódcą powstania w Czwórce.
     Gabinet okazał się małym pomieszczeniem z kilkoma krzesłami i prowizorycznym stołem. No, ale przynajmniej panował tam spokój.
- Więc sytuacja przedstawia się tak - zaczął, wyciągając zakurzoną mapę Dystryktu. - Jeszcze nie rozpoczęliśmy zdecydowanych działań zbrojnych. Zgromadziliśmy tu wszystkich ludzi po opanowaniu Dystryktu przez Strażników Pokoju, nie wiedzą, że jesteśmy właśnie tutaj.
- Mają jakiekolwiek przygotowanie? - Spytał James.
- Kilka osób, którzy niegdyś trenowali by być zawodowcami. A reszta... to rybacy.
- Ilu jest tu Strażników?
- Mniej więcej tylu ilu naszych ludzi czyli... dużo. Ale są lepiej uzbrojeni.
- I gdzie się znajdują?
- Głównie w centrum. Mają bazę w Pałacu Sprawiedliwości.
     Czyli odwrotnie jak w Siódemce. Tym razem nie będzie tak łatwo.
- Jesteście obeznani w tej... sieci kanalizacyjnej? - Spytałam.
- Tak, ciągnie się pod całym Dystryktem.
Jakaś taktyka świtała mi już w głowie. Ale chciałam dać innym się wykazać.
- Jakieś pomysły? - Spytał James.
- Walczmy - powiedział przytomnie Matt.
- Dobry pomysł - zgodził się James nie kryjąc uśmiechu. - Najlepiej by było, gdybyśmy podzielili się na grupy, każdy z nas będzie przewodził określonej liczbie osób. No... Może oprócz Cody'ego i Diany, oni tu zostaną.
- Dlaczego? - Oburzyła się Diana, ale została zignorowana.
- Potem okrążymy Pałac Sprawiedliwości i zaatakujemy z każdej strony.
No, pomysł był dobry. Ale miał jedną wadę.
- A co ze Strażnikami, którzy akurat nie będą w Pałacu? - Spytał Gale.
- Jedna grupa może poczekać, aż przyjdą posiłki i zaatakować ich od tyłu - zaproponowałam. Wtedy to dopiero miało sens.
     Dyskutowaliśmy jeszcze kilka dobrych godzin, ustalając wszystko. Kiedy każdy wiedział już co robić, przedstawiliśmy nasz plan powstańcom, a następnie rozdaliśmy przywiezioną broń i rozpoczęliśmy krótki kurs jej obsługi. Ustaliliśmy, że na początku wyjdziemy ja, Gale, Finnick i James, a kiedy już reszta Strażników się zbiegnie - Matt.
*****
     Odniosłam wrażenie, że Trzynastce zależy na czasie. Dowiedziałam się, że Coin daje nam na działanie maksymalnie trzy dni i oczekuje, że sobie poradzimy. Suka. Niech sobie sama pojedzie walczyć, to zobaczymy jak to ogarnie.
     Dopiero, kiedy wyszliśmy z kanałów zobaczyliśmy, jak jest ciemno. To dobrze, ciemność była naszym sprzymierzeńcem. Nie mieliśmy przecież białych kombinezonów. Ledwo wychyliliśmy nos ponad ziemię, a już usłyszeliśmy pierwsze strzały. Trzeba się było brać do pracy.
- Za mną - krzyknęłam i strzeliłam dwa razy, eliminując straż Pałacu. 
     Na szczęście był to budynek z dużymi, ale nielicznymi oknami. Trudno byłoby z nich strzelać i jednocześnie nie oberwać. 
- Jak ktoś kiedyś strzelał, celujcie do tych w oknach! - Rozdzielałam zadania. - Ty i ty, osłaniacie! - Wskazałam dwóch innych żołnierzy.
- Reszta za mną!
     Trzeba było sforsować wejście i zająć Pałac Sprawiedliwości. Inaczej w ogóle nie było po co wzywać żołnierzy Trzynastki.
     Na szczęście grupa Gale'a już się tym zajęła, powstańcy rozwalali drzwi wielką belą. Usłyszałam odgłosy strzałów za nami. Wszyscy Strażnicy zlecieli się tu pomagać.
- Za wami! - Krzyknęłam, a wtedy rozpętało się piekło.
     Ludzie padali jak muchy, zarówno po ich stronie, jak i naszej. Nie wiedziałam, że jest ich tak wielu. Co lepsi chowali się za drzewami i strzelali stamtąd, szybko się wydało kto kiedykolwiek miał styczność z walką, a kto nie. Na szczęście tych lepszych wcale nie było tak mało.
     Z pomocą przyszedł Matt, a jego ludzie dobili resztkę Strażników, którzy próbowali nam przeszkodzić. Sama, ogarnięta strzelaniną, odeszłam bardzo daleko od Pałacu. Teraz musiałam przejść przez ocean krwi i ciał, by dostać się do otwartych już, drzwi Pałacu.
      Zabrałam dosyć liczną, mimo niespodziewanego ataku, grupę moich ludzi i kazałam zachować ostrożność przy wchodzeniu.
     W środku było niesamowicie dużo Strażników. Naprawdę, nie spodziewałam ich się tak wielu.
- Po prostu walczcie - powiedziałam nieco ciszej, widząc, że oczekują rozkazów. Za to też się zabrali.
     Wiedziałam, że sama muszę zabić wielu, żeby cała ta bitwa miała jakiś sens. Było nas tylu, ile ich - czyli każda zabita przeze mnie osoba, traci szansę zabicia jednego z nas. Strzelałam po kolei we wszystkich stojących najbliżej, chyba tylko cudem unikając ich pocisków. Naprawdę, musiałam mieć dużo szczęścia. Potem, kiedy zrobił się taki tłok, że nie można było swobodnie strzelać, wyjęłam nóż z trucizną.
     Padali jak muchy, nawet do końca nie wiedząc, dlaczego. Lubiłam ten nóż. Nie powodował zbyt wiele bólu, nie trzeba było upuszczać niepotrzebnej krwi. Po prostu upadali, wydając ostatnie tchnienie.
- Chodź na górę, musimy wykończyć przywódców - powiedział Gale i wskazał drogę na schody. Weszłam jako ostatnia, James i Matt już tam byli.
     Jak się okazało, tych lepszych Strażników wcale nie było mało. Ukrywali się za meblami w dawnym gabinecie Burmistrza, niekiedy strzelając do naszej grupki, również ukrytej, ale za przewróconymi stołami. Strzelaliśmy tak w siebie do czasu, kiedy i im, i nam skończyły się naboje. A przynajmniej wtedy tak się nam wydawało...
     Na szczęście mieliśmy w wyposażeniu też noże i krótkie miecze, trzeba to było załatwić tak. Mi to było na rękę, bo rzucałam dobrze. Niestety Gale nie miał tego szczęścia. Kątem oka zobaczyłam jak klęczy na ziemi z wbitym do połowy nożem w rękę.
     Co mogłam zrobić? Oczywiście najgłupszą rzecz, jaka tylko przyszła mi do głowy. Od razu klęknęłam obok niego nie zważając na nic i próbowałam zatamować krwotok, albo chociaż znieść go z pola bitwy. Potem wszystko działo się bardzo szybko...
     Na początku usłyszałam huk strzału, dziwny, bo myślałam, że nikt nie posiada już naboi. A jednak. Jeden ze Strażników wypuścił go w moją stronę. Nie zdążyłam jeszcze odwrócić głowy, kiedy zobaczyłam Jamesa, rzucającego się w moją stronę. Nie mogłam uwierzyć. Przyjął na siebie strzał, który miał MNIE zabić.
James! Dlaczego to zrobiłeś?!
- Nie! - Krzyknęłam i przebiłam rzuconym nożem krtań Strażnika. Był to już jeden z ostatnich, pozostałych przy życiu. Potem podbiegłam do Jamesa.
- Nie, nie możesz umrzeć! - Krzyczałam roztrzęsiona, trzymając jego głowę. Z jego prawego ramienia lał się strumień krwi. - Nie możesz! - Czułam łzy na moich policzkach.
Nie, nie on. Miał zamknięte oczy. Nachyliłam się i pocałowałam go w usta, nie do końca wiedząc dlaczego to robię i powiedziałam zbolałym głosem:
- Ja cię kocham...
     Wtedy on lekko rozchylił powieki, po czym słabym głosem spytał:
- I musieli mnie postrzelić, żebyś mi to powiedziała? - Na jego twarzy był cień uśmiechu, ale za chwilę zastąpił go ból.
     Idiotka, pomyślałam w pierwszej chwili. Wokół mnie walka praktycznie się zakończyła, powstańcy zamknęli drzwi Pałacu, łatając szybko dziurę powstałą przy wejściu i wezwali pomoc Trzynastki. Z niedobitkami poradzimy sobie sami, ale wszyscy czuliśmy, że nadciągnie pomoc z Kapitolu. Czwórka była zbyt ważna.
- Nic mi nie będzie, Em - powiedział już trochę pewniejszym głosem. - Lepiej pomóż jemu...
Zupełnie zapomniałam o Gale'u. Ale... Nie wiedziałam co mam robić. Miałam tylko niejasne wrażenie, że nie wolno wyciągać noża z rany, bo może nastąpić krwotok.
- Ja jestem lekarzem - powiedział jeden ze stojących za mną powstańców.
- Świetnie - odparłam i doszło do mnie, że ja i Finnick jesteśmy jedynymi osobami, mogącymi ogarnąć tych, którzy przeżyli.
     Szybko zrobiliśmy prowizoryczny szpital, a ciała Strażników, korzystając z faktu, że na razie posiłki z Kapitolu nie przybyły, wynieśliśmy przed Pałac. Mieliśmy nadzieję, że reszta Strażników je pochowa... Do tego sprowadziliśmy kobiety (w tym Dianę) i dzieci. Teraz już wszyscy razem czekaliśmy na atak. Jednak nie spodziewaliśmy się szybkiej odpowiedzi Kapitolu. Byliśmy pewni, że mamy przynajmniej jedną bezpieczną noc.
*****
- Nie wiedziałem, że jesteś zdolna do wyznania uczuć - powiedział w końcu Finnick, kiedy siedziałam na schodach z głową na kolanach i zastanawiałam się nad własną beznadziejnością.
- Ja też nie - mruknęłam i podniosłam wzrok - to nie miało być tak.
- Ale się stało - wzruszył ramionami. 
- Gdyby mnie nie uratował... Może tak byłoby lepiej. Szybciej i w ogóle...
- Przestań. Przed czym ty chcesz go chronić, przed cierpieniem?
Skinęłam głową.
- I wydaje ci się, że jeżeli go teraz odrzucisz, to on o tobie zapomni i kiedy umrzesz nawet się nie przejmie?
- No, nie dokładnie tak, ale...
- Emily, on cię kocha. I będzie cierpiał po twojej śmierci tak czy inaczej. Ale to od ciebie zależy, czy przez ten ostatni czas pozwolisz wam być szczęśliwymi.
     Musiałam przyznać, że miał rację. James przecież powiedział mi, że nie przestanie mnie kochać. A ja... Po prostu muszę zginąć w odpowiednim momencie. W walce. Na pewno w walce. Inaczej zabiłby mnie, w pewnym sensie, Greyson. A na to nie mogłam pozwolić.
_________________________________
Z tym rozdziałem to nie jestem pewna czy wyszło. Czytając go kilka razy odnoszę wrażenie, że jest jakiś niedorobiony.... No, ale co zrobić. Publikuję. I przepraszam za to, że nie umiem pisać wątków romantycznych ;_____;
Pozdrawiam.

30 komentarzy:

  1. Emily, nie przejmuj się xD Dla mnie bosko <3 Od dawna czekałam na ten wątek miłosny... i jest cudowny... cieszę się, że James rzucił się ją ochronić, bo jakby tego nie zrobił ona nigdy by nie wyznała mu uczuć, a to mi się w tym rozdziale podobało najbardziej ^^
    Czy ty chcesz mi powiedzieć, że Emily chce zginąć w walce? ;o Niee.. nie... nie zabijaj jej... pls ;-;
    Ale była akcja! Czwórka już jest ich xD Ale niepokoją mnie te zdanie: "Teraz już wszyscy razem czekaliśmy na atak. Jednak nie spodziewaliśmy się szybkiej odpowiedzi Kapitolu. Byliśmy pewni, że mamy przynajmniej jedną bezpieczną noc." Czyży było aż tak ciężko?
    I zgadzam się z Em... Coin to suka... trzy dni? Serio mogą ją wywieźć i niech sama walczy... gdyby Katniss nie zabiła jej w Kosogłosie, Panem zamieniłoby tylko jednego tyrana na drugiego... nie lubię tej laski ;/
    Nie lubię Diany... od razu mówię xD Jej tam w ogóle nie powinno być... :P
    Ale znów wrócę do tej zarąbistej sceny, gdy postrzelili Jamesa... Rozbroiło mnie to zdanie: "I musieli mnie postrzelić, żebyś mi to powiedziała?" Buhahahaha :D Uwielbiam Jamesa! :P
    Podoba mi się relacja Em z Finnickiem :) Niezłe jest to przejście od wrogów do tak naprawdę przyjaciół ;3 W końcu ma jako takie oparcie w kimś :)
    Coś czuję, że jak James dowie się o tym, że Emily umiera to wywiąże się niezła awantura.. :P
    Nie mogę się doczekać nexta! Oby tak dalej :P Z tą całą miłością xD I akcją :D Zdradzę ci, że bardzo mnie ciekawi co wykombinujesz w Dziesiątce... w końcu to rodzimy Dystrykt Saws... jak ona będzie się tam czuć? :)
    Pozdrawiam i życzę weny! ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się cieszę że jednak znowu się udało :)
      Co do wyznania tych uczuć do końca nie byłam przekonana, ale zrobiłam jak zrobiłam i chyba to była dobra decyzja.
      Co do Jamesa to jeszcze wątek rozwinę i mam nadzieję, że wyjdzie dobrze.

      Aż się sama dziwię, że z Finnickiem tak łatwo mi idzie pisanie, naprawdę. O to bałam się najbardziej.
      Nie wiem kiedy dodam nexta, bo wyjeżdżam i nie wiem czy zdąże napisać.
      Dziękuję i pozdrawiam ♥

      Usuń
  2. FINNICK <3 FINNICK <3 FINNICK <3 FINNICK <3 FINNICK <3 FINNICK <3 FINNICK <3 FINNICK <3 FINNICK <3 FINNICK <3 FINNICK <3 FINNICK <3

    Wyleczyłaś mnie częściowo depresję. Sama też się leczę :/ piszę 2 blog. Z Finnickiem <3

    James... szlachetnie :/
    I tak go nie lubię :P

    Kur*a mać, niech ktoś do ch*lery uleczy Em!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Finnick ♥

      Git że przeżyłaś jego ponowną śmierć. Na bloga wpadnę jak tylko ogarnę chwilkę wolnego czasu.
      James. Ok, jakoś to przeżyje ;)
      A nad ostatnim się zastanowię, pozdrawiam ♥

      Usuń
  3. Ten rozdział nie mógł być bardziej dorobiony ;) ! Był super. Pełen akcji, krwi, strzelanin i wyznań xD Ja tam lubię takie klimaty. Najfajniejsza moim zdaniem była scena przy oknie, oczywiście postrzelenie Jamesa i ta ostatnia rozmowa z Finnickiem. Kurczę Odair nie dość że ładny zabawny, to jeszcze mądry. Takiego ze świecą szukać ;) Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Gale jest ranny, niech się wykrwawi, a nie ;) Przez niego Emily mu pomogła, James się ofiarował i w ogóle... Ale w sumie zawdzięczam mu wyznanie Emily XD Może niech jednak nie umiera? ;> Mam nadzieję, że Kapitol wyśle pomoc i będzie jeszcze większe piekło. I może niech Coin przyjedzie wtedy na wizytację i wcześniej zginie XD Swoją drogą czekam na Dziesiątkę *W*
    Weny i udanych wakacji,
    pozdrawiam i zapraszam do mnie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się :>
      A Finnick fakt, serduszko mi krwawiło, jak pisałam te kłótnie z nim. Chociaż one też były fajne :D
      A co do Gale'a to dobrze, że został zraniony, bo inaczej Em by tego nie powiedziała do końca życia.

      Masz rację, będzie dużo większe piekło. W Czwórce zostaną jeszcze przynajmniej jeden rozdział.
      Dziękuję i pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Dla mnie spoko napisane i wogole :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oh, Finnick i Em z wrogów przeszli na teren kumplowania się? Podoba mi się to. BARDZO. Diana mnie wkurza. Wyeliminować dziadówę.

    Rozmowa Jamesa z Emily - za co? Dlaczego mi to robisz? Czemu? Co ja ci kiedykolwiek uczyniłam, że mnie tak torturujesz? DECYZJA, NIECH EM W KOŃCU PODEJMIE DECYZJĘ! Bosz, mieszają jej wszyscy w głowie, a potem się dziwią, że dziewczyna nie wie, co czuje. Sama bym się pogubiła.
    "Ale ja nie przestanę cię kochać." NIE. NIE NIE NIE NIE. Moje serducho tego nie przetrwa, umrę, powiadam. No ale czytam dalej.
    TAK, EMS! Leć do Jamesa, wskocz mu w ramiona, w Kapitolu wynajdą lek na osaczenie i żyjcie długo i szczęśliwie!

    ...cholera. Nie ma "żyli długo i szczęśliwie", toć to Panem. Czego ja oczekuję...
    Cody! Hejcioł, panie genialny, już cię lubię! Bo widzisz, w książkach częste jest to, że geniusze bywają albo przeceniani, albo niedoceniani. Wkurza mnie to. I dlatego cieszę się, że jest sobie tutaj taki o, niepozorny Cody.

    "Po paru godzinach nieustannego paplania Diany zaczęłam się rozglądać za materiałami na jakiś knebel czy coś takiego." Komedia w środku masakry, lubię to w twojej historii.
    Plan był super. Podoba mi się, że Emily bierze tak czynny udział w tym wszystkim, chociaż przecież mogłaby siedzieć i płakać nad losem - ale tego, jak doskonale wiemy, nie zrobi, bo jest Emily Saws. To by nie było w jej stylu. Ona to nie Katniss.

    Tak bardzo uwielbiam sceny walk w twojej historii, że jak zobaczyłam, iż coś takiego się zaczyna, to najpierw poszłam po popcorn. Usiadłam i czytałam jakbym oglądała to w filmie. ZAJEBISTE UCZUCIE, serio.
    Wybuchy, mordy, strzelanina, czyli to, co Loks lubi najbardziej. Jeszcze do tego walczą przecież o Dystrykt Czwarty, dom Finnicka, jak on się musiał czuć... mój kochany bóg mórz i oceanów... moja Mała Syrenka w takiej sytuacji, no!

    Czekam na następny, a w tym czasie sama spróbuję coś stworzyć.
    xoxo, Loks.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Diana już niedługo zostanie odesłana do Trzynastki, także wiesz, misja wykonana :)

      Na szczęście co do Jamesa i Emily decyzja już jest, krótkie love story. Zobaczymy co jeszcze wymyślę, bo jak na razie nie mam nawet pomysłu na następny rozdział. Ale pomyślę i pewnie znowu coś wyjdzie.

      Cody był takim dość świeżym i nieoczekiwanym pomysłem, fajnie, że się udało. Z nim też coś jeszcze będzie, tylko nie wiem co...

      I nie wiem jak to się dzieje, że te sceny akcji wszystkim się podobają, bo ja ich jakoś nie mogę... Zawsze mam wrażenie, że napisałabym to sto razy lepiej, ale potem okazuje się, że mogłabym tak robić w nieskończoność i i tak byłabym niezadowolona.
      Haha, Mała Syrenka, tak słooodko *_____* Następny rozdział już mi chyba świta ;)

      Dziękuję bardzo za przeczytanie i pozdrawiam :3

      Usuń
  6. Uwielbiam ten rozdział!!! Taaaak bardzo :) Już od paru tygodni śledzę Twoje wpisy, ale dziś pobiłaś samą siebie. Oczywiście musiałam uronić łezkę czy dwie przy rozmowach Em z Jamesem, nie mogłam się powstrzymać :P
    Zarąbiście opisujesz sceny walki,porywają na miejscu, masz do nich prawdziwy talent, zresztą nie tylko do nich-wstawki komediowe,pierwsza klasa ;) Jak mi się podoba fakt, że Em przejrzała Coin, wie jaka z niej suka i jaka jest niebezpieczna.
    Czekam z niecierpliwością na następny, weny życzę!!!
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, choć nadal mnie dziwi fenomen tych scen walki, bo mi samej jakoś się nie podobają, ale co zrobić. Kiedyś naucze się patrzeć na moje teksty obiektywnie ;)

      A co do Coin, to faktycznie, trudno się nie zgodzić, że jest suką. Trzeba było to nazwać po imieniu :)

      Dziękuję za komentarz bardzo i pozdrawiam ^^

      Usuń
  7. Świetny blog o igrzyskach chyba najlepszy jaki jest ;) mam mały pomysł a raczej bałaganie ...

    EMILY NIEMOŻE ZGINĄĆ :C
    naprawdę świetny google pisz dalej ceny źyczę.

    Krzysiek

    Ps. A teraz prośba nie tylko do ciebie ale i do wszystkich. Szukam fanficków już skończonych bo niechce mi się czekać na rozdziały a pozatym błoto które czytam nie zostały ukończone. Czytam narazie twój lilybird i roseeverden a.ukończony znam tylko ten od clovealisson. Dlatego proszę o wszystkie. Ukończone funficki jakie znacie. Czytałem kiedyś jakiś funfick który odbiegał końca ale zespołem telefon a teraz na nowym niemogę znaleźć. Wydaje mi się że główną bohaterka nazywała się sophie była też tam jakaś się a arena była związana że sredniowieczem. Może ktoś kojarzy? Jeszcze raz proszę ciebie i was czytelnicy o pomoc. Z góry dzięki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. naprawdę świetny google pisz dalej ceny źyczę... T9 w telefonie :p ^^

      Usuń
    2. Haha, zrobiłeś mi dzień <3

      Sprawdź "język i wprowadzanie" w ustawieniach, powinna być zmiana w ustawieniach klawiatury.

      Dziękuję za ciepłe słowa, chociaż wątpię, żeby faktycznie był najlepszy. A ukończonych fanfików nie znam, bo zbyt dużo ich nie czytam... Wolę pisanie ;) I chyba nie ma zbyt wielu ukończonych...

      Dziękuję i pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Działa dzięki wielkie ;) lecz ja nadal proszę innych o pomoc w poszukiwaniu fanficków;)


      Ps. Kiedy następny rozdział? :)

      Krzysiek

      Usuń
    4. Sama nie wiem. Jak na razie trochę napisałam, ale teraz będę wyjeżdżać i nie wiem czy zdążę skończyć przed wyjazdem. A wracam 10.08.

      Usuń
  8. Była też tam jakaś zue* pomocy po raz 2 jak wyłączyć pieprzony t9 w androidzie ...

    OdpowiedzUsuń
  9. Aaaa. . . Powiedziała mu w końcu co czuje. Już myślałam, że to nie nastąpi, ale nastąpi jak ona będzie na wykończeniu. :(( No może musiało się to wydarzyć by Emily w końcu pękła. Rozdział jest fantastyczny i obraże się za ten Twój teskt o niedorobieniu.
    Czekam na nastepny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, stało się wcześniej :> I chyba dobrze się stało, że tak się stało XD
      Nie obrażaj się za tekst o niedorobieniu bo to moje subiektywne zdanie tylko, ej :)
      Dziękuję i również pozdrawiam <3

      Usuń
  10. Zazwyczaj, jak komentuje blogi, to ostra krytyka leci.
    A u Ciebie po prostu nie mam do czego się przyczepić!
    To boli ;-; xD
    Weny ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, cieszę się *___* Choć myślę, że jakbyś chciała to byś się przyczepiła. Poszukaj lepiej ;)
      Dziękuję <3

      Usuń
  11. - Żebym była zazdrosna? - Odważyłam się zapytać.
    - Naprawdę sądzisz, że jesteś taka ważna?
    - A nie jestem? - Spojrzałam mu w oczy.
    Zaniemówił, ale nie wyglądał tak, jakby nie wiedział co powiedzieć. Wiedział doskonale.
    - Jesteś.
    .
    .
    .
    .
    aniofwieojfoiajwioejfoq !!!!!!!!!!!
    Czytam wszystkie momenty 'Jemily' już któryś raz i Boże ja też chce takiego chłopaka!!! Tak wgl to świetny rozdział, nie mogę się doczekać następnego i wgl to cię uwielbiam <3 Najlepszy igrzyskowy fanfic ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jednak wątek romantyczny się udał, ja w szoku :D "Jemily" ciekawe połączenie, aż dziwne, że jeszcze o tym nie pomyślałam.
      Dzięki, że, y... Mnie uwielbiasz?? :P Naprawdę miło, choć nie wiem czy zasłużyłam.
      Z ostatnim zdaniem się nie zgadzam, ale podziękuję i pozdrowię :D

      Usuń
  12. Sorry, ale ostatni akapit rozwalił system.
    "Musiałam przyznać, że miał rację. James przecież powiedział mi, że nie przestanie mnie kochać. A ja... Po prostu muszę zginąć w odpowiednim momencie. W walce. Na pewno w walce. Inaczej zabiłby mnie, w pewnym sensie, Greyson. A na to nie mogłam pozwolić."
    Weź idź napisz książkę! Kupię ją obiecuję tylko proszę ci weź zrób coś ze swoim talentem, bo nie wytrzymam. :)
    Jemila! <3 EVER!
    --------------------------------
    Zapraszam do mnie link w SPAMIE. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, napiszę. Nie wiem o czym i nie wiem jak i za co, ale kiedyś to zrobię :P
      I "talent" to chyba za duże słowo. Po prostu to lubię i mam pomysł. Raczej "wyobraźnia" to to.
      A bloga sprawdzę zaraz.
      Pozdrawiam :3

      Usuń
  13. Boski rozdział! Zapraszam do mnie;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już kończę tego twojego bloga, chyba 2 rozdziały mi zostały :P Już niedługooo. Dziękuję i pozdrawiam :D

      Usuń
  14. Hej, hej, hej!
    Nie wiem co napisać. Dopiero niedawno wróciłam z wakacji i nareszcie mogłam tu zajrzeć. :D Cieszę się, że tak szybko dodajesz rozdziały. Dzisiaj zajrzałam sobie do tego jakby spisu treści z boku i okazało się, że masz za sobą już 46 rozdziałów. Nie wiem jak ty to robisz. Sama też coś piszę,( planuję założyć bloga) ale zazwyczaj po pewnym czasie stare postacie mi się nudzą, tworzę nowe i piszę coś zupełnie innego. W każdym razie powracając do twojego rozdziału moja reakcja była taka:
    1.Cieszę się jak dziecko, że Finn i Em stają się przyjaciółmi( pierwszy akapit)
    2. Drę się na całe gardło: " - Dalej, niech ona mu w końcu powie, że go kocha! Co?!! Dlaczego ty kłamiesz ty głupia idiotko?"( drugi akapit rozmowa Emily z Jamesem)
    3. W trzecim akapicie zastanawiałam się czy może ona jednak wciąż kocha tego Patricka a nie Jamesa. Ale jednak kocha ich obu.
    4. Przez cały czas się uśmiechałam- bardzo lubię Codiego, a Diana nareszcie dostała w kość( przynajmniej częściowo)
    5. Piąty akapit: Co? James nie może umrzeć. On jest za młody, żeby umierać...hahahahahahahha! On jednak żyje! I Saws powiedziała mu, że go kocha- podwójne hahahahahahahahhah!
    6. To samo co w pierwszym akapicie.
    Twoje rozdziały są po prostu świetne. Mam ochotę je czytać i czytać i czytać i...Zresztą ciągle to powtarzam, więc po prostu zajrzyj do poprzedniego komentarza. :D
    W oczekiwaniu na następny rozdział,
    Gall Anonim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie to rozpisałaś. Tak, właściwie to tak właśnie jest, życie uczuciowe naszej Em to jedna wielka huśtawka emocjonalna.

      Finnick i Em przyjaciele, też mi się to nie mieściło w głowie, ale co zrobić. Tak miało być, Bóg tak chciał i tak dalej.

      I, jak to ktoś napisał? JEMILY :D W sumie nie pomyślałam o tym wcześniej, ale cieszę się, że ten wątek mojej historii jakoś się rozwija.

      Dziękuję bardzo za komentarz, a rozdział dodam jeszcze dziś, tak bardzo niespodziewanie.

      Pozdrawiam ^^

      Usuń