poniedziałek, 2 grudnia 2013

Rozdział II

Nie lubiłam jeździć do Kapitolu. Kojarzył mi się tylko z bólem, śmiercią i Snowem. Poza tym żadna z tych wizyt nie zakończyła się dla mnie pozytywnie. Mimo to wiedziałam, że nie mam wyboru. Organizator Igrzysk chce się ze mną spotkać, więc muszę spełnić jego prośbę. 
O co dokładnie chodziło z Senecą Cranem? Historia jest długa, i raczej niekoniecznie lubię o niej wspominać. Być może dlatego, że nie jestem dumna z tego co zrobiłam.
Zaczęło się od 70. Głodowych Igrzysk, które były o tyle ciekawe, że brała w nich udział Annie Cresta, dziewczyna o dość słabej psychice i marnych umiejętnościach. Jedynym czynnikiem, który mógł działać na jej korzyść był fakt, że była ukochaną Finnicka, a na niekorzyść, że była również smacznym kąskiem dla mnie. Czyli wreszcie miałam szansę odegrać się na nim za Patricka. Dodatkowo, akurat miałam mocnego trybuta. Miał na imię Paul, był rosłym, osiemnastoletnim rzeźnikiem. Miał wszystko czego trzeba było by wygrać Igrzyska, łącznie z inteligencją, co naprawdę rzadko się zdarza. A ja miałam ambicję, by zabił Annie, przyznaję się. To były moje pierwsze Igrzyska, w których byłam mentorką. Nie miałam pojęcia co robić. I być może dlatego wszystko spaliło na panewce. Wtedy miałam coś takiego w sobie, co ludzie nazywają "honor". Patrzyłam na wszystkich innych mentorów, którzy stawali na głowie by ich trybuci mieli dużo sponsorów. Oczywiście na czele z Finnickiem, mogłam się tylko domyślać ile kobiet musiał "zadowolić swoją obecnością" w tamtym czasie.
Dni treningowe mijały, Annie dostała czwórkę z prezentacji i nie miała żadnych szans. Z kolei ja załatwiłam Paulowi sojusz z kilkoma mocniejszymi osobami spoza zawodowców i jako główny cel wyznaczyłam zabicie trybutki z Czwórki. Obserwowałam ją przez cały czas. Ciągle płakała. Nawet nie starała się maskować swojej słabości.
W noc przed Igrzyskami zobaczyłam Finnicka w drzwiach apartamentu Dziesiątego Dystryktu. W zasadzie mogłam się tego spodziewać, mimo wszystko nie był idiotą i wiedział kto ma największą motywację by zabić jego ukochaną.
- Możemy porozmawiać? - Zapytał nieśmiało.
- Skoro już się tu wprosiłeś - mruknęłam. - O co chodzi?
- Wiem, że pewnie ta rozmowa nie ma sensu, zresztą jak wszystkie nasze rozmowy do tej pory - zaczął. - Ale nie mógłbym nie spróbować... Nie każ swoim trybutom zabijać Annie.
Zapanowała klikosekundowa cisza. Zaczęłam się śmiać.
- No jasne, oczywiście, dlaczego miałabym tego nie zrobić? - Ironizowałam. - Z uwagi na nasze przyjacielskie stosunki...
- Mówię serio - przerwał mi. - Proszę...
W jego oczach było coś, co kazało mi się zastanowić. Coś, co ja miałam w oczach, kiedy Patrick był na arenie. Za wszelką cenę chciałam go chronić. Tak jak on teraz Annie. Ja jednak nie miałam skrupułów.
- Nie działa to na mnie - powiedziałam, kiedy dotarło do mnie, że próbuje działać na mnie swoim "urokiem". - Naprawdę. Zresztą spójrz na nią, tak czy inaczej umrze, nie ma szans!
To nie było tak, że nadal nienawidziłam go tak jak wcześniej. Emocje opadły, wszystkie nasze kłótnie wywoływane były przez Kapitol. Poza tym stałam się taka jak on, miał rację. Też zabiłam mnóstwo Patricków, ale nie myślałam o tym na arenie. Dla mnie byli Bezimienni. Mimo wszystko nie potrafiłam mu wybaczyć.
- Przeżyje - zaprzeczył mi twardym tonem. - Nie jest taka bezbronna jak myślisz.
- No to po co tu jesteś? 
- Bo liczyłem, że jeszcze masz jakieś zasady - odparł. - Ale jednak nawet ty zostałaś marionetką Kapitolu, smutne...
- Odezwał się! - Krzyknęłam ze złością. - Największa dziwka Kapitolu! Twojej Annie nie przeszkadzają te wszystkie kobiety? Czeka grzecznie w kolejce?
Finnick zrobił krok naprzód jakby chciał mnie uderzyć. Zabawne. Nic jednak nie zrobił.
- Robiłem to żeby ją chronić...
- I co, oszukali cię? Biedny, mały Finnick. Przecież oni zawsze dotrzymują obietnic... Jesteś idiotą, jeśli im ufasz.
Wbiłam w niego wredne spojrzenie. Wydawał się teraz taki słaby, jakby wszystko w co wierzył rozsypało się bezpowrotnie. 
- No to bądź lepsza ode mnie - wyszeptał po chwili zastanowienia.
Byłam idiotką, w tej chwili mogę powiedzieć to z pełną świadomością. Byłam idiotką, że przystałam.
- Jedyne co mogę zrobić, to nie kazać im jej zabić przy Rogu. A teraz spadaj, zanim zmienię zdanie.
- Dzięki - powiedział bez uśmiechu i wyszedł z pokoju. Już w tamtej chwili zaczęłam żałować tej decyzji.
Okazało się bowiem, że Finnick poleciał do wszystkich innych mentorów i załatwił swojej dziewczynie przeżycie sieczki pod Rogiem. Potem urobił sponsorów, żeby nie musiała polować. Całe Igrzyska wysyłał jej prezenty - butelkowaną wodę, jedzenie. Ukryła się w kniejach i przeżyła, do czasu gdy arenę zalała woda... Tylko ona umiała tak dobrze pływać. Byłam pewna, że ta woda to również jego sprawka. Nigdy w życiu nie byłam tak wkurzona, jak podczas tamtych Igrzysk.
***
Jako, że Finnick nie grał fair, ja też przestałam. To były 72. Igrzyska. Rok wcześniej Organizator chyba zrobił coś nie tak, bo Snow musiał się go pozbyć. Cóż, nikt nie pozostaje na tym stanowisku zbyt długo. Wtedy to urząd ten przejął mój stary znajomy, Seneca Crane. Nie byłam głupia, zauważyłam, że ma do mnie słabość. I gdybym znów nie trafiła na trybuta z potencjałem, pewnie nie wpadłabym na pomysł, by to wykorzystać.
Miał na imię Jake. Zgłosił się do mnie na kilka miesięcy przed Dożynkami. Wyznał mi, że trenował, i że chciałby się zgłosić. Oczywiście wyśmiałam go i oczekiwałam, że zmieni zdanie. Ale on był w podobnej sytuacji co ja, kiedy podjęłam tą najgłupszą w moim życiu decyzję. Sierota, brak środków do życia. Miał osiemnaście lat i był cholernie dobry. Lepszy niż Paul, pewnie na poziomie zawodowców. Musiałam go tylko nauczyć inaczej myśleć, co ostatecznie dopięło całość. Nie chciałam znów popełnić mentorskiego błędu. Jake musiał wygrać Głodowe Igrzyska.
Rzeczywiście, zgodnie z obietnicą chłopak zgłosił się. Dostał 10 z prezentacji. Na wywiadzie dowiódł swojemu poczuciu humoru i niebywałej inteligencji. Załatwiłam mu sojusz i, inaczej niż dwa lata temu, sponsorów. Jako, że nigdy nie rozmawiałam z Kapitolińczykami, byłam swego rodzaju nowością, każdy chciał ze mną porozmawiać i potrafił za to dużo zapłacić. Nigdy nie pozawalałam na nic więcej. Tylko jednej osobie.
***
Seneca Crane ślepo mnie kochał. Ogólnie, żywienie jakichkolwiek uczuć akurat do mnie było błędem, a on naprawdę przesadzał. Był w stanie zrobić dla mnie wszystko. Kilka miłych słówek, uśmiechów i gotowe. Za którymś razem przyszłam do jego gabinetu (poza nim się nie widywaliśmy w obawie przed Snowem) i popatrzyłam na hologram, na którym widoczni byli tegoroczni trybuci. 
- Boję się o niego - powiedziałam dużo cieńszym głosem, niż zwracałam się do kogokolwiek innego.
- O kogo? - Zapytał Seneca, po raz pierwszy odrywając wzrok od komputera.
- O Jake'a - odparłam. - Trybuta, którego przygotowuję.
Zawsze zastanawiała mnie ta jego ślepa naiwność.
- No wiesz - powiedział, wstając z fotela. - Dałoby się coś w tym temacie załatwić.
Objął mnie w talii. Na początku było naprawdę ciężko, ale po pewnym czasie nauczyłam się to wytrzymywać.
- Zrobiłbyś to dla mnie? - Zapytałam głosem słodkiej idiotki.
- Oczywiście - uśmiechnął się i mnie pocałował. - Postaram się utrzymać go przy życiu jak długo się tylko da.
Jedno mu trzeba było przyznać - nigdy nie był nachalny i nigdy nie afiszował się ze swoimi uczuciami, co bardzo ułatwiało sprawę. Jake oczywiście zgodnie z obietnicami wygrał Igrzyska. Niestety nie poradził sobie z byciem "zwycięzcą". Po powrocie do Dziesiątki zaczął brać narkotyki i od pewnego czasu nie wychodzi z domu. Nikt nie wie czy jeszcze żyje. 
Snow nie domyślił się, że mogłam w jakikolwiek sposób wpłynąć na to zwycięstwo. Nikt się nie domyślił. Oprócz Haymitcha.
***
74. Głodowe Igrzyska. Naprawdę marni trybuci. Nie widziałam żadnych szans, z pomocą Organizatora czy też bez. Za to innym się trafiło. Ta Katniss... Sprawiała wrażenie dużo wartej. Miała umiejętności, psychikę, wszystko... Wszyscy na nią stawiali. W dodatku ten cały romans. Nie wierzyłam w to. Nikt z nas nie wierzył. Tylko Kapitolińczycy mogli być na tyle tępi, żeby to kupić. A Haymitch też miał głowę nie od parady.
Kiedy moi trybuci zginęli, pozostało mi tylko obstawiać ko wygra. To całe mentorowanie było niebywale dołujące, ale zaczęłam się przyzwyczajać. Stałam sobie właśnie przy głównym ekranie Kapitolu, przy którym siedzieli wszyscy, którzy się w jakiś sposób liczyli, gdy nagle dosiadł się do mnie ten stary pijak.
- Musimy pogadać Skarbie - powiedział tym samym, obleśnym tonem, którym zwracał się do mnie zawsze, mimo, że tym razem nie był pijany.
- O co chodzi? - Zapytałam nie odrywając wzroku od ekranu.
- Mam pewną prośbę. Zauważyłem, że masz dość nieformalne stosunki z Crane'm...
Przeniosłam na niego zdziwiony wzrok.
- Skąd ty...?! A zresztą... No nieważne, to nie tak jak...
- Wiem, wiem, spokojnie, bez nerwów - mruknął, oglądając się przy tym czy nikt tego nie usłyszał. - Mam do ciebie tylko jedną prośbę...
***
- Oni są tacy zakochani - powiedziałam, wpatrując się w hologram Katniss i Peety. - To smutne, że tylko jedno może wygrać.
Seneca przeniósł na mnie wzrok.
- Takie są zasady...
- Z tego co wiem zasady można zmienić - powiedziałam obniżając ton. - A kto może to zrobić, jak nie Organizator?
- No nie wiem - powiedział. - Snow...
Siadłam mu na kolanach, a usta zamknęłam pocałunkiem.
- Proszę. W imię miłości.
Po kilku sekundach uległ.
- Zgoda.
***
W końcu stanęło na tym, że oboje przeżyli. Mieszając przy tym, nie powiem. Ale niejako za moją sprawą sytuacja stała się taka, a nie inna. I za moją sprawą Seneca stracił życie. Nawet było mi go trochę żal. Wyprowadzili go Strażnicy Pokoju, był wtedy ze mną. Pocałowałam go ostatni raz i zapewniłam o miłości. Mimo wszystko nie chciałam, by umierał z inną świadomością...
***
- Kapitol - usłyszałam z głośnika umieszczonego w suficie. Plutarch już na mnie czekał.
__________________
Wybaczcie błędy, jeżeli takowe się pojawiły, ale nie mam już siły na korektę. Mam nadzieję, że się spodoba.

9 komentarzy:

  1. Myślałam, że już nic nie dodasz, a tu... tak niespodziewanie (^_^) rozdział fantastico (^__^)
    weny!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. BożeBożeBożeBoże, w końcu się doczekałam! < 3 Rozdział jest supermegahipersuperaśny ( ze szczęścia moje wypowiedzi są bezsensowne xd) Sądziłam, że pozostawiłaś tego bloga już na amen, a tu suprajs! < 3333333333333333 Czekam na kolejny i weny życzę : *

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten rozdział jest świetny! *_* Normalnie aż brak mi słów...
    Pomysł z Seneką jest genialny, scena z Finnickiem cudna, cały rozdział po prostu fantastyczny! ♥
    Bardzo się cieszę, że wróciłaś i czekam na to, co wymyślisz dalej c:
    Weny! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. JESTTT!!!! <3333 wierzyłam! I jest!!! Cudo!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wierzyłam, że wrócisz! Rozdział jest super! Pisz dalej. ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu! Tyle czekania i jest! Człowieku nawet nie wiesz jaką radość mi sprawiłaś w te dwa dni przed mikołajem! <3 Kocham to opowiadanie! <3 Masz fantastyczne pomysły. :D Zainspirowałaś mnie do stworzenia dzieła również z igrzyskami. :)
    Może wpadniesz, ale i tak będę cię wielbiła. :D

    http://the-hunger-games-bianca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam dzisiaj całe Twoje opowiadanie i muszę powiedzieć, że już pierwszy rozdział był genialny, a z każdym innym udowadniałaś tylko, że masz niesamowity talent. Już od pierwszej linijki polubiłam tę Twoją Emily. Mistrzowsko ją wykreowałaś - ta zmiana z niepozornej dziewczyny w wyrachowaną morderczynię. Choć osobiście uważam, że nie jest taka zła. Całe jej Igrzyska przeczytałam jednym tchem i nie mogłam uwierzyć jak bardzo realnie opisujesz tę historię. Prawie czułam jej emocje, czy to przy zabijaniu kolejnych ofiar, czy cierpieniu przy śmierci Nathana. A potem tak pięknie zaczęłaś historię z kolejnymi Igrzyskami. Chcę Ci ogromnie podziękować, że zdecydowałaś się napisać tę historię, i jeszcze raz gratuluję ogromnego talentu. Mam cichą nadzieję, że będziesz pisać dalej i rozwiniesz wątek z Dystryktem 12, bo nie ukrywam, że czekam na Peetę<3 Mam nadzieję na dalsze rozdziały. We mnie na pewno masz wierną czytelniczkę i wielkiego fana.
    Aaa i jeszcze jedno - piękny szablon. Musiałam to napisać<3

    Niech los zawsze Ci sprzyja!

    ~Grace

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham twój blog!

    OdpowiedzUsuń
  9. To wspomnienie. Emily nie jest taka głupia. Wykorzystała Crane'a jak mogła. No i Finnick. Przebiegła bestia, nie dziwię się, że się dziewczyna wkurzyła. Fajnie posklejałaś akcję z Katniss i Peetą. Haymitch i Emily partnerzy zbrodni? Podoba mi się to połączenie.
    Pozdrawiam, Faith.

    trybuci-dystryktu-czwartego.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń